Cracovia nie zdołała pokonać PGE GKS-u Bełchatów. W dość nudnym meczu na listę strzelców wpisał się Korzym, który swoim trafieniem dał trzy punkty bełchatowianom. Mecz, poza kilkoma ciekawymi minutami w drugiej połowie, obfitował raczej w nieudolne próby ataku obu zespołów.
Dla „Pasów” był to kolejny mecz „o wszystko”. Jak trener Lenczyk przyznaje, w tym sezonie każde spotkanie będzie walką o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Ze składu gospodarzy w ostatniej chwili, z powodu choroby, odpadł Radosław Matusiak. Pomimo zimna, które towarzyszyło piłkarzom w Sosnowcu, na trybunach zgromadziło się około 150 kibiców z Krakowa, dopingujących swoją drużynę.
Krakowianie od pierwszych minut grali bardzo skutecznie pressingiem. Przejęcie piłki w środku pola było podstawowym założeniem Cracovii na pierwsze fragmenty meczu. Prowadziło to do szybkich kontrataków, które jednak nie przynosiły należytych efektów. Gra toczyła się przede wszystkim środkiem boiska, a żadna z ekip nie zdołała stworzyć stuprocentowej sytuacji bramkowej. Statystyki mówią same za siebie. Bełchatowianie w ciągu pierwszych 45 minut zdołali oddać zaledwie trzy strzały, wszystkie niecelne. Ekipa spod Wawelu oddała pięć strzałów, w tym tylko jeden w światło bramki. Gra toczyła się w bardzo wolnym tempie, a przyjezdni kibice z Krakowa zasypiali z nudów.
Tuż po wznowieniu gry bliski szczęścia był Janusz Gol, który posłał piłkę tuż nad bramką rywala. W 49. minucie padł jedyny gol tego meczu dla bełchatowian. Doskonała akcja Wróbla, który z prawego skrzydła posłał piłkę po ziemi do Korzyma. Ten po przyjęciu futbolówki, pewnie skierował ją do bramki.
Krakowianie nie składali jednak broni. Tuż po stracie bramki rzucili się do ofensywy i dwukrotnie było bardzo niebezpiecznie. Ekipę GKS-u ratował m.in. słupek. Pierwsze dziesięć minut było jednak znacznie ciekawsze niż cała pierwsza połowa. „Pasy” chciały jak najszybciej odrobić stratę.
Kolejne minuty to znowu dość nudna gra. Piłka toczyła się jedynie środkiem boiska, a obie ekipy nie stwarzały sytuacji podbramkowych. Groźnie zaczęło się dziać dopiero na 15 minut przed końcem spotkania. Najpierw dwa groźne strzały PGE, Wróbla i Korzyma. Po chwili ładnie uderzył na bramkę Sapeli Kaszuba.
W 81. minucie trener Rafał Ulatowski postanowił ściągnąć z boiska Korzyma, w którego miejsce pojawił się Grzegorz Fonfara. Ruch ten świadczył o zmianie ustawienia na defensywne. Bełchatowianom zależało na utrzymaniu korzystnego rezultatu.
Krakowianie chcieli uratować remis, jednak nie potrafili znaleźć odpowiedniego patentu na przedarcie się przez linię obrony GKS-u. Końcowy rezultat to 0:1 dla bełchatowian.
Piłkarze spod Wawelu po kolejnym meczu bez zwycięstwa znajdują się w bardzo trudnej sytuacji. Z kolei dla bełchatowian było to piąte spotkanie z rzędu bez straty bramki, co optymistycznie rokuje na przyszłe mecze dla podopiecznych Ulatowskiego. W następnej kolejce Cracovia zagra w stolicy z Polonią, natomiast Bełchatów podejmie Arkę.