Kovac broni tytułu. Bayern z podwójną koroną


W Monachium kibice Bayernu mają kolejny powód do dumy z powodu zdobycia Pucharu Niemiec

26 maja 2019 Kovac broni tytułu. Bayern z podwójną koroną

Sezon 2018/2019 dla Bayernu Monachium kończy się nie tyle udanie, co szczęśliwie. Podwójna korona, jaką zdobył zespół prowadzony przez Niko Kovaca jest wynikiem nie tylko skutecznej gry „Bawarczyków”, ale i dyspozycji rywali.


Udostępnij na Udostępnij na

Najpierw plamę na finiszu Bundesligi dała Borussia Dortmund, która jeszcze jesienią okazywała się murowanym faworytem do mistrzostwa. Tym razem w bezpośrednim meczu o trofeum, jakim jest Puchar Niemiec poległ Rasen Ballsport Lipsk, dla którego był to pierwszy finał w historii tego klubu.

Mimo miłej dla oka grze, jaką oferowali piłkarze z byłego NRD, nie udało się wznieść do góry pucharu. Do tego momentu doprowadził Bayern Niko Kovaca. Dla Chorwata oznacza to, że udało mu się obronić tytuł sprzed roku, gdy w finale poprowadził do sukcesu Eintracht Frankfurt.

Swój wielki udział w sukcesie miał również polski napastnik, bez którego dojście do finału, patrząc z perspektywy czasu było nie lada wyzwaniem.

Gdyby nie Lewandowski

Nie byłoby jednak sukcesu, gdyby nie pewna osoba, bez której od dłuższego czasu trudno wyobrazić sobie zespół z Bawarii. Bohaterem przez duże „B” należy właśnie, szczególnie w tym sezonie, nazywać polskiego napastnika.

To właśnie Robert Lewandowski, gdy Bayernowi nie szło w drodze do finału, brał wszystko na siebie i niemal w pojedynkę przepychał monachijczyków do kolejnych rund. Tak było w rywalizacji z nikomu nie mówiącym zespołem z ligi regionalnej Drochtersen/Assel czy w starciu na poziomie ćwierćfinału z FC Heidenheim.

W obu przypadkach Lewandowski strzelał gole i robił to w końcówkach spotkań, kiedy Bayern się męczył. Polak nie zawiódł również w finale, w którym strzelił dwa gole Lipskowi.

https://twitter.com/eMiaSanMia/status/1132355228894937089

Podobnie jak w Bundeslidze w krajowym pucharze „Lewy” stał się królem strzelców z liczbą siedmiu goli na koncie.

Kovac mistrzem niemieckiego podwórka

Zwycięstwo w Pucharze Niemiec nad RB Lipsk powinno sprawić, że rzesza przeciwników chorwackiego szkoleniowca zmaleje. Niko Kovac po raz drugi skasował wszelkie argumenty podważające jego trenerskie talenty dla takiego klubu, jaki obecnie prowadzi.

Jeżeli zatem mistrzostwo Niemiec nikogo nie przekonało co do jego osoby, to kolejny sukces w niemieckich rozgrywkach powinien zmienić zdanie przeciwników Chorwata. Dla Niko Kovaca jest to drugie trofeum i druga z rzędu wygrana w tych rozgrywkach. Zatem czy łatka trenera będącego zbyt słabym na Bayern nie powinna być zdjęta?

Warto podkreślić, że Kovac wyrównał rekord sprzed kilkunastu lat należący jeszcze do Felixa Magatha, który również sięgał dwukrotnie z rzędu po Puchar Niemiec w latach 2005 i 2006. Żeby było jeszcze ciekawiej, dla obecnego szkoleniowca Bayernu jest to trzeci finał z rzędu. W pierwszym przegrał z Borussią Dortmund, prowadząc jeszcze Eintracht.

https://twitter.com/GabrielStachFCB/status/1132377011287146499

Owszem, zespół z Monachium nie prezentował stylu, do jakiego przyzwyczaił w ostatnich latach, Lipsk przy odrobinie szczęścia mógł wygrać mecz, ale liczy się końcowy wynik, a ten brzmi 3:0. Jednocześnie Kovac pokazał, kto rządzi na niemieckim podwórku.

Frycowe

Dla drużyny prowadzonej przez Ralfa Rangnicka finał Pucharu Niemiec był pierwszym w historii. Na stadion Olimpijski „Byki” przyjeżdżały ze statusem niepokonanej drużyny właśnie stołecznego obiektu, aż w końcu piękna passa musiała kiedyś się skończyć. Dotychczas RB Lipsk w Berlinie grał tylko z Herthą, z którą jeszcze nie przegrał.

Porażką również nie musiało się zakończyć starcie z Bayernem, bo ten nie był w najwyższej formie. Timo Werner i spółka często zagrażali bramce Manuela Neuera, lecz w jednej z sytuacji intuicyjnie ręką sparował futbolówkę na poprzeczkę po strzale Yusuffy Poulsena.

Z czasem jednak coraz bardziej do głosu dochodził gigant z Monachium, który zachował się jak wytrawny bokser, zadając kolejne ciosy i w konsekwencji nokautując debiutanta. Można jednak wierzyć, że za rok w finale zagra Lipsk prowadzony wówczas przez Juliana Nagelsmanna. Idąc śladami statystyk z ostatnich lat, z pucharu za rok powinien cieszyć się tegoroczny przegrany.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze