Milan nadal rozczarowuje


W otwierającym trzecią kolejkę Serie A spotkaniu Livorno zremisowało na własnym stadionie z Milanem 0:0. Z wyniku zadowolony może być beniaminek, w przeciwieństwie do Rossonerich, którzy na kilka dni przed inauguracją Ligi Mistrzów, dają wyraz swojej nieudolności.


Udostępnij na Udostępnij na


Przerwa na reprezentację miała korzystnie wpłynąć na grę Milanu, który dwa tygodnie temu poniósł klęskę w meczu z Interem. Rossoneri mieli czas na poprawienie błędów, zapomnienie o sromotnej porażce i przygotowanie się na ligowy mecz z Livorno oraz spotkanie Ligi Mistrzów z Marsylią. Tymczasem podopieczni Leonardo sprawiali wrażenie, jakby przez te 14 dni nie zrobili nic w kierunku ulepszenie gry. Od pierwszej minuty aż do końca razili niedokładnością podań, kompletnym brakiem kreatywności w ofensywie i niesamowitym brakiem zaangażowania i walki.

Livorno to zespół, któremu eksperci nie dają wiele szans na pozostanie w lidze na następny sezon, ale w przeciwieństwie do wielu drużyn walczących w swoich rozgrywkach o utrzymanie, piłkarze z Toskanii nie starają się za wszelką cenę murować bramki, ba, jeśli widzą, że przeciwnik wcale nie kwapi się do ataku – sami starają się stwarzać sytuacje. Tak było w zremisowanym, inauguracyjnym spotkaniu z Cagliari, podobnie rzecz się miała w przegranym starciu z Napoli. W meczu z Milanem pierwszą groźną sytuację piłkarze Vittorio Russo stworzyli w 18. minucie, gdy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego nie pilnowany Luccarelli był bliski pokonania Storariego. W środku pola gospodarzy brylował Antonio Candreva, który w 35. minucie oddał bardzo groźne uderzenie zza pola karnego, piłkę odbił golkiper Milanu, a do dobitki doszedł Raimondini – znów zabrakło centymetrów. W linii napadu Rossonerich niewidoczny był Huntelaar i Pato, ale tym brakowało precyzyjnych podań od linii pomocy, w której szczególnie zawodził ospały Ronaldinho. Gdy Pato znalazł się niezłej sytuacji do oddania strzału w 37. minucie, od razu Milan był o krok od zdobycia gola. Brazylijczyk jednym ruchem zwiódł obrońcę Livorno, ale na przeszkodzie stanął mu bezrobotny do tej pory bramkarz Alfonso De Lucia.

Leonardo próbował ratować sytuacje zdejmując Ronaldinho i Huntelaara i wprowadzając w ich miejsce odpowiednio: Pirlo i Inzaghiego. Ci nawet nieźle weszli w mecz: pomocnik chwilę po pierwszym kontakcie z piłką trafił w poprzeczkę z rzutu wolnego, a „Super Pippo” w 60. minucie znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, ale tym razem instynkt strzelecki nieco go zawiódł. Z minuty na minutę obaj szybko dostosowywali się do poziomu gry swoich kolegów. Livorno co prawda nie stworzyło tylu sytuacji co w pierwszej połowie, ale nadal spisywało się o niebo lepiej od Milanu. Pod koniec meczu praktycznie nie schodzili z połowy rywali, ale nie przełożyło się to na bramki. Pomimo to, po ostatnim gwizdku sędziego piłkarze ze Stadio Armando Pichci schodzili z boiska z uśmiechami na twarzy i poczuciem dobrze wykonanej roboty. Tego samego nie mogą powiedzieć Milaniści – po meczu spłynie na nich zapewne zasłużona lawina krytyki i w tej niesprzyjającej atmosferze będą musieli przygotowywać się do pierwszego meczu w LM, z Marsylią.

Komentarze
~cris123 (gość) - 15 lat temu

to był taki mecz jak reprezentacji polski sprzed
kilku dni ze słowenią

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze