ŁKS walczył do końca. Co łodzianom może dać wygrana z Koroną?


Po kiepskim początku rozgrywek ełkaesiacy w końcu zdobyli trzy punkty

5 sierpnia 2023 ŁKS walczył do końca. Co łodzianom może dać wygrana z Koroną?
Łukasz Grochala/Cyfrasport/ŁKS Łódź

Po pierwszych dwóch kolejkach nowego sezonu nie brakowało ekspertów, którzy już teraz postawili krzyżyk na piłkarzach ŁKS-u. W piątkowy wieczór podopieczni Kazimierza Moskala odpowiedzieli swoim krytykom w najlepszy sposób. Ełkaesiacy zagrali bardziej pragmatycznie niż w dwóch poprzednich spotkaniach, a co najważniejsze – walczyli o wynik do samego końca. Łodzianie zwycięskiego gola zdobyli w 99. minucie.


Udostępnij na Udostępnij na


Dwie kolejne przegrane, w tym jedna z innym beniaminkiem. Plaga kontuzji w zespole (w piątek zabrakło w meczowej kadrze czterech podstawowych zawodników). Dziurawa defensywa (pięć straconych goli w dwóch meczach). A do tego z tyłu głowy przykre wspomnienia z poprzedniej kadencji Kazimierza Moskala w ekstraklasie (seria ośmiu kolejnych przegranych). Mimo że to początek sezonu, ŁKS przystępował do piątkowego starcia z Koroną z nożem na gardle. Najwięksi sceptycy oczyma wyobraźni widzieli kolejną przegraną łódzkiego klubu, która mogłaby mieć kolosalny wpływ na morale zespołu. A w perspektywie jeszcze zbliżające się derbowe spotkanie z Widzewem…

ŁKS – Korona. Ligowy dżemik dla koneserów

Jeśli się przełamywać, to właśnie w takich momentach. A najlepiej w okolicznościach, w jakich zrobił to ŁKS. Nie będziemy czarować, że w piątek ełkaesiacy stworzyli z Koroną piękne widowisko. Przez ponad 80 minut było to spotkanie, które mogło zadowolić jedynie prawdziwych koneserów PKO Ekstraklasy. Długimi momentami gra toczyła się w środku pola, oba zespoły nie stwarzały sobie zbyt wielu dogodnych sytuacji. Najbardziej było to widoczne w statystykach celnych strzałów. W pierwszej połowie ŁKS wykorzystał w zasadzie jedyną dogodną okazję, którą wykreował (rzut karny na gola zamienił Ramirez).

ŁKS (prawie całkiem) inny niż zwykle. Przypadek? Nie sądzę

Wydaje się nam jednak, że w takiej, a nie innej grze łodzian nie było przypadku. Przyzwyczailiśmy się, że ŁKS pod wodzą Kazimierza Moskala prezentuje się efektownie, ale mało efektywnie. Tym razem wyglądało to inaczej. Piłkarze z Łodzi skupili się w pierwszej kolejności na defensywie, co do której w ostatnim czasie było najwięcej zastrzeżeń. Opinie te zresztą potwierdziły zmiany w składzie dokonane przez Moskala. Trener gospodarzy wymienił aż trzech z czterech defensorów w porównaniu z ostatnim spotkaniem ligowym. I faktycznie, para stoperów Flis – Louveau prezentowała się lepiej od duetu Marciniak – Nacho z pierwszych dwóch kolejek. Nie zmienia to jednak faktu, że to właśnie debiutujący w ŁKS-ie Francuz sprokurował rzut karny, który Korona zamieniła na wyrównującą bramkę na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry.

Bramka last minute Tutyskinasa

Gdyby był to zatem „zwyczajny” mecz ŁKS-u, łodzianie – do czego zdążyli nas już przyzwyczaić – straciliby pewnie trzy punkty na własne życzenie. Ale tym razem piłkarze z Łodzi pokazali coś, czego zabrakło w poprzednich spotkaniach. W pierwszych meczach sezonu utrata prowadzenia na tyle podłamywała łodzian, że ci nie potrafili już odpowiedzieć swoim rywalom. W piątek ŁKS zdołał jednak przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść w 99. minucie. I ta bramka last minute Tutyskinasa może mieć ogromne znaczenie w dalszej fazie sezonu z kilku względów.

Pozbyli się „klątwy Moskala”?

Przede wszystkim ełkaesiacy zdjęli z siebie „klątwę Moskala”. Niechlubna seria porażek z poprzedniej przygody z ekstraklasą do dziś wypominana jest w kryzysowych momentach szkoleniowcowi łodzian. Dziennikarze punktują trenera ŁKS-u, podkreślając, że nie był w stanie nic zmienić w grze „Rycerzy Wiosny” mimo kolejnych lekcji udzielanych przez rywali. Piątkowym zwycięstwem Moskal wytrąca argumenty z rąk swoich krytyków. „Patrzcie, potrafię wyciągać wnioski, możemy grać mniej efektownie, ale skutecznie” – może powiedzieć szkoleniowiec łódzkiej drużyny swoim oponentom, którzy wróżyli powtórkę z rozrywki.

Derby coraz bliżej. Jak zagra ŁKS?

Wygrana z Koroną to również większy komfort psychiczny ełkaesiaków przed prestiżowym pojedynkiem z lokalnym rywalem. Miejsce na dnie ligowej tabeli przed derbami nakładałoby na piłkarzy w biało-czerwono-białych barwach dodatkową presję. Zwycięstwo nad Widzewem byłoby w tej sytuacji niemal obowiązkiem, a ewentualna porażka sprawiłaby, że ŁKS naprawdę stałby się głównym kandydatem do spadku. Dzięki wygranej z drużyną z Kielc sytuacja jest o niebo lepsza. Oczywiście, kibice nadal będą oczekiwać zwycięstwa, ale ewentualny remis nie będzie oznaczał dla podopiecznych Kazimierza Moskala końca świata. Wygrana z Koroną w dość eksperymentalnym składzie to również dodatkowy ból głowy… u trenera Janusza Niedźwiedzia. W obliczu niedawnych problemów kadrowych ŁKS-u trudno dzisiaj przewidzieć, jak wyglądać będzie wyjściowa jedenastka na derby. Powrócą do składu liderzy zespołu z Fortuna 1. Ligi w postaci Pirulo i Nacho? A może Moskal postawi na tych, którzy wywalczyli komplet punktów?

Znaków zapytania w kontekście ŁKS-u jest więcej, ale jedno jest pewne. Piątkowe zwycięstwo „Rycerzy Wiosny” utwierdziło nas w przekonaniu, że walka o utrzymanie w PKO Ekstraklasie może być w tym sezonie bardzo ciekawa i nikogo nie należy przedwcześnie skreślać.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze