Powyżej 34. roku życia już mało który zawodnik dotrzymuje kroku pierwszej drużynie lub otrzymuje komplet minut w jakimkolwiek spotkaniu. Hiszpanie wysyłają takich do zakładu dla osób niekontrolujących czynności fizjologicznych, a Anglicy do MLS. Jest jednak człowiek, który tym regułkom zdaje się śmiać prosto w twarz i każdy wie, o kim teraz napiszę. Luca Toni w maju skończy 38 lat.
Wyceniany obecnie na 500 tysięcy euro w lipcu 2013 roku dołączył do klubu Hellas Verona (bez kwoty odstępnego), by w pierwszym sezonie zdobyć 20 bramek w 34 spotkaniach. W tym sezonie, w 27 spotkaniach, wpisał się na listę strzelców już piętnastokrotnie i nie zapowiada się, by na tym poprzestał. Zabójczo skuteczny egzekutor. Po prostu Grande Luca Toni. Udowodnił, że klasyczna „dziewiątka” nie musi dysponować skutecznym podaniem i może poruszać się w lekko wegetariańskim tempie. Wystarczy, że wiesz, kiedy i gdzie się odnaleźć.
Posiadanie niemal dwustu centymetrów wzrostu jest również atutem. Luca wygrywa insynktem. Dodatkowym zmysłem, który niezależnie od upływu lat pozwala zdobywać bramki, by zespół Gialloblu od 2013 roku skutecznie unikał spadku do Serie B. Trudno uwierzyć, ale Luca Toni w swojej już ponad dwudziestoletniej karierze seniorskiej grał dla około piętnastu zespołów. Pojawił się nawet krótki pieniężny epizod, chyba kryzys, występów w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Skupmy się jednak na bieżącym sezonie, w którym z biegiem czasu napastnik Verony zdaje się nabierać coraz szybszego tempa. Dzięki dobrym występom Włocha podopieczni Andrei Mandorliniego zajmują 15. lokatę, tuż nad swoimi miejscowymi rywalami, a w ostatnich spotkaniach zremisowali z AC Milan oraz odnieśli sensacyjne dwubramkowe zwycięstwo nad Napoli. Dolna część tabeli – niby nie ma się z czego cieszyć, jednak zauważmy, że Hellas nie jest jeszcze zespołem gotowym na walkę o jakiekolwiek trofea w Serie A. Jak to się stało, że w starciach z dwóch krańców tabeli zespół z niższego piętra sprawił taką niespodziankę? Marco Andujar kapitulował przed Tonim dwukrotnie. Diego Lopez raz. Jego obecną dyspozycję w tym sezonie, zaraz po uzyskaniu 10 goli, szkoleniowiec Hellas Verona podsumował następująco:
– Luca jest dla nas kluczowy, nawet nie będąc w swojej najlepszej formie. Ma doświadczenie i strzela gole. Mogę tylko powiedzieć: długiego życia, Luca Toni!
Jak on to robi? Według mnie jest tutaj jeden najważniejszy czynnik – właściwa percepcja w polu gry, która pozwala właściwie skanować zachodzące podczas meczu wydarzenia, w zależności od których zawodnik potrafi zidentyfikować pole, które powinien zająć. W prostym mechanizmie sportowym – percepcja, decyzja, wykonanie – Luca stał się ekspertem. Oprócz samego obserwowania piłki i przyjmowania pozycji w zależności od niej Toni zdobywa informacje o kryjących go przeciwnikach i wolnych przestrzeniach pomiędzy obrońcami, tak, by uciec im z pola widzenia.
http://i57.tinypic.com/iddp8p.jpg
https://vine.co/v/OVZnteXaLL5
Gdy Luca jest przy piłce, większość ekspertów pewnie stwierdza, że to dzięki warunkom fizycznym i sile ten zawodnik potrafi się przy niej skutecznie utrzymać. Ja twierdzę, że jest to atut wspierający. Czynnikiem ważącym jest jednak inteligencja. Wiedza na temat tego, którą przestrzeń piłki ochraniać oraz jak ukierunkować ciało, i w którym miejscu, tak by przeciwnik miał jak najdalszą odległość do piłki. Odległość, którą wyznacza zawodnik ustawiony pomiędzy przeciwnikiem a piłką. Nie chodzi jednak o sztukę dla sztuki, każdy kontakt z piłką Toniego jest przemyślany pod kątem korzyści dla zespołu. Często nawet przy podwojonym kryciu, utrzymując się przy piłce nogą dalszą od rywala, Luca stara się kierować grę na wolne pola, lub podając do wspierających go kolegów.
http://i62.tinypic.com/2qc3090.jpg
Możliwe, że jest to kwestia doświadczenia. Wszak każda wiedza pielęgnowana praktyką rośnie. Nieszczęśliwy będzie dzień, w którym kunszt Luki Toniego przestanie dostrajać włoskie boiska. Za nim nie przemawiają statystyki. Przemawia historia. Jedna, wielka, ponad dwudziestoletnia piłkarska przygoda olbrzyma z Pavullo nel Frignano. Long live Luca Toni!