Liga Mistrzów: Grupa C


Hiszpańska "Marca" zaprosiła kibiców na "imprezę odbywającą się na Santiago Bernabeu" i był to przysłowiowy strzał w dziesiątkę. Na legendarnym stadionie w Madrycie, kibice mieli okazję obejrzeć znakomite widowisko, w którym Real pokonał niezwykle ambitny i przede wszystkim bardzo dobrze grający Oyimpiakos 4:2. Tylko u nas obszerna relacja z tego spotkania!


Udostępnij na Udostępnij na

„Zapraszamy na imprezę, która odbędzie się dziś na Santiago Bernabeu – głównym uczestnikiem zabawy będzie Robinho.” – to słowa z dzisiejszego dziennika „Marca”, który w ironiczny sposób komentował ostatnie, poza boiskowe wyczyny Brazylijczyka. Okazało się, że stwierdzania hiszpańskich dziennikarzy stały się prawdą. Faktycznie, na Santiago Bernabeu kibice obejrzeli niebywałą „imprezę”, na której głównym „wodzirejem” był Robinho. Pytanie tylko, czy teraz dziennik „Marca” nie będzie specjalizował się także w przewidywaniu przyszłości? Moje przypuszczenia zostawmy na boku i wróćmy do dzisiejszego pojedynku. W przedmeczowych zapowiedziach, oczywiście już tych bardziej poważnych, można było przeczytać, że Olympiakos przyjedzie do Madrytu odbyć ciężką lekcję piłki nożnej, po której będzie się bardzo trudno pozbierać. Nic bardziej mylnego, choć rzeczywiście przypuszczenia fanów „Królewskich” sprawdziły się w pierwszych fragmentach dzisiejszej konfrontacji. Podopieczni Bernda Schustera w niezwykle efektowny sposób rozpoczęli dzisiejszy mecz, bowiem już w 2. minucie wszyli na prowadzenie. Do siatki przyjezdnych trafił Raul, który bez najmniejszych problemów dobił uderzenie van Nistelrooya i zdobył swoją pięćdziesiątą ósmą bramkę w europejskich pucharach. 

Wydawało się, że „Królewscy” pójdą za ciosem i pokuszą się o wyrównanie wczorajszego rekordu Arsenalu Londyn, który pokonał na własnym boisku Slavię Praga aż 7:0. Ambitne plany gospodarzy zostały pokrzyżowane już w 7. minucie przez Luciano Gallettiego, który perfekcyjnie wykorzystał podanie Pedraga Djordjevicia. Kapitan mistrzów Grecji popisał się znakomitą asystą, ogrywając w łatwy sposób Michela Salgado. W 13. minucie nawet najwierniejsi fani Olympiakosu zwątpili w możliwość wywiezienia z Madrytu korzystnego wyniku. Obrońca gości – Vassilios Torossidis otrzymał czerwoną kartkę za faul na wychodzącym na czystą pozycję van Nistelrooyu. Już kilka sekund później Real mógł po raz drugi objąć prowadzenie, lecz futbolówka po strzale Gutiego minimalnie minęła słupek bramki strzeżonej przez Nikopolidisa. Mimo liczebnej przewagi zespół Realu Madryt nie posiadał inicjatywy. Gra była niezwykle wyrównana, a piłkarze gości nie koncentrowali się jedynie na poczynaniach defensywnych i bardzo często przeprowadzali zaskakujące ataki ofensywne. Jeden z nich mógł zakończyć się nawet golem, lecz piłka po potężnym strzale Lua Lua minęła bramkę mistrzów Hiszpanii. Przewaga gospodarzy zarysowała się dopiero od 30. minuty. Najpierw Raul bardzo groźnie dośrodkował w lewej flanki, a chwilę później sędzia boczny popełnił poważny błąd, sygnalizując pozycję spaloną van Nistelrooya po prostopadłym zagraniu Gutiego. W 32. minucie przed szansą stanął Marcelo, jednak uderzenie brazylijskiego defensora Realu obronił goalkeeper przyjezdnych. Pięć minut później z rzutu wolnego dośrodkował Sneijder, lecz ani Sergio Ramos, ani Raul nie potrafili skutecznie uderzyć na bramkę gości z Grecji.

Druga połowa rozpoczęła się od wielkiej sensacji. W 47. minucie Pedrag Djordjevic precyzyjnie dośrodkował w pole karne na nogę Julio Cesara, a ten pięknym wolejem pokonał Ikera Casillasa. Zdziwienie, szok, konsternacja – te trzy słowa znakomicie opisują sytuację panującą na Santiago Bernabeu. Real przegrywał z Olympiakosem, który od 13. minuty grał w „dziesiątkę”. Wprawdzie „Królewscy” w kolejnych fragmentach meczu osiągnęli ogromną przewagę, to nie mogli poradzić sobie z dobrze spisującym się między słupkami Nikopolidisem. Zawzięte dążenie do wyrównania sprawiło, że gospodarze byli narażeni na szybkie kontrataki gości. W 63. minucie Lua Lua mógł dobić mistrzów Hiszpanii, lecz trafił jedynie w boczną siatkę. Chwilę później z boiska zszedł Michel Salgado, który był najgorszym zawodnikiem Realu w dzisiejszym pojedynku. W 68. minucie fani” Królewskich” odetchnęli z ulgą, bowiem ich pupile doprowadzili do remisu. Sergio Ramos dośrodkował wprost na głowę Robinho, a ten bez najmniejszych kłopotów ulokował futbolówkę w greckiej bramce. Radość liderów tabeli Primera Division mogła trwać bardzo krótko. Olympiakos wyprowadził znakomitą kontrę, która w ostatniej chwili została zatrzymana przez defensora gospodarzy. W 75. minucie na placu gry pojawił się reprezentant Polski – Michał Żewłakow, który zastąpił z drużynie mistrza Grecji Raula Bravo. Minutę później Robinho „zatańczył brazylijską sambę” nad piłką, wielokrotnie przekładając nogi nad futbolówką. Jeden z defensorów Olympiakosu nie wytrzymał nerwowo i sfaulował Brazylijczyka w polu karnym. Arbiter główny nie miał wątpliwości i podyktował „jedenastkę”, której nie wykorzystał van Nistelrooy. Holender przeniósł piłkę wysoko ponad poprzeczką. Olympiakos „wrócił więc z dalekiej podróży” i już w 80. minucie mógł powalić Real „na deski”. Kolejna kontra Greków zakończyła się bardzo groźnym strzałem Djordjevicia, jednak uderzenie kapitana gości zostało z wielkim trudem obronione przez Ikera Casillasa. W 83. minucie wydawało się, że jest już po meczu, bowiem Robinho po raz kolejny błysnął geniuszem i pokonał Nikopolidisa. Mimo wszystko, Olympiakos nie zamierzał rezygnować i nadal walczył o wywalczenie chociaż jednego punktu. Mistrzowie Grecji w ostatnich fragmentach dzisiejszego spotkaniach stworzyli sobie kilka znakomitych okazji strzeleckich. Casillas dwukrotnie w instynktowy sposób obronił strzały Kovacevicia, a jedna z interwencji hiszpańskiego goalkeepera z pewnością będzie kandydowała do tytułu parady roku. Już w doliczonym czasie gry przyjezdni z Półwyspu Bałkańskiego „postawili wszystko na jedną kartę”, co bezlitośnie wykorzystali gospodarze. Znakomicie grający Robinho obsłużył wprowadzonego w drugiej połowie Balboę, a ten ze stoickim spokojem ustalił wynik meczu na 4:2.

Dzisiejszy pojedynek na Santiago Bernabeu stał na bardzo wysokim poziomie. Z pewnością drużyna Olympiakosu zaprezentowała się dziś z bardzo dobrej strony i śmiem nawet twierdzić, że mistrzowie Grecji zasłużyli na remis. Kto wie, jak potoczyłyby się losy pojedynku, gdyby goście z Grecji przez pełne dziewięćdziesiąt minut grali w jedenastu. Każdy jednak wie, że gdybać można zawsze. Nie ulega jednak wątpliwości, że podopieczni Taksa Lemonisa pokazali charakter i ogromną ambicję. Bohaterem meczu był dziś z pewnością Robinho. Brazylijczyk zdobył dwie bramki, zaliczył asystę, a także wywalczył rzut karny, który został ostatecznie zmarnowany przez kolegę z zespołu. Przyznacie, że jak na jedno spotkanie, to bilans reprezentanta Brazylii wygląda bardzo imponująco. Ponadto, ofensywny pomocnik Realu grał dziś z pasją i finezją, kilkakrotnie prezentując „zapierające dech w piersiach” sztuczki techniczne. „Ręce same składały się do oklasków”! Z pewnością kibice wybaczą Robinho jego ostatni dyskotekowy wybryk. Zresztą, jeśli Brazylijczyk ma być w takiej formie nawet po imprezach, to niech się chłopak bawi. Byle tylko nie odbiła mu „sodówka”, bo wtedy może być problem. 

Werder Brema – Lazio Rzym

Pierwsze zwycięstwo w obecnych rozgrywkach Ligi Mistrzów wywalczyli piłkarze Werderu Brema. Niemiecki klub pokonał na własnym boisku, znajdujące się w dołku formy Lazio Rzym 2:1. Gospodarze uzyskali prowadzenie w 28. minucie, kiedy do siatki przyjezdnych z Włoch trafił Sanogo. W 54. minucie Werder był już praktycznie pewny wygranej, bowiem na 2:0 podwyższył Hugo Almeida. Goście ze stolicy Italii odpowiedzieli jedynie kontaktową bramką, której autorem był Manfredini. Podopieczni Delio Rossiego w ostatnich minutach przejęli inicjatywę, lecz nie mogli znaleźć skutecznej recepty na dobrze spisującą się defensywę Bremeńczyków.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze