Lwy Atlasu znów ryczą


Pewne przysłowie mówi: „Uważaj na lwa, który nie siedzi w klatce”. Cóż, ostatni rywale reprezentacji Maroka mogli się przekonać o jego prawdziwości. Marokańczycy opuścili już dwa Mundiale z rzędu i są zdeterminowani, aby to się nie powtórzyło. Dumę lwom przywrócił francuski trener Henri Michel. Przekształcił ich w zespół, którego wszyscy w Afryce powinni się bać.


Udostępnij na Udostępnij na

„Jesteśmy w stanie zorganizować grupę ponad 20 piłkarzy, którzy bez problemów dopasowali się do naszego stylu gry. Mieliśmy ostatnio bardzo udany okres.”, twierdzi Michel. W dwóch meczach towarzyskich rozegranych na przestrzeni kilku dni listopada Marokańczycy pokazali, co potrafią. Najpierw na trudnym terenie Stade de France zremisowali 2:2 z reprezentacją Francji. Potem z bagażem trzech bramek odprawili zawsze mocny Senegal.

Te dwa mecze są najlepszym odzwierciedleniem wiatru przemian, który wieje nad marokańską piłką od czasu, gdy selekcjonerem reprezentacji został wspomniany Francuz. Spotkania z Francją i Senegalem oraz październikowa wygrana 2:0 nad Namibią sprawiły, że Maroko w światowym rankingu awansowało na miejsce 39 – to spory awans, zwłaszcza, że jeszcze nie tak dawno temu byli na pozycji 48 w tymże zestawieniu.

Michel czuje się jak w domu

Tę przemianę w reprezentacji z północnej Afryki w głównej mierze można zawdzięczać człowiekowi, który zna plusy i minusy marokańskiej piłki. Henri Michel trenował już Lwy Atlasu w latach 1995-2000, zaś w sezonie 2003/04 był szkoleniowcem lokalnego klubu Raja Casablanca, a więc można rzec, że futbol i piłkarzy z Maroka zna od podszewki.

„Mam szczęście prowadzić teraz kilku zawodników, którzy grali w mojej kadrze na Igrzyskach Olimpijskich w Sydney.”, twierdzi. Zresztą oprócz wiedzy na temat lokalnego futbolu, Michel posiada również inną zaletę. Prowadził już cztery reprezentacje w finałach Mistrzostw Świata: Francję w 1986, Kamerun w 1994, Maroko w 1998 i rok temu Wybrzeże Kości Słoniowej.

To bogactwo doświadczeń może podziałać na piłkarzy z Maroka, którym nie powiodło się w poprzednich eliminacjach, kiedy przegrywając z Tunezją, stracili szanse na awans. Jak tylko człowiek, który doprowadził Francuzów do Mistrzostwa Europy 1984 po raz kolejny objął pieczę nad Lwami Atlasu, zdecydował, że Marokańczycy muszą powrócić do podstaw. „Powiedział, że musimy grać dla dobra kraju, respektować innych zawodników i sztab szkoleniowy, a wyniki przyjdą z czasem.”, opowiada napastnik Girondins Bordeaux, Marouane Chamakh.

Pierwsze oznaki poprawy przyszły w rozgrywanych kolejno 16 i 21 listopada meczach towarzyskich z Francją i Senegalem. Lwy Atlasu nie tylko pokazały umiejętności gry w ofensywie, lecz również poprawili defensywę, stosowanie się do wyznaczonej taktyki i grę zespołową. Widać, że treningi Michela poprawiają wszystkie aspekty, co do których miał zastrzeżenia w stosunku do niektórych podopiecznych.

Ligue 1 pełna talentów

Maroko może liczyć nie tylko na ogrom doświadczenia selekcjonera, lecz również na liczbę dobrych graczy, występujących w dobrych klubach z Europy, zwłaszcza we Francji. Więcej niż połowa składu z meczów z Francją i Senegalem ma za sobą doświadczenie z Ligue 1, a część z nich jest wychowankami dobrych piłkarskich akademii z tego kraju.

Również większa część podstawowej jedenastki bardzo mocno związana jest z ligą francuską. Kapitan reprezentacji, Abdelslam Ouaddou obecnie okupuje piątą pozycję w Ligue 1 z Valenciennes. Z kolei Moncef Zerka, Michael Chretien i Youssouf Hadji wraz z kolegami z Nancy próbują wyrwać tytuł Lyonowi. Na trzeciej pozycji mamy Girondins Bordeaux z Marouane Chamakhem, który jest podstawowym ich napastnikiem od czasu, gdy powrócił do formy.

Obecna postawa Lwów Atlasu czyni ich jednym z faworytów rozgrywanego w styczniu w Ghanie Pucharu Narodów Afryki, jednak wyjście z grupy, w której są jeszcze nieobliczalna Gwinea oraz gospodarze, którym zazwyczaj pomagają nawet ściany, do najłatwiejszych nie będzie należało. „Wszyscy wiedzą, jakie ciężkie są warunki do gry i klimat w Afryce.”, mówi Michel. „Jednak jeśli przejdziemy pierwszą rundę, będziemy na dobrej drodze do osiągnięcia czegoś znaczącego.”

Jednak turniej rozgrywany w Ghanie ma być tylko przetarciem przed prawdziwym wyzwaniem, jakim będą eliminacje do Mistrzostw Świata 2010. „Maroko nie grało na dwóch ostatnich Mundialach, więc tym, o czym naprawdę marzymy, jest awans do turnieju w RPA.”, mówi Michel. Patrząc na ostatnie wyniki Lwów Atlasu, nie należy się spodziewać niczego innego.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze