LM: Włosi liczą na cud w Lombardii


Już w najbliższy wtorek poznamy ostatniego ćwierćfinalistę piłkarskiej Ligi Mistrzów 2007/2008. O awans do najlepszej ósemki mistrz Włoch – Inter Mediolan powalczy z pięciokrotnym triumfatorem Champions League i zeszłorocznym finalistą tych rozgrywek – Liverpoolem. Bliżej celu są goście z Anfield Road, którzy w pierwszym pojedynku wygrali 2:0, jednak Włosi nie tracą nadziei i liczą na powtórzenie cudu sprzed 48 lat.


Udostępnij na Udostępnij na

Rywalizacja pomiędzy Liverpoolem a Interem od początku zapowiadała się niezwykle pasjonująco i wzbudzała wielkie emocje. Pierwszy mecz nieco rozczarował, ponieważ pokazał kibicom, że mimo dominacji na rodzimych boiskach Inter nie jest jeszcze przygotowany na skuteczną walkę o najwyższe cele w europejskiej piłce. Przez prawie godzinę „Nerazzurri” musieli grać w osłabieniu (Marco Materazzi już w 31. minucie ujrzał czerwoną kartę. – przyp. aut.) i w całym meczu nie przeprowadzili żadnej akcji, która mogłaby podobać się kibicom. Ostatecznie 19 lutego br. na Anfield Road piłkarze Liverpoolu wygrali 2:0 i przed spotkaniem rewanżowym są zdecydowanymi faworytami do wywalczenia prawa gry w ćwierćfinałowej fazie Ligi Mistrzów.

Jutrzejszy mecz będzie wielkim sprawdzianem dla gospodarzy. Piłkarze Interu od dwóch lat nieprzerwanie „rozdają karty” w rodzimej Serie A, jednak ich krajowe rezultaty nie przekładają się na sukcesy na arenie międzynarodowej. Z pewnością jest to duży problem dla zespołu z San Siro, który na znaczące osiągnięcie w rozgrywkach europejskich czeka od dziesięciu lat. Po raz ostatni „Nerazzurri” byli na szczycie w 1998 roku, kiedy wywalczyli Puchar UEFA. Diametralnie inaczej wygląda sytuacja zawodników FC Liverpoolu, którzy na przestrzeni kilku ostatnich lat zostali swoistymi specami od wielkich wyników. Wrażenie musi robić fakt, że w ostatnich trzech edycjach „The Reds” aż dwukrotnie grali w finale Ligi Mistrzów, z czego raz w wielkim stylu wznieśli Puchar Europy na stadionie w Stambule.

W obu drużynach panują bardzo dobre nastroje po minionym weekendzie. Zarówno piłkarze Interu, jak i Liverpoolu wygrali swoje ligowe potyczki, pokonując na własnych stadionach odpowiednio Regginę Calcio 2:0 i Newcastle United 3:0. Na uwagę zasługuje przede wszystkim zwycięstwo Interu, który przerwał fatalną passę czterech meczów bez wygranej i znakomicie rozpoczął obchody 100-lecia klubu. Bardzo dobre recenzje również zebrali „The Reds”, którzy wręcz zmiażdżyli na Anfield walczące o utrzymanie w Premiership Newcastle. Wydaje się, że forma obu zespołów znacznie wzrosła po ostatnich kilku niepowodzeniach, co sprawia, że we wtorek na San Siro nie powinno zabraknąć emocji.

Szkoleniowcy obu zespołów nie mają zbyt wielu kłopotów kadrowych przed wtorkowym spotkaniem. Trener Interu – Roberto Mancini nie będzie mógł skorzystać z kontuzjowanego Christana Chivu i pauzującego za kartki Marco Materazziego. Do kadry czarno-niebieskich wracają natomiast Zlatan Ibrahimovic i Julio Ricardo Cruz, którzy znacznie wzmocnią linię ofensywną. Szczególnie dotyczy to szwedzkiego Zlatana, którego talent odkrył nie kto inny, jak Leo Beenhakker. Obecny selekcjoner reprezentacji Polski sprowadził Szweda do Ajaxu Amsterdam w 2001 roku i był to początek wielkiej kariery popularnego „Ibry”. Z kolei w zespole prowadzonym przez Hiszpana – Rafaela Beniteza z pewnością nie zobaczymy Daniela Aggera, Steava Finnana i Andrija Voronina, ale najprawdopodobniej do pierwszej jedenastki „The Reds” powróci Javier Mascherano.

Nie ulega wątpliwości, że Inter znajduje się „pod ścianą”. Podopieczni Roberto Manciniego muszą zmienić swój styl gry na bardziej ofensywny, bowiem to oni we wtorkowy wieczór powinni od pierwszych minut rzucić się do huraganowych ataków. W Mediolanie panują bojowe nastroje, lecz wszyscy zdają sobie sprawę, że o awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów będzie niezwykle trudno. Mimo wszystko fani w stolicy Lombardii wierzą, że we wtorkowy wieczór do ich piłkarskich idoli uśmiechnie się piłkarska fortuna. Ponadto, zagorzali kibice „Nerazzurri” liczą, że jutro powtórzy się piłkarski cud sprzed 48 lat. Wówczas w półfinale Pucharu Europy mediolański Inter wyeliminował z rozgrywek Liverpool, który w pierwszym meczu wygrał na Anfield 3:1, a w rewanżu uległ na San Siro 0:3. Jutrzejszego wieczoru przekonamy się, czy historia faktycznie lubi się powtarzać.

11.03.2008, San Siro, Mediolan, rewanżowy mecz 1/8 finału Ligi Mistrzów

Inter Mediolan (0)(2) FC Liverpool (godz. 20.45)

Komentarze
1145 (gość) - 16 lat temu

Powiem tak, Inter na pewno stać na zwycięstwo i
pewnie wygra, ale nie sądze, że bez straty gola. LFC
ma zbyt dobrych napastników, by w Mediolanie gola nie
strzelić, zwłaszcza, że w niesamowitym gazie jest
Fernando Torres.

Odpowiedz
Mateusz Ruchała (gość) - 16 lat temu

to ten mecz pokaże, czy ten Inter coś faktycznie
warty, czy tylko bije na głowę "takie sobie"
klubiki w Serie A

Odpowiedz
Krzysztof Mielczarek (gość) - 16 lat temu

Rozpocznę od moich wniosków dot. Serie A. W mojej
opinii Inter nie jest klubem, który zasługuje na
mistrzostwo Włoch. Być może narażę się teraz fanom
Nerazzurri, ale takie jest moje zdanie. Podopieczni
Roberto Manciniego w wielu spotkaniach grają bardzo
przeciętnie i często od porażki chronią ich "owiani
złą sławą" włoscy sędziowie lub po prostu szczęście.
Ponadto, zespół z San Siro nie gra efektownej piłki.
Taktyka ma zdecydowanie większa wartość niż finezja i
ofensywa. To sprawia, że na tle AS Romy lub
Fiorentiny, ekipa Interu wygląda...blado. Oceniając
wtorkowy mecz LM, to Inter jest raczej bez większych
szans na awans. Mówię tutaj jako wielki fan włoskiej
piłki, który jest zarazem wielkim realistą.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze