Gol strzelony przez Peszkengifo dał Kolejorzowi zwycięstwo w ostatnich sekundach i wróciły rozmowy na temat mistrzowskich końcówek drużyny z Bułgarskiej.
Pod batutą Franza Smudy poznaniakom bardzo często zdarzało się człapać przez 75 minut tylko po to, aby w ostatnim kwadransie wrzucić na wyższy bieg i doprawdy rzadko komu udawało się dotrzymać im kroku. Wydawało się, że żadna strata nie jest nie do odrobienia, że gole padną, jeśli nie w 90. to w 91. lub 92. minucie. Mecze nigdy nie były nudne, zawsze nieprzewidywalne, a emocje rosły w miarę upływu boiskowego czasu. Piłkarze grali do końca i do upadłego, dokładnie tak, jak domagali się tego kibice.

Wczoraj było podobnie, choć oprócz Gancarczyka, Kasprzika i Peszki nie wszystkim chciało się „upadać”. Początkowo Lechici zachowywali się tak, jakby byli źle poinformowani o umiejętnościach rywala, bo przecież to oni mieli prowadzić grę i dyktować warunki. Wyszli na boisko ufni nie tyle w swoje możliwości, co w przedmeczowe wypowiedzi, z których wynikało, że Bruggia to rywal co najwyżej przeciętny. Tymczasem trzeci klub Jupiter League zaskoczył wszystkich organizacją gry, ambicją i kreatywnością. Na szczęście i nasz pucharowy jedynak potrafił zaskoczyć czymś rywala: zwycięską bramką tuż przed końcowym gwizdkiem.
Jednakże z przebiegu spotkania podopieczni Jacka Zielińskiego nie zasłużyli na zwycięstwo, bardziej sprawiedliwy byłby bramkowy remis. Futbol rządzi się jednak swoimi prawami. Cieszmy się z tego bardzo szczęśliwego zwycięstwa, bo przecież ileż mieliśmy w historii polskiego futbolu „pięknych” porażek lub „przegranych” remisów? Radujmy się tym, że lokomotywa, która miała rozjechać Bruggię, zdołała wywalczyć najskromniejszą z zaliczek. Bo przecież mogło być zupełnie inaczej. Gdyby młodzi, świetnie wyszkoleni i grający z polotem i finezją Dirar, Vargas czy Blondel mieli lepiej nastawione celowniki (tudzież świetnie bronił Kasprzik) mogło być po prostu w plecy. A tak jedziemy na rewanż z umiarkowanym optymizmem.
Skąd ten optymizm? W obecnym sezonie Lech na wyjeździe jeszcze nie przegrał, co więcej w trzech meczach na obcych boiskach zdobył 14 bramek! Wierzę, że podtrzyma tę passę w spotkaniu z Cracovią i spokojnie będzie mógł przygotowywać się do meczu rewanżowego w Europa League. W Bruggi nie należy jednak grać na bezbramkowy remis, bo gospodarze tanio skóry nie sprzedadzą. Dobrze byłoby, gdyby tym razem to lechici zaskoczyli czymś rywala. Na przykład bramką w pierwszym kwadransie, po stałym fragmencie gry. Skoro udało się w ubiegłym roku w Rotterdamie, to dlaczego nie ma się udać w innym mieście beneluksu? Panowie piłkarze – do Brugii po zwycięstwo!
Bo nie zagrał doskonale, wręcz daleko do tego mu
było. Zachował czyste konto - chwała mu za to. Ale
był bardzo niepewny na przedpolu, koledzy z defensywy
jeszcze mu nie ufają, no i de facto najtrudniejszych
piłek do obrony to on wczoraj nie miał. A gdyby
chociaż Ronald Vargas lepiej przymierzył w pierwszej
połowie (kiedy Kasprzik tylko wzrokiem odprowadził
piłkę mijającą słupek) to... Lech miał wczoraj dużo
szczęścia i oby nie opuszczało go ono jeszcze długo
:) Co nie zmienia jednak faktu, że pod względem
determinacji i gry do końca wiele klubów powinno się
od Kolejorza uczyć.
Haniu, Kasprzikowi być może dużo brakuje do klasowego
bramkarza, ale chociażby sam fakt, że po raz drugi w
sezonie nie wpuścił gola należy docenić. Jego
dyspozycja trochę przypominała mi "Kotora", bo przy
strzałach z dystansu wykazywał się niezłym kunsztem,
ale na przedpolu faktycznie nie wyglądało to
najlepiej. Nie wiem jak to jest z tym zaufaniem
(lepiej to pewnie widać na żywca), ale raz ktoś
(bodajże Injać) wsadził go na przysłowiowego konia i
ten musiał ratować się wyekspediowaniem piłki za
boisko. Świadczy to raczej o tym, że cała defensywa
Kolejorza gra niepewnie (vide mecz z Polonią). Myślę,
że z całej broniącej piątki (minus Gancarczyk)
właśnie jemu należy się najlepsza cenzurka.
A propos szczęścia to w USA jest takie powiedzenie:
"It's better to be lucky than good." Najlepszy
komentarz do wczorajszego spotkania.
Swoją drogą fajne fotki! Pozdrawiam!
slabo obrona turina byl lepszy moim zdaniem kasprzik
moze jest bramkarzem dobrym ale nie doskonalym turina
mimo wszystko byl ograny w pucharach... lech dalej
sie nie wzmacnia nie oszukujmy sie chrapek zapotoka?
kim? to sa uzupelniena.. brak srodkowego obroncy do
rywalizacji z bosackim bo jednak arboleda to
podstawowy pilkarz ... prawego obronyc.. srodkowego
pomocnika tu porazka sprzedaz murawskiego predzej bym
sie pozbyl stilicia.. i tyle.. moze jeszcze na sile
jakiegos ale juz naprawde dobrego napastnika.. i
przedewszystkim lewego pomocnika bo tu wilk moze na
piasta gliwice byc dobry a na np galatasaray stambul
nie koniecznie..TYLKO LECH POZNAŃ! pz
Cześć to ja wasz ulubiony sędzia Howard. Wy polacy
oszukujecie to i was oszukują.