Krzysztof Hajduk: kiedy pojawił się Filipiak, od razu było wiadomo, że powstanie z tego coś wielkiego (WYWIAD)


O Cracovii, Michałowiance Michałowice i wielu innych sprawach…

24 listopada 2023 Krzysztof Hajduk: kiedy pojawił się Filipiak, od razu było wiadomo, że powstanie z tego coś wielkiego (WYWIAD)
Krzysztof Hajduk/archiwum prywatne

Trener Michałowianki Michałowice, Krzysztof Hajduk opowiada o swojej karierze, o występach w Cracovii, o mistrzostwach polski juniorów, czy o kolejnych awansach w barwach „Pasów”. Mówi także o teraźniejszych problemach ekipy Jacka Zielińskiego i o planach swojego obecnego klubu. Jako zawodnik rozegrał w drużynie z ulicy Kałuży 164 ligowe spotkania, reprezentował także barwy Hutnika, KS Myszków, Hetmana Zamość czy Naprzód Jędrzejów. Zapraszamy na rozmowę!


Udostępnij na Udostępnij na

Krzysztof Hajduk urodził się w 1973 roku i przez większą część swojej kariery sportowej związany był z najstarszym klubem piłkarskim w Polsce, w barwach którego święcił spore sukcesy, jak chociażby dwukrotne mistrzostwo polski juniorów zdobyte w 1990 i 1991 roku. Po zawieszeniu futbolowych butów na przysłowiowym kołku zajął się szkoleniem, a dziś opiekuje się zespołem A-klasowej, lecz mającej ambitne plany, Michałowianki Michałowice. Zawsze z sentymentem spogląda w stronę Cracovii, o czym opowiedział w rozmowie z nami!

• Jakie są plany Michałowianki?

• Co jest największym problemem Cracovii w ekstraklasie?

• Jaki zawodnik, z którym grał, zrobił na nim największe wrażenie?

• Czy jako piłkarz czuje się spełniony?

***

Panie trenerze co obecnie słychać ciekawego?

Trenuje w A-klasie, w Michałowiance Michałowice, obok Krakowa. W klubie jestem od czerwca. Wszystko dobrze. Na nic nie mogę narzekać.

W Michałowicach z tego co słyszałem to plany są ambitniejsze niż A-klasa?

Tak, nasze plany są ambitne. Chcemy grać zdecydowanie wyżej. Klub się rozwija, infrastruktura się tutaj rozrasta, jest boisko główne, oświetlone, jest budynek, nowoczesny, spełniający wszelkie normy i wszystko jest na jak najlepszej drodze do tego, żeby zrobić też sportowy krok w przód.

Ja trenerze chciałem porozmawiać trochę o Cracovii. Rozegrał Pan w zespole „Pasów” około 200 spotkań w różnych ligach, święcił różne sukcesy. To szczególny dla pana klub?

Jestem wychowankiem Cracovii. W klubie zaczynałem. W wieku 10 lat zapisałem się do Cracovii i przeżyłem tam wiele wspaniałych chwil. Trenowałem na przykład z Tomkiem Kwedyczenko, Arkiem Kubikiem czy Tomkiem Rząsą. Z tymi chłopakami znamy się już od 30, 40 lat. Zdobyliśmy dwa razy mistrzostwo Polski juniorów, wielu z nas wypływało dalej, przechodziło do pierwszej drużyny, robiliśmy awanse. Kapitalna sprawa dla nas wszystkich.

Pana losy splecione z „Pasami” układały się różnie…

Tak. Moje losy z Cracovią układały się różnie. Miałem przerwę, choćby, gdy byłem na studiach – grałem wtedy w Błękitnych Kielce, później miałem kontuzję, ale koniec końców wróciłem do drużyny i udało się zrobić awans do drugiej ligi, w której występowaliśmy z powodzeniem – wygrywając na przykład derby na Wiśle. Udało mi się także być częścią zespołu trenowanego przez trenera Stawowego, z którym pięliśmy się w górę. To są piękne wspomnienia, to mój macierzysty klub. Cracovia mnie wychowała i tak jeszcze wracając do wcześniejszego pytania, to jestem bardzo zadowolony i wdzięczny, że mogłem być częścią najstarszego klubu sportowego w Polsce.

