Milczenie jest złotem, czyli przychodzi Mourinho na konferencję


7 lutego 2015 Milczenie jest złotem, czyli przychodzi Mourinho na konferencję

Jose Mourinho, po tygodniowym odpoczynku od mediów, postanowił w końcu publicznie wyjawić motywy swojego niedawnego zachowania. Na konferencji prasowej przed sobotnim meczem z Aston Villą Portugalczyk odniósł się także do zawieszenia najlepszego snajpera "The Blues", Diego Costy i ekspresowego transferu Juana Cuadrado. Co ciekawe, kilka dni po ataku Mourinho na angielskie środowisko piłkarskie w podobnym tonie wypowiedział się menedżer Manchesteru United, Louis van Gaal. Wojna psychologiczna w grze o tytuł mistrza Anglii rozpoczęła się zatem na dobre.


Udostępnij na Udostępnij na

– Nie myślcie sobie, że jestem zadowolony, iż tutaj siedzę w swoim stylu rozpoczął piątkową konferencję prasową „The Special One”. Początki jego drugiej kadencji w Chelsea mogły jednak sugerować, że na Wyspy przyjechał zupełnie inny Mourinho. Sam zresztą nadał sobie nowy przydomek „The Happy One”, który miał poniekąd odwzorowywać jego charakterologiczną przemianę. Nic bardziej mylnego. Stary Jose dał o sobie znać już pod koniec ubiegłego roku, kiedy zaczął głośno kwestionować pracę angielskich arbitrów (warto zaznaczyć, że często miał rację). Od tego czasu Portugalczyk zdążył już pokłócić się z ekspertami telewizyjnymi, dziennikarzami prasowymi i władzami federacji, o menedżerach drużyn przeciwnych nie wspominając.

Czasami cisza może być bardziej wymowna i donośniejsza, niż słowa. Zależy tylko co chcesz w ten sposób osiągnąć. Wy [dziennikarze] dobrze wiecie, jaka była przyczyna mojego milczenia – w tak wyszukanych słowach menedżer Chelsea opisał swoje zachowanie sprzed kilku dni, kiedy to zbojkotował obie konferencje prasowe (przedmeczową i pomeczową) związane ze szlagierowym starciem w lidze z Manchesterem City. Mimo nieco enigmatycznego wywodu Mourinho, nie jest żadną tajemnicą, że ów protest związany był ze zbyt surowym, zdaniem Portugalczyka, traktowaniem „The Blues” przez angielską federację piłkarską.

Biorąc pod uwagę przewiny obu ukaranych panów, Diego i Jose, sankcje, jakie otrzymali od FA, trzeba uznać za sprawiedliwe i współmierne do popełnionych czynów. Być może nawet sam „The Special One” zdaje sobie sprawę z tego faktu, ale nigdy nie powie tego otwarcie na forum publicznym. Wszystkie stosowane przez Mourinho zabiegi socjotechniczne mają przynieść w niedalekiej przyszłości profity w postaci korzystnych dla Chelsea decyzji. Syndrom oblężonej twierdzy ma pozytywnie wpłynąć na postawę zawodników, a na sędziego narzucić dodatkową presję. Problem w tym, że w trakcie madryckiej kadencji Mou metoda ta okazała się zupełnie nieskuteczna, a i w Anglii wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić do kontrowersyjnych wypowiedzi Portugalczyka. Jego „mind games” na wielu nie robią już wrażenia.

Przez lata mistrzem wywierania presji na środowisku piłkarskim w Anglii (szczególnie sędziowskim) był legendarny menedżer MU, Sir Alex Ferguson. Po odejściu Szkota na emeryturę Mourinho mógł poczuć się w tej materii niezagrożony. Życie nie znosi jednak próżni i na Old Trafford wyrasta portugalskiemu menedżerowi kolejny godny konkurent w szermierce na słowa. W ostatnim czasie wypowiedzi Louisa van Gaala są równie (jeśli nie bardziej) zdecydowane i kontrowersyjne jak komentarze Mourinho. Holender także skrytykował postawę sędziów (z tym, że w meczu Pucharu Anglii) i pożalił się na nieprzychylność bliżej nieokreślonej „większości”, która, zdaniem LVG, cieszy się z kolejnych niepowodzeń legendarnego klubu z czerwonej części Manchesteru. Przy okazji oberwało się ekspertom, którzy krytykowali przywiązanie van Gaala do ustawienia z trójką środkowych defensorów. Menedżer „Czerwonych Diabłów” nie przebiera ostatnio w słowach i podobnie jak opiekun Chelsea musi za to płacić (FA ukarała go grzywną za komentarze dotyczące pracy sędziów w meczu z Cambridge Utd.). Wojna psychologiczna rozpoczęła się na dobre, ale nie wszyscy chcą brać udział w tym specyficznym show (Pellegrini czy Wenger).

Na przedwczorajszej konferencji nie zabrakło jednak wątków stricte piłkarskich, chociaż Portugalczyk nie był zbyt rozmowny.

Mourinho najpierw odniósł się do sytuacji w tabeli swojego zespołu, a następnie skomentował zimowe transfery Chelsea. – Przewaga nad Manchesterem City powinna być, moim zdaniem, większa. Kiedy analizowałem sześć, siedem naszych ostatnich spotkań ligowych doszedłem do wniosku, że ta pięciopunktowa różnica jest za mała. Powinniśmy zdobyć w ostatnim czasie więcej punktów – powiedział Mou. Można przypuszczać, że kokietował, bo na tym etapie sezonu pięć punktów przewagi nad najgroźniejszym konkurentem w walce o tytuł to naprawdę sporo. Biorąc pod uwagę regularność zespołu Portugalczyka i umiejętność osiągania korzystnych rezultatów, nawet w niesprzyjających okolicznościach, to nie ma na razie żadnych powodów do obaw. Jedynym problemem, z jakim musi się zmierzyć Mourinho, jest nieobecność w najbliższych dniach podstawowego napastnika i lidera klasyfikacji strzelców, Diego Costy (zostały mu jeszcze 2 mecze zawieszenia). Menedżer Chelsea nie byłby sobą, gdyby nie wykorzystał okazji do wbicia szpilki bezpośredniemu rywalowi w walce o tytuł. – Klub, który łamie przepisy Financial Fair Play, nie powinien być mistrzem swojego kraju – kategorycznie stwierdził Mou. Czysta hipokryzja…

Na temat sobotniego rywala „The Blues” nie padło wiele pytań. Teoretycznie nie ma się czemu dziwić, ponieważ zespół prowadzony przez Paula Lamberta spisuje się w obecnym sezonie bardzo słabo i faworyt dzisiejszego meczu jest oczywisty. Jeśli jednak przeanalizujemy ostatnie wyjazdy drużyny Mourinho na Villa Park, to pewne powody do obaw mogą się pojawić.

Trudno jednak przypuszczać, aby Chelsea zgubiła punkty z zespołem, który boryka się z problemami natury nie tylko sportowej, ale także organizacyjno-prawnej. Jeśli stałoby się inaczej, to z pewnością będziemy świadkami kolejnych interesujących zabiegów psychologicznych portugalskiego mistrza gierek słownych.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze