Kolos na glinianych nogach


Przed rozpoczęciem eliminacji EURO 2008 w grupie A, wydawało się, że walka toczyć się będzie tylko o drugie miejsce, bo pierwsze zarezerwowane jest dla Portugalii. Tymczasem kwalifikacje chylą się ku końcowi, a dla wicemistrzów Europy nawet druga pozycja może okazać się przeszkodą nie do przeskoczenia.


Udostępnij na Udostępnij na

Cała Europa zadaje sobie pytanie, jak to możliwe, że zespół, który w ostatnich czasach jak burza przechodził przez eliminacje MŚ czy ME, teraz męczy się niemiłosiernie z kim popadnie. Co sprawia, że wicemistrz Europy i 4. drużyna świata przechodzi największy kryzys od lat, mimo szeregu wielkich gwiazd w składzie i znakomitego trenera na ławce.

Drużyny w drużynie

Cristiano Ronaldo, Deco, Simao Sabrossa, Ricardo Quaresma, Nuno Gomes, Nani, Maniche- który szkoleniowiec nie chciałby mieć choć jednego z tych graczy w swoim zespole. Scolari do dyspozycji ma ich wszystkich, ale jakoś nie gwarantuje mu to oczekiwanych wyników. Dlaczego? Wszyscy w/w piłkarze, a także inni podopieczni brazylijskiego selekcjonera to gwiazdy światowego formatu, ale w ostatnich czasach bardziej zajęte są sobą, a mniej drużyną. Imponują sztuczkami technicznymi, szybkością, dryblingiem, ale nie ma to żadnego przełożenia na wynik. Portugalczycy kochają piękny futbol. Dla nich nie liczy się tylko zwycięstwo. Musi ono być bardzo wysokie i przy okazji poparte gracją i finezją w grze. Jeśli choć jednego z tych czynników zabraknie, nawet zwycięski mecz nie zadowoli bardzo wymagających fanów. A tak się składa, że Seleccao das Quinas mają ostatnio poważny problem z zachowaniem tych proporcji. Jeśli wygrywają, to czynią to bez porywającego stylu. Jeśli grają pięknie dla oka, to nie zwyciężają.

Powodem takiego stanu rzeczy jest fakt, że Portugalia to w tej chwili drużyna w drużynie. Zawodnikom, owszem, przyświeca ten sam cel, czyli awans na EURO 2008, ale każdy z piłkarzy chce go osiągnąć inną drogą. Każdy gra pod siebie, stąd w zespole narodowym występują prywatne zespoły C.Ronaldo, Deco, Sabrossy czy innych. Poza egoizmem widać również wyraźnie, że kilku graczy w ostatnich miesiącach wyraźnie spuściło z tonu. Tyczy się to przede wszystkim Deco i Nuno Gomesa. Pierwszy znaczy w Barcelonie coraz mniej, zresztą Blaugrana planowała tego lata jego sprzedaż do Interu. Drugi w tym sezonie gola jeszcze nie strzelił, ani w reprezentacji ani w Benfice. Kto wie, może wpływ na taki stan rzeczy miał fakt fiasku rozmów z Lazio Rzym, co sprawiło, że Nuno kolejny rok zmuszony jest spędzić w Lizbonie. C.Ronaldo to temat na osobne opowiadanie. To, że jest graczem wybitnym, wie każdy. Ale znów zaczyna wracać do nawyków z początkowego okresu gry w Manchester United. Ciągle tylko drybluje i strzela, zupełnie nie zauważając partnerów. Poza tym na boisku coraz częściej puszczają mu nerwy, zaś poza nim również nie zachowuje się wzorowo. Bolączką Portugalczyków wciąż jest to, że wielu piłkarzy (Quaresma, Helder Postiga, Miguel) znakomitej formy z klubu, nie potrafi potwierdzić w kadrze narodowej. Duży problem to wciąż Ricardo. Bramkarz Betisu Sewilla dobre mecze przeplata z beznadziejnymi. W ostatnim czasie znacznie częściej przytrafiają mu się te drugie.

Bokser Scolari

Błędów w ostatnim czasie nie ustrzegł się również Luiz Felipe Scolari. Brazylijczyk przy każdej nadarzającej się okazji popada ze skrajności w skrajność. Albo stawia ciągle na tych samych piłkarzy albo daje szansy nowym, którzy jednak najczęściej go…zawodzą. Widać również, że towarzyszy mu pewien lęk w stawianiu na nowych graczy. Niezwykle utalentowani Nani czy Joao Moutinho zazwyczaj rozpoczynają spotkania na ławce rezerwowych, dopiero w końcówce pojawiając się na murawie. Nie sposób również nie odnieść wrażenia, że Scolari od kilku dobrych miesięcy funkcję selekcjonera pełni za karę. Big Phil zamierzał bowiem opuścić Portugalię po MŚ`06, ale dał się przekonać na przedłużenie kontraktu o dwa lata. Jego kres pracy z Seleccao das Quinas miał nastąpić po zakończeniu EURO 2008. Wiele wskazuje jednak na to, że Scolari manatki spakuje szybciej i nie tylko z tego względu, że jego zespół może nie pojechać w przyszłym roku do Austrii i Szwajcarii.

W środowym meczu el. Euro 2008 z Serbią, brazylijski szkoleniowiec uderzył w twarz Ivicę Dragutinovicia i grozi mu ze strony UEFA, gigantyczna kara, nawet w postaci kilkumiesięcznej dyskwalifikacji. A to oznaczałoby już chyba jego ostateczne pożegnanie z Portugalią. Zachowanie Scolariego szeroko komentuje teraz cała Europa. – To wstyd i hańba, tak nie powinien postępować selekcjoner drużyny narodowej – powiedział po meczu z Portugalią, szkoleniowiec Serbów, Javier Clemente. Słów krytyki trenerowi nie szczędziła również portugalska prasa. „Nic nie tłumaczy jego zachowania. To była żenada”- napisała „A Bola”. A jak swoje zachowanie tłumaczył Scolari? – Wcale nie uderzyłem Dragutinovicia. Broniłem tylko by on nie walnął Ricardo Quaresmę – odpowiedział na ataki. Na telewizyjnych powtórkach jednak widać wyraźnie, kto kogo uderzył, a kto nie.

Tęsknota za złotą generacją

Myślący tylko o sobie piłkarze i lubiący od czasu do czasu poboksować ich trener to jednak nie wszystkie problemy Portugalii. Szkopuł tkwi również w charakterze i mentalności graczy. Brakuje im tego, co miało aż w nadmiarze złote pokolenie Portugalczyków, które w 1989 i 1991 r. wygrywało młodzieżowe turnieje MŚ. W zespole brakuje charyzmatycznych liderów takich jak Paolo Sousa, Rui Manuel Costa czy przede wszystkim Luis Figo, którzy sami potrafili wygrać mecz, nawet jeśli drużynie szło beznadziejnie. Jaj brakuje również defensorom, którym daleko do klasy Jorge`a Costy i Fernando Couto.

Zespół cierpi również na niedobór walczaków, zawodników, którzy na boisku oddali by całe zdrowie (takich jak Abel Xavier). Co prawdą naczelną zasadą Scolariego jest „wygraj lub przegraj, ale po walce”, ale zupełnie nie widać tego po jego podopiecznych. Kibice tęsknią również za Huraganem z Azorów, Pedro Pauletą- najskuteczniejszym w historii piłkarzem reprezentacji Portugalii. Co prawda napastnik PSG słynął z tego, że zawodził w ważnych meczach, zaś gole strzelał tylko średniej klasy przeciwnikom, ale…w tych eliminacjach właśnie ktoś taki jak on by się przydał. Podobnie jak w bramce Vitor Baia zamiast Ricardo, który na pewno był znacznie lepszym bramkarzem, a poza tym bronił z większym szczęściem niż aktualny golkiper Portugalczyków.

Jak przyszłość więc rysuje się przed Portugalią? Czy po raz pierwszy od MŚ`94 tej reprezentacji zabraknie w finałach wielkiej imprezy? Dla kibiców byłaby to katastrofa nie do opisania, stąd też C.Ronaldo i spółka zrobią wszystko by do niej nie doszło. Warunek jest jednak jeden- muszą nawiązać do muszkieterowskiej zasady „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Tylko w ten sposób bowiem mogą w przyszłym roku zagrać na EURO 2008.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze