Faworyci wygrali zgodnie z planem i to po efektownej grze. Odradza sie powoli Steaua, która kilkakrotnie zagroziła bramce "Kanonierów" grając przed własną publicznością.
Najlepszą drużynę Rumunii z poprzedniego sezonu do walki z najbardziej rozpędzoną angielską drużyną tego sezonu poprowadził Massimo Pedrazzini. W składzie dokonał czterech zmian i przyniosło to oczekiwany skutek, bowiem Steaua momentami grała z Arsenalem jak równy z równym i może żałować jedne z wielu niewykorzystanych okazji w tamtym spotkaniu. Jednak również podopieczni Arsene’a Wengera popisali się fatalną skutecznością, w szczególności Adebayor i Fabregas, czyli dwójka największych bohaterów początku sezonu. Wyręczył ich powracający do wielkiej formy Robin van Persie, który w weekend zapewnił swoją bramką wygraną nad West Ham United, a we wtorek precyzyjnym strzałem wykończył akcję kolegów. Łukasz Fabiański oczywiście cały mecz spędził na ławce rezerwowych. Arsenal po dwóch meczach ma komplet punktów i raczej nikt nie wyobraża sobie, ażeby nie awansowali dalej. Z kolei Steaua Bukareszt musi się sporo napocić w walce o trzecią lokatę gwarantującą start w Pucharze UEFA.
A będzie to niezwykle ciężkie zadanie, bowiem Slavia Praga, mimo że przegrała z Sevillą 2:4 to postawiła Hiszpanom naprawdę ciężkie warunki. Podwójni zwycięzcy tak zwanego „Pucharu pocieszenia’ pokazali jednak, że jakikolwiek kryzys mają za sobą i nadal są drużyną światowej klasy. W ekipie Juande Ramosa nie zawiedli napastnicy. Każdy z nich trafił do siatki, łącznie ze sprowadzonym z PSV Arouną Kone, który wszedł na boisko w 64. minucie meczu, a zaledwie pięć minut później pokonał Martina Vaniaka.
Steaua – Arsenal 0:1
Van Persie (76)
Sevilla – Slavia 4:2
Kanouté (8), Fabiano (27), Escude (58), Arouna Koné (69) – Pudil (19), Kalivoda (90)