Mecze Polaków ze Skandynawami – najczarniejsze koszmary


Ku przestrodze czas przypomnieć sobie nasze najgorsze pojedynki

Dawno przed pojedynkami ze Skandynawami w Polsce nie panował tak duży optymizm. To ciekawe, biorąc pod uwagę, ile druzgocących klęsk ponieśliśmy w ostatnich latach, bezpośrednio rywalizując z Duńczykami, Szwedami, a nawet Finami. Dziś, ku przestrodze, przypominamy najtragiczniejsze mecze Polaków przeciwko przedstawicielom tej części Europy.


Udostępnij na Udostępnij na

Szwecja – Polska

Październik 1999

Końcowa faza eliminacji do Euro 2000. Byliśmy wówczas już jedną nogą w barażach, wystarczyło wówczas „tylko” zremisować. Przez pewien czas realizacja planu wydawała się całkiem realna. Niestety, w pewnym momencie Szwedzi wrzucili czwarty bieg, grzebiąc los Polaków. Jerzy Dudek kilka lat po tym spotkaniu na łamach swojej książki wysnuł ciekawą teorię. Według naszego golkipera, do intensywnej gry naszych rywali sprowokowała… brutalna gra „Biało-Czerwonych”.

Swoją drogą, ponieść porażkę w momencie, gdy rywalowi zachciało się grać – wymowne.

Dla miłośników tzw. dinozaurów.

 

Szwecja – Polska 3:0

Polska – Szwecka 0:2

Eliminacje Euro 2004

Smutny obraz kompletnej bezradności „Biało-Czerwonych”, którzy nawet w najmniejszym stopniu nie potrafili postawić Szwedom jakichkolwiek poważnych warunków. Nie było absolutnie żadnej wątpliwości, która z tych dwóch ekip jest lepszym zespołem zasługującym na awans. Paradoksalnie przed rozpoczęciem eliminacji niemal każdy w Polsce cieszył się z losowania, dzięki któremu nasi kadrowicze wylądowali w grupie ze Szwecją. Jak widać, całkowicie bezpodstawnie.

Polska – Dania 1:5

Sierpień 2004

Dużo czasu mieliśmy, by odpowiednio się przygotować do nadchodzących eliminacji MŚ w Niemczech, wszak nie dane nam było pojechać na Euro 2004. Mecz z bardzo mocną wówczas Danią miał Pawłowi Janasowi udzielić odpowiedzi na kilka pytań, zwłaszcza na jedno – na temat aktualnej dyspozycji kadry. Zbliżał się mecz z Anglią, w związku z czym, jak zapewniał selekcjoner, towarzyskie starcie z Danią to nie był już „czas na eksperymenty”.

Zaczęło się nawet nieźle. Do 20. minuty spotkania Polacy starali się atakować rywala, tworząc niezłe sytuacje podbramkowe. Niestety były to tylko miłe złego początki. Jak się później okazało, tego dnia najszczęśliwsza informacja dla kibiców zgromadzonych na stadionie w Poznaniu miała nadejść… ze strony spikera ogłaszającego zdobycie przez Otylię Jędrzejczak złotego medalu w Atenach. Nie wiemy, czy to kwestia rozluźnienia spowodowanego radością z sukcesu Polki, lecz kadrowicze chwilę później dostali dwa gongi, na które zresztą solidnie zapracowali nieporadnością w defensywie. Nie był to jednak koniec koszmaru, gdyż na nasze nieszczęście tego dnia podopieczni Mortena Olsena postanowili się „zabawić”. Tylko w takich kategoriach należy traktować rzeź, którą zgotowali Polakom do końcowego gwizdka.

Tragiczny wówczas wynik na szczęście nie dobił całkowicie Polaków, którzy we wrześniowych meczach z Irlandią Północną i Anglią zdobyli trzy punkty. Wbrew powszechnej wówczas panice „Lwy Albionu” oszczędziły nam kolejnej kompromitacji.

Polska – Finlandia 1:3

Wrzesień 2006

Nie tak wyobrażali sobie ten mecz kibice polskiej reprezentacji. Wszystko miało wyglądać przecież zupełnie inaczej. Po tragicznym mundialu w Niemczech zadania odbudowy kadry podjął się sam Leo Beenhakker, wówczas przez wielu uważany za przyjeżdżającego do kraju wybawiciela naszego futbolu. W istocie, już wkrótce szał na Holendra miał zapanować niemalże we wszystkich polskich domach i mieszkaniach. Zanim jednak do tego doszło, w Bydgoszczy czekał nas lodowaty prysznic lub jak kto woli, liść w twarz.

Chociaż trudno w to było wówczas uwierzyć, na start eliminacji Euro 2008 Polacy zagrali jeszcze gorzej niż przed trzema miesiącami na mistrzostwach świata. W tragicznym spotkaniu pod względem poziomu do przerwy „Biało-Czerwoni” zdołali oddać aż jeden strzał. Finowie zaś nie potrafili w pierwszej odsłonie odpowiedzieć jakimkolwiek. Blamaż rozegrał się dopiero w drugiej części, gdy Finowie, mówiąc całkowicie dosadnie, zaczęli naszych kadrowiczów totalnie gwałcić.

W tym meczu kilku zawodników zawiodło na całej linii. Paweł Janas mógł przy kominku przed telewizorem sączyć szklankę whisky, widząc katastrofalne interwencje Jerzego Dudka. Arkadiusz Głowacki dołożył kolejną cegiełkę potwierdzającą tezę o jego przekleństwie w kadrze, druga linia tego dnia kompletnie nie istniała. Relacjonujący to spotkanie dziennikarze wysyłali w sprawozdaniach fatalnego Jakuba Błaszczykowskiego do młodzieżówki. Światełkiem w tunelu został zaś określony… Łukasz Garguła.

Oczywiście to była zupełnie inna Finlandia od tej, którą w marcu tego roku rozjechaliśmy na kawałki. Ówczesną obroną dowodził Sami Hyypia, zaś katem Polaków okazał się wówczas 35-letni legendarny Jari Litmanen.

Zapisz

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze