Co się dzieje z hiszpańską piłką?


Przyczyny kryzysu hiszpańskich klubów na arenie międzynarodowej

4 kwietnia 2021 Co się dzieje z hiszpańską piłką?
tellerreport.com

Po ostatnich blamażach hiszpańskich klubów na arenie międzynarodowej wszyscy fani La Liga mogą zadać sobie pytanie: co się dzieje z hiszpańską piłką? Od finału Ligi Mistrzów w 2018 roku hiszpańskie drużyny wyraźnie nie radzą sobie w Europie. W tym roku honoru broni zdziesiątkowany kontuzjami Real Madryt. Pałeczkę najlepszej ligi świata przejmuje błyskawicznie Premier League.


Udostępnij na Udostępnij na

W ćwierćfinale Ligi Mistrzów ujrzymy tylko jedną hiszpańską drużynę – Real Madryt. Sevilla odpadła z Borussią Dortmund, Atletico Madryt z Chelsea, a FC Barcelona srogo przegrała z PSG. Co zatem stoi za kryzysem hiszpańskiej piłki? Dlaczego kluby z Półwyspu Iberyjskiego od kilku lat radzą sobie tak słabo w europejskich pucharach? Czy liga hiszpańska jest faktycznie tak słaba, jak ją malują? Niedawni dominatorzy w Europie teraz obserwują zmianę warty.

Najpierw dominacja, później kompromitacja

Wróćmy do sezonu 2017/2018, w którym to Real Madryt wygrał 13. raz w swojej historii Ligę Mistrzów. Los Blancos wygrali ten tytuł po raz trzeci z rzędu. Żadna inna drużyna nie dokonała tego wcześniej. Prawdopodobnie nikt nie spodziewał się, że już rok później rozpocznie się fatalna passa hiszpańskich ekip. Fani ligi hiszpańskiej chcieliby najchętniej wymazać z pamięci sezon 2018/2019.

Obrońcy rozgrywek sensacyjnie przegrali w dwumeczu z Ajaksem Amsterdam 1:4. Real Madryt żegnał się z Ligą Mistrzów już w 1/8 finału tych rozgrywek. Nie lepiej było u drugiej drużyny z Madrytu. Atletico, które w pierwszym meczu wygrało z Juventusem 2:0, w rewanżu musiało pożegnać się z Ligą Mistrzów.

Z hiszpańskich drużyn honoru broniła jedynie FC Barcelona. Duma Katalonii po wyeliminowaniu z 1/8 finału Olympique Lyon, a następnie po pokonaniu w ćwierćfinale tych rozgrywek Manchesteru United mierzyła się w półfinale z Liverpoolem. „Blaugrana” zwyciężyła w pierwszym spotkaniu 3:0, a wiele osób zastanawiało się, kto z dwójki Tottenham – Ajax będzie jej rywalem.

Futbol pokazał jednak, że wszystko jest możliwe. Liverpool rozgromił Barcelonę w rewanżu 4:0. To był prawdziwy popis podopiecznych Juergena Kloppa. Wiele osób nie mogło uwierzyć, co tam się wydarzyło, i oczywiście trudno im się dziwić. 

Sezon 2019/2020 też nie zostanie zapamiętany najlepiej dla fanów Primera Division. Real Madryt przegrał w dwumeczu z ówczesnym mistrzem Anglii Manchesterem City po dramatycznym zachowaniu obrony. Z kolei drugi zespół z Madrytu zaskoczył wszystkich bardzo pozytywnie (przynajmniej na początku).

Drużyna Diego Simeone wyeliminowała po świetnym boju obrońców rozgrywek – Liverpool. W ćwierćfinale przegrała niespodziewanie w ostatnich minutach z RB Lipsk i pożegnała się z rozgrywkami. Z kolei FC Barcelona w 1/8 finału mierzyła się z SSC Napoli. 

Włoska drużyna uległa „Blaugranie” i musiała się pożegnać z dalszą grą w tych rozgrywkach. FC Barcelona awansowała zatem do ćwierćfinału, w której jej rywalem był Bayern Monachium. Wszyscy doskonale wiedzieli, że szykuje się niesamowite widowisko. To było prawdziwe gradobicie.

FC Barcelona została zmiażdżona przez Bawarczyków aż 8:2. Katalończycy nie istnieli w tamtym spotkaniu, a Bayern mógł cieszyć się z dalszej gry w Lidze Mistrzów. Po tym meczu w Barcelonie doszło do trzęsienia ziemi, w którym zwolniono trenera i pożegnano się m.in. z Luisem Suarezem, Ivanem Rakiticiem czy Arthurem. 

Sezon 2020/2021 mógł być nadzieją dla hiszpańskich ekip, że wcale nie są takie słabe, jak je malują. Ale czy faktycznie jest się z czego cieszyć? W ćwierćfinale Ligi Mistrzów w tym sezonie ujrzymy tylko Real Madryt. Sevilla odpadła z Borussią Dortmund, Atletico Madryt z Chelsea, a FC Barcelona srogo przegrała z PSG. Honoru musi bronić Real Madryt, który w tym sezonie zmaga się z plagą kontuzji. Co zatem dzieje się z hiszpańską piłką?

Zmiana rytmu gry

Kiedy włączamy jakikolwiek mecz La Liga, to coraz częściej towarzyszy nam rozczarowanie zamiast pięknych goli i dobrego widowiska. Nawet najlepiej zapowiadające się spotkania mogą okazać się nudne do oglądania. Coraz rzadziej oglądamy emocjonujące mecze w Primera Division. Ma to też oczywiście związek z brakiem publiczności na trybunach, ale to nie jest główną przyczyną.

Spada średnia strzelonych goli na mecz, a rośnie z kolei liczba bezbramkowych remisów. Najwięcej bramek w lidze hiszpańskiej w jednej kolejce padło w 8. serii gier – 35, co daje średnią 3,5 gola na mecz. W porównaniu z Premier League, w której mogliśmy oglądać 44 bramki w 2. kolejce sezonu, liga hiszpańska pod tym względem nie zachwyca. Nawet liga włoska, która była uważana za mało bramkostrzelną ligę, poprawiła się w tym aspekcie, nie wspominając już o Bundeslidze.

W Hiszpanii mamy coraz więcej drużyn, które nastawione są na głębokie bronienie dwiema liniami i ograniczanie swoich szans do stałych fragmentów gry czy kontrataków. Spada także rytm gry. Możemy zaobserwować, że na boisku jest coraz więcej kalkulacji niż szaleństwa. Zespoły La Liga, szczególnie te z dołu tabeli, ale i nie tylko, wolą często wywieźć punkt, niż walczyć o coś więcej, nie patrząc kompletnie na styl, w jakim to osiągną.

Złe gospodarowanie pieniędzmi

FCBarcelonanoticias.com

Pomijając kwestie pandemii koronawirusa, która z całą pewnością przyczynia się do kryzysu finansowego w La Liga, Hiszpanie po prostu źle gospodarują pieniędzmi w ostatnich latach. Takie gwiazdy jak Leo Messi czy Sergio Ramos nie stanowią dużego problemu, zarabiają bowiem na siebie marketingowo i sportowo. Do tego przynoszą klubowi zyski, np. ze sprzedaży koszulek czy kampanii reklamowych. Poważniejszym problemem są natomiast pensje piłkarzy.

Dobrym przykładem może być FC Barcelona, która po sprzedaży Neymara zainwestowała w takich piłkarzy, jak: Philippe Coutinho, Antoine Griezmann czy Ousmane Dembele. Ci gracze jak dotychczas nawet nie zbliżyli się do poziomu Brazylijczyka, a co najważniejsze, inkasują na swoje konto pokaźne kwoty.

Podobna sytuacja tyczy się Miralema Pjanicia, który został zawodnikiem Barcelony w 2020 roku i zarabia całkiem niemałe pieniądze. Analogicznie jest w Madrycie, kiedy to po sprzedaży Cristiano Ronaldo Florentino Perez kupił Edena Hazarda i Lukę Jovicia.

Belg jak dotychczas kompletnie się nie zwrócił. Jest non stop kontuzjowany, a do tego inkasuje na swoje konto pokaźną pensję. Z Luką Joviciem toczy się inna historia, został bowiem wypożyczony do Eintrachtu Frankfurt po nieudanych kilkunastu miesiącach spędzonych w Madrycie. W ofensywie Realu Madryt nikt z wyjątkiem Karima Benzemy nie spełnia oczekiwań.

Wyjście atakiem Vinicius Junior – Mariano Diaz – Marco Asensio w pierwszym meczu z Atalantą w Lidze Mistrzów (pod nieobecność Karima Benzemy) takiemu klubowi jak Real Madryt po prostu nie przystoi. Drugim najlepszym strzelcem Królewskich jest Casemiro z pięcioma bramkami na koncie. W Realu brakuje więc jakości w ofensywie. Bez mocnej ofensywy nie ma prawdziwych emocji. Mnóstwo nietrafionych inwestycji odbija się wyraźnie na topowych drużynach La Liga.

Wszyscy pewnie doskonale pamiętają, kiedy to FC Barcelona latem zabiegała o hiszpańskiego obrońcę Manchesteru City Erica Garcię. Hiszpańska drużyna nie była w stanie wydać na zawodnika „The Citizens” pięciu milionów euro. Mimo znaczących problemów w defensywie FC Barcelona wolała poczekać, aż zawodnik będzie do wzięcia za darmo.

Opisując to jednym słowem, można powiedzieć – bieda. I będzie bardzo trudno to zmienić, „Duma Katalonii” ma bowiem ponad miliard euro długów. Obaj hiszpańscy giganci mają potrzeby finansowe i chcieliby znów wskoczyć do elity, ale mają związane ręce przez straty finansowe.

Omijanie trendów

Inteligencja, szybkość, siła. Kto pierwszy przychodzi na myśl? Romelu Lukaku, Erling Haaland, Kylian Mbappe. W La Liga potrzeba więcej piłkarzy o takim profilu. Oni na pewno odmieniliby tę ligę swoim stylem gry. Wydaje się, że zarówno Francuzowi, jak i Norwegowi bliżej do Realu Madryt niżeli FC Barcelona, ale o sprowadzenie któregoś z tych panów będzie bardzo trudno. W Hiszpanii pod względem inteligentnej i intensywnej gry jest wyróżniany zawodnik Atletico Madryt Marcos Llorente.

Trudno się dziwić, Hiszpan jest bowiem w bardzo dobrej dyspozycji. Jak dotychczas strzelił dziewięć bramek i zanotował osiem asyst w 28 meczach w lidze hiszpańskiej. Bez niego Atletico wygląda zupełnie inaczej. Hiszpan jest ważnym elementem układanki w zespole Diego Simeone.

W Primera Division brakuje świeżości i energii w zespołach z górnej części tabeli. Barcelona wystrzega się pressingu, natomiast w Realu Madryt to także element nieskoordynowany w niektórych meczach. Los Blancos kiedyś straszyli mocnym składem i szeroką ławką rezerwowych, ale teraz mogą straszyć jedynie zdrową jedenastką.

Trzeba otworzyć się na świat

Premier League ucieka światu i co do tego nie ma wątpliwości. Dziwić może jednak to, że zajęło jej to tak długo. Anglicy zebrali sobie prawdziwą śmietankę wśród menedżerów. Cała piłkarska elita trenuje na Wyspach Brytyjskich. Hiszpanie nawygrywali się przez tyle lat, że zrozumiałe są czasy postoju. Aby to zmienić, trzeba otworzyć się na świat. Na Półwyspie Iberyjskim trzeba otworzyć się na nowe twarze wśród trenerów, bo stare czasy nie wrócą, a piłkarska Europa ucieka. Więcej osobowości, a mniej wzdychania na stare czasy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze