Mario Rui – fenomen portugalskiego obrońcy w Serie A


Jak to możliwe, że trenerzy się zmieniają, a Mario Rui dalej gra?

28 sierpnia 2019 Mario Rui – fenomen portugalskiego obrońcy w Serie A

Mario Rui to jest piłkarski fenomen włoskich boisk. Tak naprawdę do tej pory nikt nie wie, jakie ten zawodnik ma taśmy na trenerów bądź działaczy klubu. Portugalczyk we Włoszech cieszy się renomą portugalskiego Jakuba Wawrzyniaka. Zawodnik co chwila jest wyszydzany. Stał się głównym bohaterem memów we Włoszech, a jego kompilacje nieudanych zagrań przeszły do historii. Jednak jak to się dzieje, że Rui przekonuje do siebie kolejnych trenerów?


Udostępnij na Udostępnij na

Kiedy spojrzymy na jego liczby w przekroju całej kariery, nie ujrzymy niczego, co by się rzucało w oczy. W ponad 120 występach w Serie A zdobył trzy bramki i zaliczył dziewięć asyst. Wielu piłkarzy grających na jego pozycji takie liczby zalicza w ciągu jednego sezonu. Weźmy chociażby na tapet letni nabytek Napoli, Di Lorenzo. Prawy obrońca w zeszłym sezonie zdobył pięć goli, do których dodał trzy asysty. Przypomnijmy, że to był jego pierwszy sezon w Serie A, do tamtej pory nawet nie powąchał murawy we włoskiej elicie. Jakby tego było mało, zawodnik bardziej przeszkadza, niż pomaga w formacji defensywnej, o czym przekonał się między innymi w meczu przeciwko PSG. Wtedy jego kolega z zespołu, Kalidou Koulibaly, użył go jako popychadła.

O krok od Milanu

Natomiast co ciekawe, nie tylko nowi trenerzy Napoli nabierają się na Portugalczyka. Latem bardzo głośno mówiło się o jego odejściu. Zainteresowanie lewym obrońcą wyrażały między innymi AS Roma i AC Milan. Nawet otwarcie o zainteresowaniu ze strony tych ekip pod koniec maja mówił agent Portugalczyka w wywiadzie dla Radio Marte:

– Zamiarem jest zabranie z Neapolu Elseida Hysaja i Mario Ruiego. Portugalczyk przez te dwa lata zrobił wiele ważnych rzeczy, które zostały umniejszone i to mnie boli, ponieważ chciałbym go widzieć przez kolejny rok w Napoli. Myślę, że Napoli nie znajdzie lepszego obrońcy od Mario Ruiego. Jednak nie brakuje zespołów chętnych na niego. AS Roma, AC Milan, Torino, ale również i za granicą. Gra w Benfice jest marzeniem Mario – powiedział w radiu Mario Guifreddi.

Po takich słowach agenta trudno było myśleć o tym, że Rui zostanie na Stadio San Paolo. Jego agent otwarcie mówił o odejściu piłkarza i zainteresowaniu innych klubów. Jednak z czasem sprawy zaczęły się komplikować. Milan sprowadził na lewą obronę Theo Hernandeza, a Napoli wciąż nie kupiło lewego obrońcy, który miałby zastąpić Portugalczyka. Tak też ten wyszedł w pierwszym składzie przeciwko Fiorentinie. U Ancelottiego, który jeszcze nie tak dawno mówił, że Rui nie jest zawodnikiem pasującym do jego koncepcji, rozpoczyna sezon jako podstawowy lewy obrońca.

Nowy sezon, stary Rui

Pewne rzeczy jednak w życiu się nie zmieniają. Tak samo jak nie zmienia się Mario Rui. Portugalczyk wciąż jest jednym z najsłabszych, o ile na najsłabszym punktem Napoli. Niestety, z takim zawodnikiem na boku obrony trudno myśleć o zdobywaniu trofeów.

Nawet fakt, że Faouzi Ghoulam przepracował okres przygotowawczy, nie zmienił pozycji Portugalczyka w hierarchii lewych obrońców. A kto wie, może Carlo Ancelotti i zarząd klubu uwierzył do tego stopnia w słowa agenta o niebywałej sile Portugalczyka, że stwierdzili, że taki talizman musi zostać w stolicy Kampanii? Jedno jest pewne. Jeżeli Mario Rui będzie w tym sezonie grał tak jak w poprzednim, a zwłaszcza jak w meczu przeciwko Arsenalowi, przyprawi wielu kibiców Napoli o siwe włosy i palpitację serca.

Deficyt na lewej obronie

Jednak co by nie mówić, deficyt na lewej obronie w Napoli wciąż nie został rozwiązany. Jedynymi nominalnymi lewymi obrońcami w kadrze Carlo Ancelottiego są Faouzi Ghoulam i Mario Rui. Algierczyk natomiast po kontuzji jest cieniem samego siebie i nie potrafi wnieść nic pożytecznego czy pozytywnego do gry zespołu. Momentami przypomina on mniej pokraczną i zabawną wersję portugalskiego zawodnika.

Ghoulam pod koniec 2017 roku zerwał więzadła krzyżowe i powrót do gry w pierwszym składzie Napoli zajął mu ponad 400 dni. Taki rozbrat z grą w piłkę musiał zaboleć i mocno wpłynąć na postawę Algierczyka. Niestety, zawodnicy po zerwaniu więzadeł często nie wracają do formy prezentowanej przed kontuzją, a nawet są zmuszeni po pewnym czasie odwiesić buty na kołku. Miejmy nadzieję, że w przypadku Ghoulama nie będzie tak samo i po przepracowaniu okresu przygotowawczego lewy obrońca wróci na właściwe tory.

Dodatkowo Napoli nie szykuje się do sprowadzenia nowego zawodnika na pozycję lewego obrońcy. Latem głośno mówiono o sprowadzeniu Kierana Tierneya, jednak Szkot ostatecznie wybrał stołeczny Arsenal. Po cichu spekulowano również o możliwości sprowadzenia młodzieżowego reprezentanta Włoch, Luki Pellegriniego. Natomiast ten ostatecznie trafił do Juventusu w wyniku wymiany na linii Roma – Juventus. W drugą stronę powędrował Leonardo Spinazzola. Jednak po tej wymianie Juventus błyskawicznie wypożyczył byłego piłkarza AS Roma do Cagliari, w którym spędził ostatnie bardzo dobre dla niego pół roku.

Cały Mario Rui na jednym filmiku

Gdybym miał komuś pokazać jeden filmik idealnie obrazujący grę Mario Ruiego, byłby to poniższy klip. Ta akcja swego czasu przeszła do historii piłkarskiego internetu i była obiektem drwin i szydery. Jednak nie ma się czemu dziwić. Kolega z zespołu Ruiego, Kalidou Koulibaly, potraktował Portugalczyka jak popychadło i musiał go pchnąć, aby ten nadążył za Kylianem Mbappe.

Kiedy Kylian już dawno minął lewego obrońcę i ściął do środka, ten wciąż pozostawał w bocznym sektorze boiska. Pociąg o nazwie Kylian Mbappe dawno odjechał ze stacji, natomiast Portugalczyk wciąż stał na peronie z nadzieją, że uda mu się go dorwać. Cały Mario Rui. Jednak miejmy nadzieję, że były obrońca Empoli w tym sezonie wskoczy na wyższy poziom. Co prawda szanse są na to znikome, natomiast trzeba mieć nadzieję, że zamiast oglądać kompilację z jego wpadkami, będziemy mogli się zachwycać jego udanymi zagraniami i wyłączaniem z gry kolejnych skrzydłowych. Zarówno Portugalczyk, jak i Napoli potrzebują jego udanego sezonu niczym tlenu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze