Piłkarska jesień we Francji już prawie za nami, a wciąż aż cztery zespoły mają szansę na wygranie rundy. Całe pudło solidarnie potraciło w 18. kolejce punkty i bez skrupułów wykorzystał to Olympique Lyon, który zamyka ścisłą czołówkę. Oto podsumowanie przedostatniej serii spotkań Ligue 1 w 2011 roku!
Niespełnione hitowe nadzieje
Najwięcej przed tym weekendem obiecywano sobie w związku z niedzielnym meczem drugiej i trzeciej drużyny w tabeli, a zarazem obrońcy i pretendenta do tytułu. Zawodnicy Lille, mistrzowie Francji, przyjechali w gościnę do Paryża, chcąc narzucić swój atrakcyjny styl gry i wywieźć z Parc des Princes komplet punktów. Zaś pełni ambicji i katarskich pieniędzy gracze PSG próbowali zrewanżować się rywalowi za dotkliwe wiosenne pojedynki z „Les Dogues”. W starciach tych nie dość że zostali pozbawieni Pucharu Francji, to również uczestnictwa w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów.

Mecz nie przyniósł jednak spodziewanej dramaturgii. Przeszkadzały w tym zarówno dobrze zorganizowane defensywy, jak i narastający deszcz zmieniający murawę w grzęzawisko. Niewiele było klarownych okazji, a w bramkach bez zarzutu swoje obowiązki wypełniali golkiperzy. Szczególną uwagę znów trzeba zwrócić na Włocha Salvatore Sirigu, bo gdyby nie on, paryska świątynia znów musiałaby przełknąć gorzką pigułkę porażki, a do rozpaczy mógł doprowadzić ją sam Ireneusz Jeleń. Polak miał wyborną okazję w ostatnich sekundach meczu, lecz przegrał rywalizację z zawodnikiem z Półwyspu Apenińskiego.
Tak jak w poprzednim sezonie pierwsze starcie między PSG a Lille zakończyło się bezbramkowym remisem i nie wpłynęło w żaden istotny sposób na rywalizację o mistrzowski tytuł. Na emocje czekać będziemy musieli dopiero do wiosny, gdy pod koniec rundy obie ekipy spotkają się ponownie i może nie tylko w lidze…
Szczęśliwy czas Lyonu
Trudno zaprzeczyć faktom – w ostatnich tygodniach los nie tyle uśmiechał się do liończyków, co raczej wyszczerzył swoje zębiska tak, by nikt nie miał wątpliwości komu obecnie sprzyja. Po niesamowitym zwycięstwie w Zagrzebiu 7:1, szczęśliwym zwycięstwie Realu w Amsterdamie (sędzia nie uznał dwóch prawidłowych bramek Holendrom) i awansie do 1/8 LM przyszły skromne, nieidące w parze z jakością, ale jakże ważne, wygrane w lidze. Tydzień temu piłkarze udali się do Lorient. Zespół z tego miasta na własnym boisku niechętnie dzieli się punktami i nikt wcześniej z Le Moustoir ich kompletu nie wywiózł. Tymczasem podopieczni Christiana Gourcuffa rozegrali jedno z najsłabszych spotkań w sezonie (nie wchodzi tu w grę dobra postawa rywali) i dali się pokonać po raz pierwszy przed swoją publicznością.
Nie inaczej było w ostatniej kolejce, gdy u „Les Gones” gościł beniaminek Evian. Najlepsza z promowanych w tym roku do Ligue 1 ekip nie rozegrała złego meczu, a raczej niekorzystne powiewy losu sprawiły, iż z Doliny Rodanu wyjechali z pustymi rękoma (pierwsza bramka dla OL padła ze spalonego). Na domiar szczęścia (oczywiście dla Olympique Lyon) cała ligowa czołówka potraciła punkty i skazywani na odpadnięcie z wyścigu o tytuł podopieczni Remiego Garde’a mają przed ostatnią kolejką realne szanse zasiąść na fotelu lidera. I jak tu nie wierzyć w ich szczęście?
„Waleczność” nagrodzona
Niecodzienny przebieg miało ostatnie spotkanie na Stade Velodrome. Grające o niebo lepiej aniżeli w poprzedniej kolejce z Lyonem Lorient zostało w nieszczęśliwych okolicznościach pozbawione jakiejkolwiek zdobyczy punktowej. Pomimo że na wyjazdach w tym sezonie „Morszczuki” grają bardzo słabo, już od pierwszych minut byli lepiej zorganizowaną ekipą niż Marsylia. Chociaż grali w osłabieniu już od 33. minuty, to oni wyszli na prowadzenie w drugiej odsłonie (na uwagę zasługuje akcja Szwajcara Emeghary, który wywiódł w pole dwóch obrońców i bramkarza OM).

Walecznością w ostatnich minutach wykazali się jednak rywale, którzy podobnie jak półtora tygodnia temu w Dortmundzie rzutem na taśmę sięgnęli po zwycięstwo. Ponownie cudownym uderzeniem popisał się Mathieu Valbuena, a na sam koniec to on asystował w 4. (!) minucie doliczonego czasu gry przy trafieniu Cheyrou. Nie byłoby w tym nic drażniącego, gdyby nie fakt, iż arbiter tej rywalizacji, Nicolas Rainville, dał się nabrać na sztukę nurkowania wspomnianego bohatera Marsylii, o co wybitnie mieli później pretensje zawodnicy gości. Cóż, niech żyje doświadczenie i spryt albo jak powiedzieliby inni, nieuczciwość…
Jedenastka kolejki: Sirigu (PSG) – Bisevac (PSG), Basa (Lille), Hilton (Montpellier) – Valbuena (OM), Cheyrou (OM), Grougi (Brest), Cavalli (Ajaccio), Mounier (Nice) – Nicualae (Nancy), Lisandro (OL)
Zawodnik kolejki: Mathieu Valbuena (Olympique Marsylia)
Pomimo skłonności naginania sędziowskich decyzji na własną korzyść trzeba pomocnika „Les Phoceens” pochwalić za pozostałe dokonania w meczu z Lorient. To on w najtrudniejszym momencie poderwał drużynę do walki piękną bramką i to on wziął na siebie ciężar wykonywania rzutu wolnego w ostatniej minucie gry, zagrywając futbolówkę wprost na głowę Benoit Cheyrou. Czyżby powrót do narodowej kadry zbliżał się wielkimi krokami i to na elektryzujące spotkanie z Niemcami?
Gol kolejki: Mathieu Valbuena (Olympique Marsylia) wyrównujące trafienie w spotkaniu z Lorient
Próbujący powrócić do łask Laurenta Blanca Francuz ma ostatnio szczęście do istotnych i pięknych bramek. Gdy całe Stade Velodrome pogodziło się już ze stratą punktów, on natchnął drużynę swoim nieprzeciętnym technicznym uderzeniem w okienko świątyni Fabiena Audarda.
Gole z meczu Marsylia – Lorient. Trafienie Valbueny po 40 sekundzie.
Cytat kolejki:
Idziemy do przodu, nawet jeśli ten mecz był dla nas bolesny.
Remi Garde, trener Lyonu