Możliwe, możliwe, możliwe!


Na przełomie czerwca i lipca 2012 r. oczy całej Europy zwrócone będą na Polskę i Ukrainę. Bowiem to do tych dwóch krajów zjadą się najlepsze zespoły Starego Kontynentu by uczestniczyć w XIV finałach Mistrzostw Europy.


Udostępnij na Udostępnij na

To co jeszcze parę lat temu wydawało się niemożliwe, o godzinie 11.39 stało się faktem. Prezydent UEFA, Michel Platini dokładnie o tej porze pojawił się w sali ratusza w Cardiff. Najpierw spojrzał wymownie na delegacje z krajów wszystkich kandydatów, a następnie powoli rozciął kopertę, w której znajdowały się wyniki wyborów. Głośne „jeeeeeeeeeeeeest” dało się usłyszeć w miejscu, gdzie siedziała delegacja polsko- ukraińska, gdy Francuz zaprezentował wszystkim kartkę z wielkim napisem „Poland and Ukraine”.

Ojcowie sukcesu

Tuż po oficjalnym ogłoszeniu wyników, Platini otrzymał sms-a od swojego przyjaciela z czasów gry w Juventusie Turyn, Zbigniewa Bońka. „To niemożliwe!”- napisał do Francuza, Zibi. W odpowiedzi, Bello di Notte dostał sms-a następującej treści : „Możliwe, możliwe, możliwe!”.

Chociaż tuż przed wyborem gospodarza EURO 2012 eksperci podkreślali brak zdecydowanego faworyta, to jednak bukmacherzy mieli inne zdanie na ten temat. Największe szansę dawali Włochom. Za jednego euro postawionego na Italię, wygrać można było 1,70. W dalszej kolejności byli Chorwaci z Węgrami. Każdy kto postawił na te dwa kraje jedno euro, w przypadku ich zwycięstwa mógł zyskać 3,25. Polska wraz z Ukrainą były na samym końcu tej listy. Kurs 4,50 miał wskazywać na to, że oba kraje w praktyce nie miały szans na wygraną. Jak to dobrze jednak , że gospodarza wybierał Komitet Wykonawczy UEFA, a nie bukmacherzy.

To najważniejszy dzień w historii polskiej piłki– powiedział wzruszony, zaraz po ogłoszeniu wyników, prezes PZPN, Michał Listkiewicz. Dziękuje wszystkim władzom politycznym i samorządowym, a przede wszystkim prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. Listka polscy kibice mogą oskarżać o wiele rzeczy. Ale fakt, że organizacja przypadła nam i Ukrainie, to niewątpliwie wielki sukces prezesa PZPN. Udowodnił on tym samym, że dobro rodzimego futbolu znaczy dla niego bardzo wiele i na pewno po oddaniu fotelu prezesa, nie będzie zmuszony zasilać szeregu bezrobotnych. Jakąś funkcję w Komitecie Organizacyjnym EURO 2012 na pewno znajdzie. Sam zresztą przyznaje, iż z wielką satysfakcją podjąłby się tego zadania.

Ogromną rolę w zwycięstwie obu krajów odegrał również prezes ukraińskiej federacji piłkarskiej, Hirohij Surkis. Na Ukrainie Surkis to człowiek- orkiestra. Poza funkcją przewodniczącego piłkarskiego związku, jest również multimilionerem, właścicielem i prezesem Dynama Kijów, deputowanym do parlamentu i bliskim współpracownikiem byłego prezydenta Ukrainy, Leonida Kuczmy. To w Jego głowie narodził się pomysł, by w jego kraju odbyły się Mistrzostwa Europy. Zdawał sobie jednak sprawę, że w pojedynkę Ukraina nic nie zdziała. Dlatego zwrócił się z pytaniem do Rosji, czy oba państwa wspólnie nie mogłyby zorganizować tej imprezy. Władimir Putin wyśmiał jednak propozycję Surkisa. Wówczas o pomoc poprosił Polskę. Z początku mało kto nad Wisłą i Dnieprem, poważnie podchodził do planów właściciela Dynama. Tym bardziej, że jego prestiż w kraju, po pomarańczowej rewolucji znacznie spadł, zaś jego firmami i majątkiem zainteresowała się prokuratura. Niesamowity upór w dążeniu do celu, dar przekonywania innych i sposób działania sprawił, że to co z początku wydawało się nierealne, z czasem stawało się więcej niż prawdopodobne. – Jak Surkis czegoś chce, od razu to ma– charakteryzuje go, Mariusz Lewandowski, od prawie siedmiu lat grający w zespole największego rywala Dynama Kijów- Szachtarze Donieck. Jeśli Michał Listkiewicz w Polsce uchodzi za człowieka kontrowersyjnego, to jak w takim razie Ukraińcy mogą scharakteryzować Hirohija Surkisa? Jemu też nikt już w tej chwili nie wypomina w kraju wszystkich grzechów, zaś prokuratura na głowie ma z pewnością inne sprawy, niż źródła jego gigantycznych dochodów. Bo to w głównej mierze dzięki niemu EURO 2012 zawita do Polski i na Ukrainę. – Uwierzyli nam, uwierzyli, że jesteśmy w stanie wszystko zmienić– niemal wykrzyczał do mikrofonu podczas oficjalnego przemówienia, Surkis. To najważniejszy dziś w historii obu krajów. Od dziś Polska i Ukraina wkraczają na drogę wielkiej transformacji. To już nie będą te same państwa co kiedyś.

Nokaut

Z 12 możliwych głosów, Polska i Ukraina otrzymały aż osiem! Dwa razy więcej niż Włosi, nie mówiąc już o Chorwatach i Węgrach na których nikt nie głosował. Do wyboru gospodarza EURO 2012 wystarczyła zaledwie I tura głosowania. Był to w ogóle pierwszy w historii przypadek, by kraje, które kandydują po raz pierwszy, od razu otrzymały szansę organizacji tak wielkiej imprezy. – Stawiałem, że nasze kraje wygrają dopiero w II turze wyborów– przyznał Michał Listkiewicz. Jeszcze większym optymistą od Listka był Hirohij Surkis, który uważał, że Polska i Ukraina zwyciężą już w I turze. Obaj panowie zresztą założyli się o to, który z nich ma rację. Wygrał jak się później okazało Surkis, który w nagrodę otrzymał ogromnego szampana. Listkiewicz jednak nie był zmartwiony przegranym zakładem. – Jeśli przegrywać, to tylko w taki sposób– mówił ze śmiechem. Co zadecydowało o tak okazałym zwycięstwie obu krajów? Zdaniem jednych, skuteczny lobbing Surkisa, który należy również do Komitetu Wykonawczego UEFA. Tuż przed wylotem polskiej delegacji do Cardiff, nieoficjalnie mówiło się, że Polska i Ukraina mają już pewne sześć głosów i do ostatecznego zwycięstwa potrzebne są im już tylko dwa. I właśnie Surkis miał je załatwić, noc z wtorku na środę spędzając podobno na rozmowach z wciąż niezdecydowanymi członkami Komitetu Wykonawczego. Zdaniem innych zadecydowały jednak problemy kontrkandydatów. W Chorwacji i na Węgrzech społeczeństwo było przeciwne organizacji EURO 2012. We Włoszech zaś pewność siebie sztabu organizacyjnego była tak duża, że ten nie opracował wszystkich elementów swojej kandydatury w takim stopniu, który satysfakcjonowałby UEFA. Poza tym Italii kompletnie nie wyszła organizacja zeszłorocznych Igrzysk Olimpijskich w Turynie, gdzie panował wielki bałagan i chaos.

Każdy z tych dwóch czynników na pewno sprawił, że to właśnie nam i Ukrainie przypadła organizacja EURO 2012, ale bez wątpienia najważniejszym z nich była wtorkowa prezentacja wspólnej kandydatury, która wypadła bardzo okazale. – Dwa lata temu graliśmy przeciwko sobie w finale Ligi Mistrzów, ale teraz jesteśmy przyjaciółmi i gramy w jednej drużynie. Postawcie na nas, a zorganizujemy wspaniałe mistrzostwa– mówili Jerzy Dudek i Andrij Szewczenko na wstępie prezentacji. Zresztą piłkarze FC Liverpool i Chelsea Londyn nie byli jednymi naszymi godnymi reprezentantami we wtorek. Do Cardiff przyjechało znacznie więcej osobistości sportowych z obu krajów. Byli selekcjonerzy Polski i Ukrainy, Leo Benhakker i Oleg Błochin, medaliści MŚ`74 i 82`- Grzegorz Lato i Włodzimierz Smolarek, a także Irena Szewińska, Siergiej Bubka, Witalij Kliczko oraz prezydent Gdańska- miasta, które najwcześniej zgłosiło swoją kandydaturę do organizacji EURO 2012, Paweł Adamowicz. No i przede wszystkim w stolicy Walii obecni byli prezydenci obu krajów- Lech Kaczyński i Wiktor Juszczenko. To chyba ostatecznie przekonało UEFA jak poważnie Polska i Ukraina traktują swoją kandydaturę. Tak mocnej dyplomacji, z głowami państwa na czele, nie miał bowiem żaden kraj. Bardzo wysoko naszą prezentację ocenili także angielscy specjaliści od techniki komputerowej, którzy zajmowali się jej obsługą. W krótkim filmie prezentującym walory Polski i Ukrainy znalazły się m.in. fragmenty meczów obu reprezentacji w el. MŚ i na mundialu, obrazki z kibicami w tle, wizytę papieża Jana Pawła II w Lwowie oraz, co dla Komitetu Wykonawczego było najważniejsze- prezentacja stadionów. Radość z faktu przyznania nam i Ukrainie organizacji EURO 2012 była ogromna, zwłaszcza w miastach, w których odbędą się mecze. Ale jak podkreślają zgodnie wszyscy, przyznanie nam ME to dopiero wygrana pierwsza połowa. Cały mecz wygramy, jeśli czempionat Starego Kontynentu okaże się przez oba kraje perfekcyjnie zorganizowany, zaś kibice będą go wspominać jako jeden z najpiękniejszych w historii. – Przed nami naprawdę wiele pracy– mówi prezydent Lech Kaczyński. Ale mam na to pięć lat. Podołamy!– dodaje z optymizmem.

Inwestycja w przyszłość

Najważniejsza sprawy to stadiony. W raporcie wysłanym do UEFA zostało uwzględnionych ich 10, ale prawdopodobnie tylko na 8 odbywać się będą mecze (chyba, że Europejska Unia Piłkarska zdecyduje się zwiększyć liczbę finalistów z 16 do 24). Budowa obiektów w Gdańsku, Warszawie i Wrocławiu oraz modernizacja w Poznaniu kosztować będzie ponad 10 mld zł. Koszty jak widać są przeogromne, ale pieniądze na to na pewno się znajdą. Znaczną cześć pieniędzy na to przedsięwzięcie przekażą rządy obu krajów. Część środków na ten cel przekaże UEFA, a także Unia Europejska. Na pewno niejednego asa w rękawie ma Surkis, który znajdzie sponsorów, którzy również pokryją pewną część kosztów. Dużą rolę w budowie obiektów odgrywać będzie Komitet Organizacyjny. W jego skład wejdzie minister sportu, a także inni ministrowie resortów tematycznie powiązanych z EURO 2012, ludzie wydelegowani z miast, w których odbywać się będą mecze oraz z PZPN-u. Poza Komitetem do życia powołany zostanie również sztab. Na trzy lata przed ME powstanie także spółka, w której skład wejdą przedstawiciele obu krajów i UEFA. Ważnym jest, by wszystkie struktury organizacyjne ściśle ze sobą współpracowały. Poza stadionami powstaną również autostrady (1000 km- w tym 650 km zbuduje państwo). Dodatkowe 450 km zbudują prywatne firmy. Powstaną również liczne drogi ekspresowe (2200 km), 12 nowych lotnisk, szybka kolej, metro, tramwaje oraz hotele pięcio- i czterogwiazdkowe. Obojętnie ile wydamy na organizacje EURO 2012, wszystko powinno się zwrócić z nawiązką, jak również zaprocentować w przyszłości, poprawą infrastruktury i ogółem podniesieniem się stanu państwa we wszystkich dziedzinach życia. Bo ta impreza to inwestycja w przyszłość całego naszego kraju. Ale zwłaszcza, w kontekście piłkarskim.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze