Hotel "Królewski", godzina 11:20. Po recepcji przechadza się wysoki, trochę siwiejący, aczkolwiek niespecjalnie rzucający się w oczy, jegomość. Kręci się tak z 5 minut, po czym pyta zgromadzonych w holu dziennikarzy czy przyszli do niego. Dopiero wtedy okazuje się, że to właściciel większościowego pakietu akcji spółki "Lechia Gdańsk S.A" – Andrzej Kuchar.
Niewyróżnianie się z tłumu to jego znak szczególny. Sam przyznaje, że nie znosi blichtru, popularności, a już największą męką dla niego jest oglądanie meczów z loży dla VIP-ów. Dlatego też prawdopodobnie tylko sporadycznie pojawiać się będzie na spotkaniach gdańskiej Lechii, bo jak mówi, nie chce ze swojej wizyty na stadionie przy ul. Traugutta robić show. Ma za to plan, który ma sprawić, że biało-zieloni w 2012 r. będą wielką potęgą, nie tylko na krajowej arenie.
Dlaczego zdecydował się pan zainwestować swoje pieniądze właśnie w Lechię Gdańsk?

Od dawna planowałem zaistnieć w piłkarskim biznesie, z trzech powodów. Po pierwsze, ze względu na sportową przeszłość, po drugie, ze względu na wielkie zainteresowanie sportem, i w końcu po trzecie, ze względu na działalność gospodarczą, którą prowadzę. Padło na Lechię, bo wiedziałem, że pieniądze można z powodzeniem wyłożyć na klub, który gra w dużym mieście, natomiast z zespoły z innych wielkich ośrodków były już zajęte. Inwestycja w piłkę bowiem tylko w wielkich aglomeracjach ma sens, bo tylko tam są olbrzymie szanse rozwoju no i inwestycja wówczas ma szerszy wymiar.
Jakie są więc założenia na sezon 2009/2010?
Od 1 lipca Lechia staje się spółką akcyjną. Zmieni się cała struktura klubu – zarząd powiększy się o 3 osoby, powstanie specjalny komitet transferowy, który będzie sondował i analizował piłkarzy, którzy mogą trafić do Gdańska. Większa liczba ludzi w zarządzie to jednocześnie nowa strategia i struktura, która postawi przed zarządem konkretne cele i zadania. Sam nie będę uczestniczył w aktualnych działaniach klubu, bo wiem, że władze Lechii są w tym elemencie bardziej kompetentne ode mnie. Ja skupię się raczej na rzeczach, które mają zaprocentować dopiero w dalszej przyszłości. Na razie posadziliśmy mały kwiatek, który ma pięknie zakwitnąć w 2012-2013 roku.
Jaka jest Lechia pańskich marzeń?
Podwaliny pod taki zespół mają, określmy to w ten sposób, 3 nogi. Chodzi o przychody z meczów, praw telewizyjnych, a także z reklam. Najważniejsze to oczywiście ile klub zarobi podczas poszczególnych spotkań, ile pieniędzy na bilety, gadżety, itp. przeznaczą kibice. Stadion w Letnicy przy dużym zainteresowaniu fanów będzie generował naprawdę duże przychody, co wydatnie przyczyni się do zwiększenia budżetu. Tu jednak pojawia się pierwszy poważny problem, bo okazuje się, że miasto już sprzedaje miejsca w lożach biznesowych, a przecież Baltic Arena nie jest własnością Gdańska! Jestem na szczęście już po rozmowach z prezydentem Pawłem Adamowiczem, dzięki którym może w końcu uda się osiągnąć porozumienie. Niektórzy pytają bowiem w jaki sposób Lechia zwróci koszty za budowę obiektu, nieraz zdarzało się, że podczas różnych spotkań biznesowych spotykałem się głównie z księgowymi, którzy z przerażeniem w oczach pytali kto za to wszystko zwróci pieniądze. Tymczasem nie można tak stawiać sprawy stadionu, bo przecież jest to publiczne dobro miasta, wehikuł przemian Lechii. Nikt na świecie nie spłacił stadionu. I nie jest to wcale ultimatum z naszej strony czy stawianie jakiś warunków, a jedynie gospodarcze realia. Liczę również, że budżet klubu wzrośnie dzięki temu, że zespołom ekstraklasy więcej płacić będzie telewizja. Obecnie cena praw wynosi 120 mln zł rocznie. W Anglii za prawa telewizyjne Rupert Murdoch płaci 600 mln funtów rocznie, co za trzy lata umowy daje klubom do podziału równe 1, 8 mld funtów! Przy założeniu, że i w Polsce telewizja coraz więcej pieniędzy będzie ładowała w futbol, nasz budżet może wzrosnąć nawet do 60-70 mln złotych. Ale tu również niezwykle ważna będzie pomoc miasta, bo tak zwykle się dzieje, że władze angażują się w budowę wielkiej piłki u siebie. W Gliwicach Rada Miasta rocznie będzie przeznaczać na Piast 3,6 mln złotych, we Wrocławiu, mimo, że przecież klub przejął sam Zygmunt Żak-Solorz, również miasto wspomoże Śląsk kwotą 3,5 mln złotych. Nie chcemy żadnych sztucznych przedsięwzięć, chodzi nam o dobrą współpracę z miastem i wcale nie na zasadzie daniny, bo z czasem sami powinniśmy zacząć na siebie zarabiać. Lada chwila zostaną zatrudnieni światowej sławy specjaliści od marketingu, którzy określą zasady przepływu informacji, współpracy z mediami, wizerunku piłkarzy. To nie jest żaden lobbing z naszej strony, a jedynie uświadomienie pewnym ludziom, że rozwój Lechii będzie szedł w parze z rozwojem miasta Gdańsk.
To jeśli chodzi o organizację klubu, a co z aspektem sportowym?
Marzenia, a możliwości to oczywiście dwie różne sprawy. Problem jest bowiem bardzo szeroki i zależy w głównej mierze od cierpliwości, która powinna nas charakteryzować w budowie wielkiej Lechii i szczęścia, czy uda się wykonać wszystkie zadania, które sobie założyliśmy. Bardzo cieszy mnie fakt, że mamy tak młodego i zdolnego trenera jak Tomasz Kafarski, który w dodatku jest „miejscowym”, co jest z kolei niezwykle istotne dla kibiców. Cenię ogromnie Kafara, bo obaj mamy podobną wizję przyszłości biało-zielonych i w kwestii budowy zespołu myślimy tymi samymi kategoriami. Problem polega jednak na tym, że na dzień dzisiejszy Kafarski nie ma licencji na prowadzenie zespołu w ekstraklasie! Jerzy Engel tłumaczył mi kiedyś ten proces i wiem, że żeby licencję otrzymać, trzeba przez rok popracować w I lidze. Logiczne to nie jest, bo przecież Tomek prowadził Lechię przez prawie pół roku w ekstraklasie, więc czy to nie mogło by iść na jego konto zamiast terminowania w I lidze i być wystarczającym warunkiem do przyznania licencji? Budowa potęgi Lechii to projekt wieloletni, który z pewnością zajmie wiele czasu. Wracając już do tego „kwiatka”, o którym wspomniałem wcześniej, zacznie on zakwitać w momencie gdy ze starego stadionu przeniesiemy się na nowy.
Ma pan jakiś plan B w sytuacji, gdyby Tomasz Kafarski nie otrzymał jednak licencji?
Proces ten łatwo można ominąć poprzez np. wpisanie kogoś z licencją do protokołu, ale my oczywiście chcemy uniknąć fikcji. Na razie proponowałbym nie panikować i nie spekulować co będzie gdy tak się, nie daj Boże, stanie. Życie wkrótce przyniesie nam odpowiedź na nurtujące nas pytanie, natomiast skłaniałbym się ku kandydatowi z zagranicy. Niemniej to tylko nasze rozważania, na dzień dzisiejszy temat nowego trenera w Gdańsku w ogóle nie istnieje.
Wracając jeszcze do kwestii stadionu, jak wygląda sprawa dzierżawy? Będzie to dzierżawa dożywotnia czy na jakiś okres czasu?
Stadion zostanie klubowi wydzierżawiony na 15 lat, zaś dochody będą dzielone po połowie dla spółki operatorskiej, która będzie opiekować się stadionem i BIEG-em (Biuro Inwestycji Euro Gdańsk). Problem jednak tkwi w czym innym – otóż Lechia nie ma póki co bazy treningowej i jeszcze długo nie będzie mogła się nią pochwalić. W ciągu sezonu na Baltic Arena piłkarze rozegrają po 20-30 spotkań. Do tego dojdą jeszcze co jakiś czas treningi, więc możliwe, że murawa rocznie będzie wykorzystywana 40-50 razy. A co z innymi jednostkami treningowymi? Gdzie mają się przygotowywać gracze do meczów, gdy nie będą tego mogli robić na Arenie Bałtyckiej? MOSiR jest do tego kompletnie nieprzygotowany, więc z przykrością muszę stwierdzić, że Lechia jest sierotą w kwestii własnego ośrodka.
A co z nazwą stadionu? Istnieje opcja, że może ona zostać komuś sprzedana?
Miasto nie będzie mogło tego zrobić bez udziału spółki operatorskiej. Weźmy prosty przykład – stadion nazywałby się Lotos, zaś sponsorem klubu byłby Orlen. Wkoło pełno reklam, barw Orlenu, ale obiekt nosi nazwę największego konkurenta tej firmy. W Anglii, a konkretnie w Londynie, od kiedy Arsenal gra na Emirates Stadium, na stadionie reklamują się głównie firmy w jakiś sposób powiązane z tą linią lotniczą, co tworzy logiczną całość. I w naszym przypadku też tak musimy być.
Jakie przychody generować będzie Baltic Arena?
W pierwszych latach liczymy na 2,5 mln złotych zysku, przy założeniu, że na każdym meczu będzie komplet widzów. W Niemczech średni dochód na widza wynosi 5-6 euro, bo fani poza biletami, kupują pamiątki, gadżety, jedzenie. Poza tym np. na Allianz-Arena wprowadzono już ruch bezgotówkowy, dzięki czemu kibice nie płacą pieniędzmi, a specjalnymi kartami, które na stadionie w każdej chwili można doładować. Jeśli sobie założymy, że na Lechii średni dochód na widza wynosiłby 1 euro, a także szybko wprowadzilibyśmy tzw. karty-portmonetki, wówczas w niedalekim czasie w budżet mógłby wzrosnąć o 20 mln złotych! Stadion jednak będzie w pełni funkcjonował, gdy grać będzie na nim silna Lechia. A wówczas zarobki piłkarzy mogą wynosić nawet 600-700 tys. złotych netto. Ktoś zapytał mnie kiedyś czy piłkarze w niedalekim czasie będą w stanie zarabiać tyle co koszykarze. Odpowiedziałem, że tak, ale oczywiście w głównej mierze będzie to uzależnione od ilości kibiców i średniego dochodu 1 euro na widza.
Jak zwiększyć zainteresowanie kibiców Lechią, tak by na Baltic-Arena za każdym razem pojawiał się komplet widzów?
Przede wszystkim do życia powołany zostanie dział marketingu, który ma zwiększyć zainteresowanie kibiców klubem. Dalej będziemy współpracować na szeroką skalę z fan-clubami z różnych miast, ale to już należeć będzie do kompetencji prezesa Macieja Turnowieckiego i dyrektora Błażeja Jenka.
Mówimy wciąż o planach długofalowych, przyszłościowych, a co z tymi bliższymi, na przyszły sezon? Jak np. zmieni się budżet klubu w stosunku do zeszłego sezonu? Jaki cel postawi pan przed zespołem?
Budżet będzie wystarczająco duży, większy na pewno niż w zeszłym sezonie choć wciąż nie wiemy jak zachowa się miasto. Natomiast cel można podzielić na dwa podcele. Pierwszy to piłkarze, którzy będą zalążkiem Lechii A.D.2012, drugi to 8. miejsce w tabeli ekstraklasy, by uniknąć nerwowej końcówki z zeszłego sezonu. Podkreślam też, że warto stawiać na młodych graczy. O takim Robercie Hirszu od lat mówi się, że ma wielki talent, więc warto zdecydowanie na niego postawić by talent w końcu w pełni pokazał. W kwestii transferów też trzeba sprowadzać piłkarzy nie starszych niż urodzeni w 1985 czy 1986 r. bowiem wtedy będziemy mogli być spokojni o przyszłość klubu. Ostatnio gruchnęła wieść, że Lechia ma sprowadzić Victora Sancheza. Ja się pytam co ten Hiszpan by dał nam poza 5 tys. ciekawskich? Generowałby on niewyobrażalne koszty utrzymania, a przy okazji zabierałby miejsce innym graczom.
Mówi pan, że bardzo liczy na pomoc miasta, ale akurat większość ludzi z władz Gdańska była przeciwna temu by to pan stanął na czele Rady Nadzorczej Lechii.
Ja akurat nie zakładałem spółki, tym zajmowało się stowarzyszenie. Z kolei sam zgłosiłem nawet akces na większą ilość akcji, ale została ona trochę zredukowana. Wiem, że początkowo wydawało się, że Lechię przejmie Zygmunt Żak-Solorz, który ostatecznie zainwestował w Śląsk, więc może to jest powodem rozczarowania władz miasta? Sam gdybym był na ich miejscu, mając do wyboru Kuchara czy Solorza wybrałbym Solorza, ale to już historia, do której nie chce wracać. Jeśli ktoś jest przeciwko mnie, to trudno, choć naprawdę nie wiem komu to przeszkadza.
Klub wiele straci gdy jednak nie dojdzie do porozumienia w kwestii użytkowania Baltic Arena i zmuszony będzie grać dalej przy Traugutta?
W sytuacji gdy nie będziemy grać na Baltic Arena, Lechii po prostu nie ma. W innych ośrodkach gdzie budowane będą stadiony na EURO 2012 później normalnie będą mogły korzystać z nich miejscowe kluby, generując przy tym naprawdę ogromne przychody i w naszym przypadku musi być podobnie. Nie wyobrażam bowiem sobie sytuacji, żeby Lechia nie występowała na co dzień na Baltic Arena.
W jakim celu został powołany do życia komitet transferowy?
W celu minimalizacji błędów, wszak nie ma człowieka, który posiadłby wszystkie rozumy. Komitet będzie uważnie dyskutować nad każdym zawodnikiem, który znajdzie się w naszej orbicie zainteresowań, ale decydujące zdanie w kwestii transferu będzie miał trener, który podejmie decyzje merytoryczne z punktu widzenia strategii klubu.
Jak wyglądać będą takie posiedzenia komitetu? Kandydatura każdego piłkarza będzie poddana głosowaniu?
Raczej będzie to dyskusja, a nie głosowanie. Po takiej debacie w praniu potem wyjdzie, czy zawodnik pasuje trenerowi do koncepcji, i czy w długofalowej strategii klubu znajdzie się dla niego miejsce. Sam znalazłem się w komitecie transferowym, ale z wyraźnym „prawem Kaduka”, że w każdej chwili mogę z niej wyjść.
Kiedy zapadną pierwsze decyzje transferowe?
Tomasz Kafarski się tym wszystkim zajmuje, więc wydaje mi się, że pierwsze nazwiska powinniśmy poznać już przyszłym tygodniu. To co szkoleniowiec przy szukaniu zawodników bierze pod uwagę to przede wszystkim zapotrzebowanie na daną pozycję, możliwy rozwój zawodnika, umiejętności, ale także osobowość, charakter i to czy w ostatnim czasie czasem nie miał kłopotów ze zdrowiem.
Ile pieniędzy Lechia latem przeznaczy na transfery?
Według potrzeb. Gdyby okazało się, że na jakiegoś piłkarza może nam zabraknąć pieniędzy, z pewnością dołożymy.
Czytał pan list otwarty, który na początku czerwca wystosowali do pana kibice?
Tak, nawet dwa razy. To jednak jak ktoś pracuje, oceniam na podstawie struktury klubu. Łatwo komuś bowiem zrobić krzywdę, niesprawiedliwie ocenić tylko na podstawie plotek. A z plotkami jest tak, że nie jest najgorsze w nich to, że ktoś coś wymyśli, ale to, że rozpowie dookoła. Dlatego nie mieszam się w oceny merytoryczne poszczególnych pracowników, od tego jest bowiem zarząd. Sam chcę tylko mieć pośredni wpływ na osobę trenera, na zasadzie, że jak władze będą chciały zwolnić trenera, to niech przynajmniej do mnie zadzwonią (śmiech). Swego czasu byłem w Radzie Nadzorczej Śląska Wrocław, gdzie jej przewodniczący już po dwóch miesiącach pracy chciał zwolnić Andrieja Urlepa. Robiłem co mogłem, by Słoweniec został na stanowisku. Tak się stało i co? Osiągnął ze Śląskiem ogromny sukces. Tak więc nie można kogoś oceniać pochopnie i na gorąco. Każdemu trzeba dać szansę i obdarzyć go kredytem zaufania.
Inwestycja w Lechię to dla pana duży biznes?
Na pewno w swoim życiu robiłem już większe, ale ten interes to zupełnie inny kaliber. Jest w tym sporo magii, jak w przypadku każdej inwestycji związanej ze sportem.
Da się w ogóle na piłce w Polsce pana zdaniem zarobić?
Przyszedł czas, że jest to już możliwe. Model na zachodzie jest taki, że 60% idzie na płace, reszta na pozostałe wydatki. Jeśli spełnią się nasze założenia co do przychodów ze stadionu i zwiększenia kwot za prawa telewizyjne, to jest to możliwe.
Będzie pan pojawiał się na meczach Lechii?
Nie wiem. Z chęcią zobaczę jak drużyna prezentuje się w meczach sparingowych, natomiast nie wiem jak to będzie jak ruszy ekstraklasa. Nie chcę bowiem swoją obecnością robić sensacji, wolę na spokojnie obejrzeć jak grają piłkarze, jak wygląda oprawa spotkań przygotowana przez kibiców. W zeszłym sezonie byłem incognito na dwóch meczach Lechii i tak jest zdecydowanie lepiej. Staram się jak mogę unikać loży VIP, bo denerwują mnie latające hostessy, ciągle pytające czy nie chcę kawy, zasłaniając mi przy tym widok na boisko (śmiech).
A co będzie, gdyby odpukać, Lechia spadła do I ligi? Dalej będzie pan w nią inwestował?
Myślimy długofalowo, więc pewnie dalej bym w nią inwestował, natomiast mamy oczywiście ambitniejsze cele. Chcemy zająć na koniec sezonu 2009/2010 8. miejsce, więc nie przewidujemy spadku.
Pytał i notował: