Na wyspach brytyjskich sezon dopiero się rozkręca. Za nami już większość meczy tej kolejki. W pierwszym spotkaniu Chelsea pewnie pokonała Burnley FC. Blisko sensacji było na Reebok Stadium, gdzie w ostatnich minutach zwycięstwo Liverpoolowi zapewnił Gerrard. Z sześciu spotkań, dwa zakończyły się rezultatem remisowym.
Czwartą kolejkę angielskiej Premier League rozpoczął mecz Chelsea Londyn z Burnley. Od samego początku spotkanie obfitowało w wiele niewykorzystanych okazji, głównie ze strony „The Blues”. Beniaminek Premiership też miał swoje okazje, jednak ekipa, która poradziła sobie już w tym sezonie z Manchesterem United, grała raczej pod dyktando gospodarzy.
Tuż przed przerwą gola do szatni strzelił Nicolas Anelka, który otrzymał znakomite podanie z prawej strony od Didiera Drogby. Tak jak piłkarze Chelsea skończyli pierwszą połowę, tak też rozpoczęli drugą, bowiem już w 47. minucie padła kolejna bramka dla drużyny z Londynu. Jej strzelcem był Michael Ballack, dla którego jest to drugie trafienie w tym sezonie. Asystował mu, przeciętnie grający w pierwszej części spotkania, Frank Lampard.
Trzecia bramka dla „The Blues” padła niewiele później, bo zaledwie pięć minut po trafieniu Niemca. W siatce tym razem piłkę zmieścił Ashley Cole, po bardzo efektownym uderzeniu. Dzięki tym trafieniom Chelsea wygrała czwarte ligowe spotkanie z rzędu i z kompletem punktów przewodzi tabeli.
West Ham nie poradził sobie w Bluckburn i mecz zakończył się wynikiem 0:0. Londyńczycy zagrali raczej przeciętne spotkanie i będą musieli zadowolić się podziałem punktów.
Bliscy sprawienia sensacji, po raz kolejny byli piłkarze Liverpoolu, którzy wygrali na wyjeździe 3:2 z Boltonem. Mecz ten jednak nie układał się po myśli Rafy Beniteza. Jego podopieczni bramkę stracili w 33 minucie. Co prawda jeszcze przed przerwą Johnson zdołał doprowadzić do remisu, jednak „The Reds” remisowali zaledwie podczas pobytu w szatni. Zaraz po przerwie do siatki trafił Cohen i było 2:1. Piłkarze Liverpoolu grali bardzo chaotycznie, jednak czerwona kartka, którą zobaczył Davis, spowodowała, że Bolton przestał grać ofensywnie. Po pewnym czasie stan meczu wyrównał Fernando Torres, a na siedem minut przed końcem regulaminowego czasu gry do siatki trafił Gerrard.
W innym spotkaniu Stoke pokonał Sunderland, a zwycięską bramkę na 1:0 jeszcze w pierwszej połowie strzelił Kitson.
Ciekawie było we wschodnim Londynie, gdzie Tottenham do ostaniego gwizdka walczył o trzy punkty. Wynik spotkania otworzył dopiero w 72 minucie Crouch. Parę chwil później wyrównał zawodnik Birmigham. Dopiero w doliczonym czasie gry na 2:1 strzelił Lennon i dzięki temu londyńska ekipa uratowała trzy „oczka”.
Wolverhampton na własnym stadionie zremisował z Hull City, 1:1. Bramkę dającą „Wilkom” remis, strzelił Stearman.
Za nami więc pierwsze pięć meczy, czwartej kolejli angielskiej Premier League. Obyło się w nich bez niespodzianek, nastąpiła natomiast zmiana na pozycji lidera, którą przynajmniej do przyszłego weekendu zajmować będzie londyńska Chelsea.
W dniu dzisiejszym przed nami jeszcze szlagier Manchester United – Arsenal Londyn. Jutro swoje mecze zagrają m.in Manchester City, Everton i Aston Villa.
anglia jest DO ODBYTU tak samo jak piłka nożna.
Chelsea Londyn rządzi dzięki C.Ancelottiemu!!!
Bramki że palce lizać! Ogólnie mecz toczony w
bardzo szybkim tempie, miłym dla oka ;)
Brawa dla Boltonu. Raczej nikt nie oczekiwał po nich
cudów w tym spotkaniu, ale było o krok od
niespodzianki. Piękna bramka Gerrarda, coś
wspaniałego. Ale Steven już nas przyzwyczaił do
takich goli ;)
Zaskoczony byłem, kiedy ujrzałem czerwoną kartkę
dla jednego z zawodników Boltonu. Tzn. drugą
żółtą, czyli już czerwoną. Wg mnie nie było
mowy o faulu, a nawet jeśli to nie na kartkę.
Słusznie zrobił ukarany zawodnik protestując
przeciwko sędziemu.
Czerwień się kompletnie nie należała, arbiter
dał się nabrać na symulowanie (ostatnio dosyć
często nurkującego) Lucasa.
Jako wieloletni kibic LFC powinienem się cieszyć,
ale strasznie żal mi gościa, bo został
niesprawiedliwie ukarany...
Liverpool wreszcie wygrywa, ale znów powtarza się
zeszły sezon - zapowiadano mistrzostwo, a zaś
trzeba gonić czołówkę...