Milan dzieli się punktami na San Siro


Drużyna Milanu zremisowała z Torino 1:1. Dla „Rossonerich” ten mecz nie rozpoczął się dobrze, gdyż szybko goście objęli prowadzenie. Szczęście uśmiechnęło się w drugiej części spotkania i udało się doprowadzić do wyrównania.


Udostępnij na Udostępnij na

Przed meczem było mnóstwo pytań, co do taktyki oraz wyjściowego składu Milanu. Clarence Seeddorf nie chciał przegrać swojego pierwszego spotkania, jako trener na boiskach włoskiej Serie A, dlatego mocno zmobilizował piłkarzy, żeby wyszli zwycięsko z pojedynku przeciwko Torino. Goście byli ambitni i postawili sobie za cel zwycięstwo. 

Jako pierwsi swoje tempo gry próbowali narzucić zawodnicy Milanu. Widać było w ich poczynaniach wielką chęć uradowania swoich kibiców, którzy przez większą część sezonu mieli kwaśne miny z powodu postawy drużyny dowodzonej wówczas przez Massimiliano Allegriego. Nowy szkoleniowiec zmienił strategię, która owocowała podczas meczu przeciwko Torino. Gospodarze grali bardzo odważnie i zdyscyplinowanie, szybko rozgrywając futbolówkę miedzy sobą. Pomimo lepszej gry klubu ze stolicy Lombardii, to goście z Turynu wyszli na prowadzenie za sprawą błyskotliwego Ciro Immobile. Włoch w swoim stylu ograł, często mylącego się w ostatnim czasie Bonerę i bez większego trudu umieścił piłkę w siatce. Kibice drużyny z Mediolanu myśleli, że nie wytrzeźwieli od Sylwestra, lecz to działo się naprawdę. Zadecydował o tym przede wszystkim brak komunikacji pomiędzy formacją obrony.

Podopieczni Clarence’a Seedorfa byli zbyt uporczywi. Na siłę próbowali wyrównać, lecz każde uderzenie nie mogło znaleźć drogi do bramki. Poza tym nie mieli na tyle błysku, żeby cokolwiek ugrać podczas pierwszej połowy. Piłkarze dowodzeni przez Giampiero Venturę byli bardzo skoncentrowani. Zdawali sobie doskonale sprawę, że muszą być bardzo zmotywowani, żeby utrzymać korzystny rezultat, bo przeciwnicy naciskają, jakby od tego meczu zależało ich życie na tym świecie. Wielka charyzma, ambicja i koncentracja pozwoliły utrzymać Torino prowadzenie do przerwy. 

Druga połowa rozpoczęła się w sposób wymarzony dla „Rossonerich”, którzy po wielu cierpieniach zdobyli bramkę za sprawą Adila Ramiego. Francuz pierwszy raz zanotował trafienie w swojej nowej drużynie. Gospodarze nie spoczywali na laurach i cały czas byli pod grą, próbując zmusić rywala do prostego błędu. Piłkarze Torino często gubili krycie i zachowywali się bardzo niekonsekwentnie. Mogła podobać się dyspozycja Kaki oraz Hondy, ponieważ ta dwójka była najbardziej aktywna i szukała wielu rozwiązań, żeby wspiąć się ze swoim zespołem na wyżyny marzeń. Dobrze również ze swoich obowiązków wywiązywał się Emanuelson, który cały czas włączał się w akcje ofensywne. 

Dużo pracy miał Kamil Glik, który jako wódz defensywy Torino musiał odpierać wiele kontrataków Milanu. Mimo sporych chęci i walki do końca gospodarzom nie udało się zdobyć bramki dającej zwycięstwo. Można było nawet stwierdzić, że im bliżej było do końca meczu, to konkretów w grze obu drużyn było mniej. Z murawy oba zespoły schodziły ze sporym niedosytem. Jedni w haniebny sposób stracili prowadzenie, natomiast drudzy nie zdobyli gola dającego zwycięstwo. Niemniej jednak trzeba stwierdzić, że w postawie Milanu widoczny jest spory postęp. Jeżeli tak będą grać w dalszym ciągu, to być może jeszcze nas w tym sezonie pozytywnie zaskoczą. 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze