LM: Drogba reaktywacja


25 lutego 2009 LM: Drogba reaktywacja

W dzisiejszych meczach padło aż dziewięć bramek, z czego pięć zdobyli piłkarze Bayernu i tylko oni mają prawo się czuć ćwierćfinalistami obecnej edycji Ligi Mistrzów. Kibiców Chelsea musi cieszyć odrodzenie Didiera Drogby.


Udostępnij na Udostępnij na

Chelsea Londyn – Juventus Turyn

Początek meczu na Stamford Bridge, mimo głośnego dopingu kibiców Juventusu, należał do gospodarzy. Już w piątej minucie spotkania Salomon Kalou oddał pierwszy celny strzał na bramkę Gianluigiego Buffona. W jedenastej minucie sędzia Benquerenca nie dał się nabrać na teatralny upadek Didiera Drogby w polu karnym. Nie skończyły się jeszcze dyskusje na trybunach dotyczące „jedenastki”, a na londyńskim stadionie zapanowała radość. Złe wybicie Molinaro, piłka trafia do Salomona Kalou, który świetnym prostopadłym podaniem otworzył drogę do bramki Didierowi Drogbie. Dwunasta minuta i już 1:0 dla Chelsea. Reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej co chwila nękał Buffona. Próbował strzałów, jak nie nogą, to głową. W dwudziestej trzeciej minucie Juventus stworzył pierwszą klarowną sytuację bramkową. Alessandro Del Piero uderzył po długim słupku, ale na wysokości zadania stanął Petr Cech. Dalsza część pierwszej odsłony meczu toczyła się w większości na środku boiska. Zawodnicy obu drużyn starali się oddać celny strzał, ale niemal wszystkie z nich były blokowane lub bardzo niecelne. Prowadzenie Chelsea w pełni zasłużone.

Miroslav Klose (z lewej) i Luca Toni - zabójczy duet Bayernu Monachium...
Miroslav Klose (z lewej) i Luca Toni – zabójczy duet Bayernu Monachium… (fot. sportgate.de)

Druga część spotkania rozpoczęła się od mocnych strzałów Franka Lamparda i Pavla Nadveda. Z kolei w pięćdziesiątej trzeciej minucie znów w polu karnym padł Didier Drogba, a gwizdek arbitra milczał jak zaczarowany. Dalsza część meczu toczyła się pod znakiem walki. Wielokrotnie dochodziło do ostrych starć między zawodnikami, a im bliżej końca, tym bardziej dało się wyczuć nerwową atmosferę. Ostatecznie Chelsea wygrywa spotkanie, choć Juventus sprawił londyńczykom sporo kłopotów. Mimo wyniku pozytywnego dla „The Blues” walka na Stadio Olimpico w Turynie zapowiada się równie pasjonująco.

Villarreal – Panathinaikos Ateny

W drużynie „Koniczynek” od początku spotkanie rozpoczął Jakub Wawrzyniak. Jest to jedyny polski gracz z pola pozostający nadal w zespole grającym w Lidze Mistrzów. Pierwsza połowa była toczona w dość dobrym tempie. „Żółte łodzie podwodne” już od początki zaczęły niepokoić grecką defensywę. Pierwszy strzał Giuseppe Rossiego minął cel dość znacznie. Galinovicia próbował jeszcze zaskoczyć Eguren, ale też niecelnie. Kolejne strzały Rossiego i Ibagazy mijały bramkę. Panathinaikos był cofnięty i czekał na swą szansę z kontrataku. Grecy tylko raz zmusili do interwencji bramkarza Villarreal. Mimo to do przerwy nie padły żadne bramki.

W drugiej odsłonie do ataku znów rzucili się zawodnicy Villarreal. Strzały Cazorli i Rossiego znów nie znalazły się w siatce strzeżonej przez Galinovicia. Niespodziewanie to Panathinaikos objął prowadzenie, wprowadzając w konsternację kibiców na El Madrigal. W pięćdziesiątej dziewiątej minucie Diego Lopeza pokonał Giorgios Karagunis precyzyjnym strzałem sprzed pola karnego. Osiem minut później wprowadzonego na plac gry Roberta Piresa w polu karnym sfaulował Jakub Wawrzyniak. Z prezentu Polaka skorzystał Giuseppe Rossi i było 1:1. Wynik nie zmienił się już do końca spotkania i sprawa awansu nadal nie jest rozstrzygnięta.

Sporting Lizbona – Bayern Monachium

Sporting wreszcie awansował do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, ale los od razu skojarzył go z Bayernem Monachium. Niemcy uważani są za czarnego konia rozgrywek. Piłkarze Paulo Bento wyszli na boisko bardzo umotywowani. W początkowych minutach nie było u nich widać strachu i zaczęli nawet nieśmiało atakować. Bayern się znakomicie bronił i pozwolili na jeden niegroźny strzał w światło bramkę. Monachijczycy byli cofnięci i cierpliwie czekali na swą szansę. I doczekali się. W czterdziestej drugiej minucie nieporozumienie Tonela i Polgi bez skrupułów wykorzystał Franck Ribery i nie dał najmniejszych szans Tiago. Pierwsza połowa to typowo piłkarskie szachy.

Druga połowa rozpoczęła się podobnie jak pierwsza, choć szybciej kontrolę nad meczem przejęli Monachijczycy. W pięćdziesiątej drugiej minucie było już praktycznie po meczu. Dośrodkowanie z prawej strony, Massimo Oddo trafia do Toniego, który trąca piłkę głową i stojący na pograniczu spalonego Miroslav Klose wpakował piłkę do siatki. Ten gol kompletnie załamał Portugalczyków. Po kolejnych pięciu minutach było już 0:3. Faulowany w polu karnym został Philipp Lahm, a „jedenastkę” na gola zamienił niezawodny Franck Ribery. Wydawało się, że to koniec popisów strzeleckich na stadionie Jose Alvarade. Nic bardziej mylnego. W osiemdziesiątej czwartej minucie, po dośrodkowaniu Ze Roberto, Luca Toni znalazł się tam gdzie być powinien i głową pokonał Tiago. Końcowym akordem meczu był drugi gol włoskiego napastnika. Bayern może być niemal pewny awansu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Nikt nie ma złudzeń, że Sporting nie ma szans się podnieść po porażce 0:5.

Właściwie tylko w jednym meczu obecnej edycji Ligi Mistrzów sprawa awansu jest już rozstrzygnięta. Reszta zespołów musi powalczyć o przepustkę do dalszej rundy już za dwa tygodnie. Czekamy ze zniecierpliwieniem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze