Nad morzem zaczyna być znowu bardzo nerwowo. Lechia Gdańsk w rundzie rewanżowej spisuje się fatalnie, a w sobotni wieczór przegrała na własnym stadionie 1:3 z Radomiakiem Radom. Była to druga porażka z rzędu, w jeszcze gorszym stylu, niż miało to miejsce w Kielcach. To powoduje, że "Biało-zieloni" już niedługo mogą wrócić do strefy spadkowej. Słaba postawa drużyny sprawia, że posada Marcina Kaczmarka według nowych doniesień wisi na włosku.
Przed tym spotkaniem w lepszym położeniu był Radomiak Radom. Zespół prowadzony przez Mariusza Lewandowskiego w tym roku jeszcze nie przegrał, a dodatkowo nie stracił nawet gola. Problemy jednak były w formacji ofensywnej. Zero z tyłu, ale tylko jeden gol strzelony – u siebie ze Stalą Mielec. Odpowiednie ułożenie gry defensywnej pozwalało jednak na to, by zacząć pracować nad tym, co nie do końca funkcjonuje, i to miało przynieść efekty właśnie w Gdańsku.
Gospodarze tego spotkania mieli za to spory niedosyt po tym, co wydarzyło się w Kielcach. Złe wejście w mecz z Koroną, a następnie gra ponad pół godziny w przewadze jednego zawodnika i między innymi zmarnowana sytuacja Michała Nalepy. Styl gry od początku rundy pozostawiał wiele do życzenia. Jedno szczęśliwe zwycięstwo z Wisłą Płock u siebie na moment nieco zamazywało pogłębiające się problemy. Mecz u siebie mógł się jednak stać dobrą odskocznią.
Konkretny Radomiak w pierwszej połowie
Tylko na początku spotkania Lechia Gdańsk sprawiała wrażenie drużyny w miarę poukładanej. Była próba przejęcia inicjatywy, przez co Radomiak trochę mniej miał piłkę przy nodze. Nie dawało to jednak gospodarzom wielkiego pożytku, gdyż poza Kevinem Friesenbichlerem w ofensywie wielkiej ruchliwości nie było. Zgoła odmiennie z ruchliwością było w drużynie gości. Przyjezdni bardzo szybko potrafili wychodzić z kontratakami, mądrze przenosząc ciężar gry na boczne strefy boiska. O wiele łatwiej atakowało im się ich prawą stroną, widząc niezbyt pewne wejście w mecz Rafała Pietrzaka.
W taki właśnie sposób Radomiak otworzył wynik spotkania w 21. minucie, korzystając z fatalnego wyprowadzenia piłki przez Michała Nalepę. Piłkę po prawej stronie otrzymał Lisandro Semedo i mając ogrom wolnego miejsca, zdołał idealnie dośrodkować na głowę Leonardo Rochy, który bez problemu wykończył tę akcję. Można się tylko zastanawiać, dlaczego za rozegranie akcji Lechii musiał się brać właśnie Nalepa i to w rejonach środkowej strefy boiska.
21' ⚽ Leonardo Rocha po raz pierwszy w barwach Radomiaka! 😍#LGDRAD 0:1
LIVE ➡️ https://t.co/dDHNu81WhC#GramyRazem | @_Ekstraklasa_ | @Grupa_Enea pic.twitter.com/B6t73cQh57
— RKS Radomiak Radom (@1910radomiak) February 25, 2023
Stracona bramka kompletnie rozbiła zawodników Lechii. Ewidentnie było widać, że jakiś plan – o ile taki istniał, został zniszczony i ich próby zaatakowania rywala były coraz bardziej chaotyczne. Najwięcej piłek otrzymywał na lewej stronie Ilkay Durmus, ale jego dośrodkowania niewiele wnosiły. Radomiak za to konsekwentnie robił swoje i jeszcze przed przerwą zdołał zadać drugi cios. Po rzucie rożnym w sporym zamieszaniu w polu karnym dużą przytomność zachował Dawid Abramowicz i mocnym uderzeniem nie dał szans Dusanowi Kuciakowi. Drużyna, która miała problemy ze strzelaniem goli, tym razem zdołała strzelić aż dwa w 41 minut. Lechia Gdańsk znalazła się w fatalnym położeniu przed drugą połową.
Radomiak jeden strzelony gol w 4 meczach tego roku. W Gdańsku luz, polot, ofensywka i dwie bramki przed przerwą. Biorąc pod uwagę fakt, że w tym roku nie stracili gola, piekielnie trudne zadanie przed Lechią #LGDRAD
— Jakub Treć (@KubaTrec) February 25, 2023
Szybki cios zamykający mecz
Dużo musiało się zmienić w grze gospodarzy. Dlatego też Marcin Kaczmarek postanowił od razu po przerwie wprowadzić aż trzech nowych zawodników – Marco Terrazzino, Dominika Piłę i Jakuba Kałuzińskiego. Być może to by coś dało, gdyby utrzymywał się wynik 0:2. Problem pojawił się jednak po kilku minutach, gdy Radomiak otrzymał rzut karny po przypadkowym, ale faulu Kevina Friesenbichlera na Dawidzie Abramowiczu. „Jedenastkę” pewnie wykorzystał Leonardo Rocha i rozwiał tym samym wszelkie marzenia Lechii o korzystnym wyniku.
W późniejszej, nieco śnieżnej aurze Lechia Gdańsk próbowała jakkolwiek odgryźć się rywalowi. Niestety dla nich, dojście do dogodnej sytuacji nadal sprawiało im duży problem. Gdy to się jednak raz udało, doskonałą sytuację w polu karnym zmarnował Dominik Piła. Młody skrzydłowy katastrofalnie uderzył futbolówkę, mając przed sobą tylko bramkarza. Piłka znalazła się wtedy chyba poza stadionem.
W końcówce spotkania do gospodarzy chociaż na moment tego wieczoru uśmiechnął się los. Wprowadzony nieco wcześniej Frank Castaneda sfaulował w polu karnym Łukasza Zwolińskiego, a ten pewnie wykorzystał rzut karny. Radomiak tym samym stracił pierwszego gola w tej rundzie, a dla Lechii było to trafienie na otarcie łez. Późniejsza próba pójścia za ciosem była tak skuteczna jak ich gra przez prawie cały mecz.
Lechia pikuje
Sytuacja w drużynie z Gdańska ponownie staje się mało ciekawa. Po tym, jak udało się wydostać ze strefy spadkowej, można było się spodziewać skoku mentalnego i systematycznej poprawy gry. Po przerwie zimowej jednak znowu coś zaczyna się psuć i z meczu na mecz postawa Lechii jest coraz słabsza. Można zauważyć zbyt zachowawcze nastawienie i trudności w zdominowaniu rywala. W teorii dosyć korzystny terminarz zamiast przynieść więcej spokoju, spowodował, że strefa spadkowa ponownie jest bardzo blisko.
Ostatnie dwa spotkania, czyli porażka w Kielcach i u siebie z Radomiakiem, pokazują idealnie, że to wszystko idzie w złą stronę. Zamiast zaliczać progres, Lechia Gdańsk wygląda coraz słabiej w wielu aspektach. Kilku zawodników jest totalnie bez formy, w środku pola jest regularnie duża wyrwa. Nawet strzelone w tej rundzie gole były dosyć szczęśliwe. Autorem wszystkich był Łukasz Zwoliński – dwa razy po dobitce i raz z rzutu karnego. Niestety, ale gra ofensywna w Lechii leży, skoro u siebie w piątek udało jej się oddać tylko trzy celne strzały.
Zmiana na ławce trenerskiej?
Co dalej może czekać Lechię? Tuż po meczu z Radomiakiem zaczęły się ogólne dywagacje, czy Marcin Kaczmarek powinien nadal prowadzić tę drużynę. Oliwy do ognia dodał także Tomasz Włodarczyk, który na Meczykach podał informację, że bardzo realna jest zmiana na ławce trenerskiej. Głównym kandydatem na następcę ma być podobno Łukasz Smolarow, czyli… od niedawna dyrektor sportowy Lechii.
W Gdańsku mówi się o zmianie trenera. W tygodniu w klubie pojawił się Adam Mandziara. Zespół może przejąć Łukasz Smolarow: https://t.co/RGGTtTRZBH
— Tomasz Włodarczyk (@wlodar85) February 25, 2023
Patrząc na chłodno. Czy w tym momencie zmiana naprawdę byłaby dobra? Bilans Marcina Kaczmarka, odkąd wrócił do Lechii, to pięć wygranych, dwa remisy i sześć porażek. To daje łącznie 17 punktów i średnią 1,31 pkt na mecz. Patrząc już dokładniej, aż cztery wygrane odniesione były jesienią, a w tej rundzie na 15 możliwych punktów Lechia zdobyła tylko pięć. Oczywiście trudno tutaj oczekiwać rozwoju drużyny, mając tak trudną sytuację. Jeśli jednak styl i wyniki zaczynają być coraz słabsze, w klubie może faktycznie dojść do szybkiej reakcji. W Gdańsku muszą zrobić wszystko, by nie doprowadzić do spadku i wiele wskazuje na to, że w najbliższych dniach możemy ujrzeć tam już trzeciego w tym sezonie trenera.