Wspomina pan ten okres u trenera Stawowego. Czy uważa pan podobnie jak ja, że ówczesna Cracovia to był taki powiew świeżości w tamtej 3 lidze?

Myślę podobnie. Byliśmy w tej starej 3 lidze, ale poziomem ją przewyższaliśmy. Przyjeżdżał do nas Ruch Chorzów czy GKS Katowice na sparing i my ich ogrywaliśmy gładko, wygraliśmy z tymi drużynami, a one przecież grały wyżej niż my. Trener Stawowy można powiedzieć, że jako prekursor, wprowadził na przykład grę czterema obrońcami w linii, fajnie to wszystko wyglądało i funkcjonowało.

Za tego trenera Cracovia faktycznie była „nowością taktyczną”?

Wojciech Stawowy wprowadzał wiele nowinek, w tym taktycznych. O czwórce obrońców już mówiłem, ale dodatkowo prezentowaliśmy się europejsko. Byliśmy czymś nowym na piłkarskiej mapie Polski i graliśmy bardzo dobrą piłkę.

Zespół także składał się z bardzo dobrych zawodników…

Sporo fajnych chłopaków, technicznych, wybieganych, ambitnych. Wszystko się zazębiło i te kolejne awanse przychodziły z łatwością. Drużyna zadziałała i grała świetną, w tamtych czasach, piłkę.

Wracając jeszcze do tamtych czasów, to jak z perspektywy zawodników wyglądało pojawienie się w klubie profesora Filipiaka?

Kiedy pojawił się profesor Janusz Filipiak od razu było wiadomo, że powstanie z tego coś dużego, a Cracovia będzie robiła systematyczne postępy. Taki ktoś i taka firma, jak Comarch była potrzebna. Mieliśmy wtedy zapewnione wszystko, czego było nam potrzeba, budżet był zwiększany, zespół rósł w siłę. Każde ustalenia były respektowane. Warunki do trenowania także były w miarę dobre, chociaż wiadomo, że do tych dzisiejszych to sporo brakowało, a my, gracze, robiliśmy wszystko co w naszej mocy, aby drużyna znalazła się w końcu tam, gdzie było jej miejsce, czyli w ekstraklasie.

Czy z tego okresu, który spędził pan w Cracovii, zapadł panu w pamięci jakiś zawodnik, który robił piorunujące wrażenie?

Bez dwóch zdań Piotr Giza, który przyszedł do nas ze Świtu Krzeszowice. Miał nieprzeciętne umiejętności i było to od razy widać. Szedł w górę, zapracował na transfer do Legii i awans do reprezentacji Polski. Robił dużą różnicę.

Jacyś inni?

Arek Baran, solidny super zawodnik. Grający na bardzo dobrym poziomie. Tych chłopaków mógłbym wymieniać kilku. Paweł Nowak, Krzysiu Radwański, Marek Baster. Gracze nietuzinkowi, ze sporymi umiejętnościami i przyjemnie było móc z takimi grać.

A gdyby miał pan wskazać jedno wydarzenie, które z tego „pasiastego” okresu wspomina pan z największym sentymentem, jest takie?

Jednego, konkretnego nie da się wymienić, bo takich było wiele. Dwa razy mistrzostwo Polski juniorów, awans do drugiej ligi. Przejazd spod stadionu bryczkami na rynek, śpiewając, pijąc szampana. Takie uwieńczenie tego wszystkiego, super sprawa.

Przenosząc się już w dzisiejsze czasy, pewnie ogląda Pan Cracovię w ekstraklasie?

Tak, jak najbardziej. Śledzę poczynania ekipy Jacka Zielińskiego.

I co według Pana jest największym problemem w tym sezonie?

Obecnie wydaje mi się, że brak skuteczności, bo te liczby Cracovii są słabe. Tragiczne utrzymanie się przy piłce, niewykorzystywanie okazji. Już przed rozpoczęciem sezonu wiadomym było, że może być gorzej. Mało wzmocnień, mniejsze fundusze, budżet się nie rozrósł i można było przypuszczać, że „Pasy” zaplątają się w dolnych częściach tabeli. Początek był fajny i obiecujący, natomiast teraz przyszedł kryzys i brakuje jakości.

Gdzie najbardziej dostrzega pan ten brak jakości?

Brakuje solidnej defensywy, bo Cracovia w tamtym sezonie grała naprawdę dobrze, była jedną z najlepszych obrony w lidze. Uważam, że trzeba wzmocnień w defensywie, właściwie to tak powinno się budować drużynę – od tyłu. Reasumując, to mi ciężko stwierdzać, gdzie lub w czym leży dokładnie problem, nie widzę tych chłopaków na co dzień, na treningu, dlatego to rola trenera Zielińskiego, żeby to wszystko scalić, udoskonalić i zażegnać ten kryzys.

Chcę zapytać teraz o to czy myśli pan o prowadzeniu jakiegoś zespołu wyżej, czy w tym momencie skupia się pan wyłącznie na prowadzeniu Michałowianki?

Myśleć i marzyć można. Skupiam się na prowadzeniu Michałowianki, choć jak wiadomo powszechnie, życie trenera bywa przewrotne, o czym i ja przekonałem się już nie raz. Wcześniej prowadziłem czwartoligowy Dalin, później miałem przerwę i choć miałem kilka różnych propozycji, to w końcu zdecydowałem się na pracę w Michałowicach. Nigdy nie myślałem, że będę szkolił w A-klasie, ale jestem częścią fajnego i perspektywicznego projektu, jestem zadowolony z tego co robię.

Czyli póki co ekstraklasa odpada?

Mam dyplom UEFA A, czyli mam papiery umożliwiające pracę maksymalnie w drugiej lidze na ten czas, choć nie wiadomo jak będzie to wyglądać w przyszłości.

W nawiązaniu do Michałowianki, to tak docelowo chcecie awansować, chcecie to robić sezon po sezonie?

Tak. Docelowo liczymy na awanse. Oczywiście nie zrobimy tego rok po roku, ale małymi krokami, bo mamy na to czas. Będziemy się starali, bo dysponujemy dostatecznymi środkami, aby osiągać takie cele.

Czyli o jakiej lidze myślicie?

Z młodzieżą michałowicką chcemy zrobić jak najwięcej. Chcemy awansować do okręgówki, z okręgówki do piątej ligi, a być może, że później będą takie okoliczności i uda się dotrzeć dalej. Stać na to ten klub i tą społeczność.

Mówi pan o młodzieży od siebie z klubu, ale ja chce zapytać o tą małopolską – w skali całego kraju mocno się wyróżnia. Aż tak dobrze szkolimy w Małopolsce, czy co jest tego powodem?

Po pierwsze to województwo z największą ilością klubów. Jest sporo akademii, które szkolą bardzo solidnie i wypuszczają w świat bardzo dobrych wychowanków. Nie ma jakiegoś jednego przepisu, bo przecież w innych częściach Polski także można spotkać utalentowanych, młodych zawodników, ale fakt, Małopolska wygląda pod tym względem bardzo dobrze. Uważam, że w naszym regionie mamy również wielu świadomych trenerów, fachowców, którzy pomagają w rozwoju i to sprzyja temu ogólnemu trendowi.

Powoli kończąc, muszę zadać to pytanie. Jako zawodnik czuje się pan spełniony, czy dało się wycisnąć więcej z kariery?

Ciężko powiedzieć… Zagrałem na tyle, na ile było mnie stać, na tyle, na ile miałem zdrowia i umiejętności. Mam 20 meczów w ekstraklasie, dwa spotkania w Pucharze UEFA – w barwach Hutnika. Ostatnio nawet wspominałem to z kolegą. Fantastyczna przygoda, wychodziłem w Monako, obok Fabiena Bartheza… czuję się spełniony. Jestem wychowankiem wspaniałego klubu, pograłem w reprezentacji Polski juniorów u Pawła Janasa, nawet z Michałem Probierzem.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze