Las leyendas de La Liga: Deco – brazylijska magia, portugalski paszport


Jaki piękny to był czas, by być piłkarzem

30 sierpnia 2019 Las leyendas de La Liga: Deco – brazylijska magia, portugalski paszport

Gdy szukamy najlepszych portugalskich piłkarzy, kilka nazwisk przychodzi nam do głowy w ułamku sekundy. Eusebio, Pauleta, Luis Figo, Cristiano Ronaldo. Ci zawodnicy to oczywistość w tego typu rankingach. Często zdarza się, że dopiero po dłuższej chwili przypomnimy sobie o Deco, lecz na samo wspomnienie niskiego pomocnika robi nam się przyjemniej na sercu. Taki właśnie był piłkarski żywot Deco. Swoje zadania wykonywał w sposób genialny, lecz zawsze w cieniu.


Udostępnij na Udostępnij na

Początek XXI wieku był świetnym momentem dla zawodników. W piłce nożnej zaczęły pojawiać się wielkie pieniądze, a internet, z portalami plotkarskimi na czele, nie działał jeszcze tak prężnie. Dzięki temu o piłkarzach najczęściej mówiło się w kontekście wyczynów boiskowych, a nie godziny wyjścia z nocnego klubu. Sprzyjało to przede wszystkim Brazylijczykom, więc i Deco mógł na tym skorzystać.

Europejska stabilizacja

Początki kariery naturalizowanego Portugalczyka miały oczywiście miejsce w Brazylii. Deco urodził się jako Anderson Luis de Souza w Sao Bernardo do Campo w południowo-wschodniej części Kraju Kawy. Jego piłkarski przydomek podchodzi od skróconej wersji jego imienia. Jako dziecko wszyscy nazywali go „De”, co jest krótszą formą wypowiedzenia imienia „Anderson”. Z czasem pseudonim małego Luisa de Souzy przekształcił się w „Decuzinho”, by ostatecznie zatrzymać się na zwykłym „Deco”.

Profesjonalną karierę rozpoczął od podpisania kontraktu z zespołem Corinthians w 1996 roku. Rozegrał tam jednak tylko dwa spotkania i następnego lata przeniósł się do… Corinthians Alagoano. Nazwa podobna, zupełnie jak liczba występów w wykonaniu Deco. Nim zdążył wybiec na boisko w koszulce nowego klubu, został sprzedany do lizbońskiej Benfiki. Tam udało mu się wystąpić w kilku sparingach, lecz nim rozpoczęło się poważne granie, Deco został wypożyczony do FC Alverca.

W sezonie 1997/1998, swoim pierwszym oficjalnym w Europie, rozegrał trzydzieści spotkań, w których zdobył trzynaście bramek. Dobra dyspozycja na wypożyczeniu nie przekonała jednak zarządu Benfiki do zatrzymania Deco w klubie. Kolejny sezon rozpoczął jako zawodnik SC Salgueiros. Przebywał tam jedynie pół roku, ponieważ skauci FC Porto uznali, że nie ma sensu czekać, aż w Lizbonie poznają się na młodym pomocniku i należy działać. W styczniu  1999 roku 22-letni wtedy Deco przeniósł się do największego portugalskiego klubu.

Coraz głośniej

Trenerem „Smoków” był wtedy Fernando Santos, który obecnie pełni funkcję selekcjonera reprezentacji Portugalii. Szybko okazało się, że wydane na Deco osiem milionów euro można uznać za promocyjną cenę. Pomocnik od razu został zawodnikiem pierwszego składu, a kibice w Europie zaczynali dostrzegać niewielkiego Brazylijczyka w środku pola jednego z najbardziej utytułowanych klubów w Portugalii.

Kolejnym punktem zwrotnym w karierze de Souzy była przeprowadzona w 2002 roku zmiana na ławce trenerskiej FC Porto. Fernando Santosa zastąpił Jose Mourinho, który w swoim pierwszym sezonie poprowadził klub do zdobycia Pucharu UEFA. Również u Mourinho Deco grał pierwsze skrzypce. W tym samym roku zaszła jeszcze jedna ważna zmiana w życiu zawodnika.

Po sześciu latach spędzonych w Portugalii Deco otrzymał krajowe obywatelstwo. Rozgoryczenie brakiem powołania do reprezentacji „Canarinhos” sprawiło, że piłkarz Porto coraz głośniej mówił o możliwości zakładania portugalskiego trykotu. Wydarzyło się to po raz pierwszy w marcu 2003, gdy Luiz Felipe Scolari dał mu szansę debiutu w towarzyskim spotkaniu przeciwko… Brazylii.

Kolejny rok przyniósł kolejny ważny moment w karierze Portugalczyka. Drugi sezon z rzędu Porto zdobyło europejskie trofeum. Tym razem poszli jednak krok dalej i całkowicie niespodziewanie sięgnęli po puchar Ligi Mistrzów. W prawdopodobnie najmniej oczekiwanym finale w historii rozgrywek musieli zmierzyć się z ekipą Monaco. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem „Smoków” 3:0, a jedną z bramek zdobył właśnie Deco. Sezon zakończył z tytułem piłkarza roku FC Porto, co było oczywiście jak najbardziej zasłużonym wyróżnieniem.

Konstruktor legendy

Będąc na szczycie europejskiej piłki, piłkarz uznał, że pora zrobić krok naprzód i opuścić Porto. Duży wpływ na tę decyzję miała przeprowadzka Jose Mourinho do Chelsea. Deco wyznał wtedy, że chętnie podąży tą samą drogą co jego trener, lecz ostatecznie wylądował w Barcelonie.

Dziś wiadomo, że ta decyzja wyszła Portugalczykowi na dobre. Frank Rijkaard budował wtedy w stolicy Katalonii prawdziwego potwora. Wystarczy przypomnieć, że Deco miał okazję dzielić szatnię z Ronaldinho, Eto’o, Puyolem czy wchodzącym dopiero do drużyny młodziutkim Leo Messim.

W Hiszpanii Deco nie potrzebował wiele czasu na aklimatyzację. Po pierwszym rozegranym meczu w bordowo-granatowej koszulce trener Rijkaard nie szczędził pochwał dla Portugalczyka. Słowa uznania dobiegały również ze świata. Michael Platini także był pod wrażeniem gry de Souzy:

Dałbym Złotą Piłkę Deco, biorąc pod uwagę to, co wygrał w tym roku. Jest to wszakże jedyne ważne kryterium decydujące o tym, kto na nią zasługuje.

Już w pierwszym sezonie w nowym klubie Deco rozegrał ponad 40 spotkań, średnio w co drugim meczu mając udział przy bramce. Walnie więc przyczynił się do zdobycia przez „Blaugranę” mistrzostwa Hiszpanii, wyprzedzając Real Madryt o cztery punkty.

Kolejna kampania to kolejne wspaniałe chwile dla portugalskiego pomocnika. Na początku sezonu przedłużył kontakt z Barceloną, a w listopadzie 2005 roku wziął udział w jednym z najbardziej pamiętnych Klasyków w historii. Na Santiago Bernabeu „Duma Katalonii” zwyciężyła 3:0, a przy trzeciej bramce asystował właśnie Deco. Tego gola zdobył Ronaldinho, po czym na stadionie rozbrzmiały owacje doceniające kunszt brazylijskiego zawodnika. Deco miał więc nie tylko najlepsze miejsce, by widzieć kształtowanie się legendy Ronaldinho, ale nawet miał w tym swój udział.

Po zakończeniu sezonu 2005/2006 Deco mógł na swojej szyi zawiesić kolejne medale. Barcelonie udało się obronić krajowy tytuł oraz pokonać w finale Ligi Mistrzów Arsenal. Portugalczyk oczywiście wybiegł w pierwszym składzie na mecz przeciwko Anglikom. Dzięki temu został jednym z niewielu zawodników, którzy zdobywali to trofeum z dwiema różnymi drużynami.

Flirt zakończony romansem

Chelsea puszczała oko do Deco już od kilku lat. Za pierwszym razem pomocnik chciał podążyć drogą Jose Mourinho, który przeprowadzał się z Porto właśnie do stolicy Londynu. Wtedy ostatecznie zawodnik wylądował na Camp Nou. Latem 2006 media donosiły, że przygotowana jest wymiana na linii Barcelona – Chelsea. Do stolicy Katalonii miał powędrować Frank Lampard, a w zamian Jose Mourinho miałby znów w swoim zespole Deco. Targu ostatniego nie dobito, a pomocnik spędził w Barcelonie jeszcze dwa sezony.

Niestety w kampanii 2006/2007 drużynie Franka Rijkaarda nie udało się zdobyć żadnego istotnego trofeum. Prasa znów rozpisywała się na temat odejścia Deco. Najczęściej przewijały się nazwy Chelsea oraz Interu Mediolan. Podobnie jak rok wcześniej znów skończyło się jedynie na plotkach. Sytuacja zmieniła się dopiero w następne lato.

Ostatni sezon Deco w Barcelonie nie był udany. Drużyna zajęła dopiero trzecie miejsce w lidze, tracąc do zwycięskiego Realu aż osiemnaście punktów. Odpadła również z Ligi Mistrzów i ze stanowiskiem pożegnał się Frank Rijkaard. Jego miejsce zajął nieznany wtedy nikomu Josep Guardiola i przeprowadził w zespole prawdziwą rewolucję. Najgłośniej komentowana była sprzedaż Ronaldinho oraz właśnie Deco. Dwa filary Barcelony Rijkaarda nagle zostały odstrzelone przez anonimowego szkoleniowca. Nowe światło na takie decyzje Guardioli rzucił ostatnio Aleksander Hleb, również były gracz Barcelony, w jednym z wywiadów:

Ronaldinho i Deco przyjeżdżali na treningi pijani. Wiecie, dlaczego Barcelona zdecydowała się sprzedać obu w 2008 roku? Włodarze klubu bali się, że obaj mieliby zgubny wpływ na Leo Messiego. Dlatego zdecydowali się na ich sprzedaż.

Portugalczyk na odchodne skrytykował jeszcze politykę transferową klubu i przeniósł się do wymarzonego Londynu. Minął się co prawda z Mourinho, który rok wcześniej został zwolniony, lecz Chelsea przejmował właśnie świetnie znany pomocnikowi Luiz Felipe Scolari.

Początki w Chelsea były niezłe. Już w pierwszym oficjalnym meczu Deco wpisał się na listę strzelców, a sierpień zakończył z tytułem zawodnika miesiąca. Odgrywał ważną rolę w londyńskim zespole, co oczywiście nikogo nie dziwiło. Potrafił nawet przyłożyć się do zwycięstwa nad Boltonem golem zdobytym przewrotką. Budowanie swojej pozycji w oczach kibiców „The Blues” przerwała kontuzja ścięgien, po której wyleczeniu nie zostało mu wiele do rozegrania w tamtym sezonie. Mimo to zajęcie trzeciego miejsca w lidze i wygranie Pucharu Anglii może wskazywać, że ten sezon był dla Portugalczyka niezły.

Niestety przed rozpoczęciem nowej kampanii zaczęły się problemy. W ciągu miesiąca Deco dwukrotnie zadeklarował chęć opuszczenia Chelsea i dołączenia do… Jose Mourinho w Interze. Szkoleniowiec również na głos dał zielone światło takiej transakcji. By nie pozostać gołosłownym, Deco skrytykował jeszcze właściciela klubu, Romana Abramowicza. Portugalczyk miał żal do władz za zwolnienie trenera Scolariego. Ostatecznie rozmowy między klubami zostały przerwane z powodu zbyt wysokiej ceny zaśpiewanej przez londyńskich działaczy, a portugalski pomocnik szybko wyznał publicznie, że jednak z chęcią w Chelsea zostanie.

Drugi, a zarazem ostatni sezon na Wyspach Deco znów rozegrał jako podstawowy element układanki. Pomoc, którą oferował swoim kolegom w 44 meczach, w których wystąpił, przyczyniła się do zdobycia przez Chelsea mistrzostwa Anglii. Po zakończeniu rozgrywek okazało się, że Portugalczyk za darmo przenosi się do Brazylii, by reprezentować  barwy Fluminense. Z tym zespołem udało mu się zdobyć kolejne mistrzostwo kraju, zaliczając złoty medal w czwartym kraju z rzędu. 26 sierpnia 2013 roku ogłosił zakończenie piłkarskiej kariery.

Reprezentacja

Jak wspominaliśmy wcześniej, Deco w pewnym momencie skończył czekać na list z Brazylii i postarał się o portugalskie obywatelstwo. Dzięki temu w 2003 miał okazję zadebiutować w starciu przeciwko „Canarinhos”, w którym chichot losu sprawił, że świeżo upieczony Portugalczyk zdobył z rzutu wolnego zwycięską bramkę.

W barwach narodowych wystąpił na dwóch imprezach mistrzostw Europy oraz takiej samej liczbie mundiali. W 2004, na ME we własnym kraju, dotarł z reprezentacją do finału turnieju, w którym sensacyjnie Portugalia dała się ograć Grecji.

Mundial rozgrywany Niemczech dwa lata później również skończył się rozczarowaniem, gdy po dobrych pierwszych meczach Portugalczycy odpadli z Francuzami w półfinale, a w meczu o trzecie miejsce lepsi okazali się gospodarze. Niemiecka kadra okazała się nieszczęśliwa dla Deco także na Euro w Austrii i Szwajcarii, gdy obie reprezentacje spotkały się w ćwierćfinale turnieju.

Ostatnim, 75. występem Deco w narodowych barwach był remisowy pojedynek przeciwko Wybrzeżu Kości Słoniowej na mundialu w RPA. Portugalia odpadła na tym turnieju w 1/8 finału z Hiszpanią, a zaraz po powrocie pomocnik zakończył reprezentacyjną karierę.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze