„Koguty” ograły lidera


Dziś kibice na White Hart Lane długo będą świętować zwycięstwo swojej ekipy. Tottenham pokonał drużynę z drugiego końca tabeli, Liverpool 2:1.


Udostępnij na Udostępnij na

Spotkanie znacznie lepiej zaczął Liverpool. Nie minęły trzy minuty, a The Reds prowadzili 1:0. Gomesa pokonał strzałem w długi róg Dirk Kuyt. Po bramce „Koguty” próbowały przejąć inicjatywę i dosyć długo utrzymywały się przy piłce, lecz nic z tego nie wynikało. Nie potrafłyi stworzyć sobie zbyt wielu  dogodnych okazji do pokonania Reiny. Jeden groźny strzał oddał Luka Modric, ale celował w środek bramki i golkiper gości, choć na raty, wybronił uderzenie. Piłkarze Harry’ego Redknappa w ogóle nie przypominali zawodników, którzy w środowy wieczór rozegrali bardzo zacięty pojedynek z Arsenalem. Podobnie jednak w pierwszej odsłonie wyglądała gra podopiecznych Rafy Beniteza. Poza golem, The Reds nie błyszczało, jak przystało na liderów Premiership.

Opiekunowi Liverpoolu musiał się bardzo nie podobać styl gry jego zawodników w pierwszej połowie. Na pewno głośno wspomniał o tym w szatni, gdyż  goście w drugiej odsłonie zaprezentowali już bardzo ofensywny futbol. W 50. minucie gry Gerrard mógł pokonać Gomesa mocnym strzałem z szesnastu metrów, lecz piłka trafiła w słupek. Już trzy minuty później kapitan Liverpoolu znów miał znakomitą okazję do strzelenia bramki, po błędzie obrońców gospodarzy, jednak i tym razem szczęście nie dopisało, futbolówkę zatrzymała poprzeczka. Tottenham dał się zepchnąć na swoją połowę, a jego bramka była mocno ostrzeliwana przez rywali. Wszystko wskazywało na to, iż lada moment Liverpool w końcu trafi i podwyższy prowadzenie. Nadeszła jednak 70. minuta, sędzia podyktował rzut rożny dla „Kogutów”. Do dośrodkowania najwyżej wyskoczył Jamie Carragher i… wbił piłkę do własnej bramki. To samobójcze trafienie podcięło skrzydła gościom. Mecz zaczął się na nowo, ale już pod dyktando gospodarzy. W ostatniej minucie meczu bramkę „na wagę złota” i zwycięstwa nad liderem zdobył Roman Pavlyuczenko.

„Koguty” tym zwycięstwem potwierdziły, że znów zaczynają się liczyć w Premiership. Harry Redkapp może cieszyć się z zasłużonego zwycięstwa swoich piłkarzy i z kolejnego dobrego meczu z silnym oponentem.

Komentarze
~mikel (gość) - 17 lat temu

gdyby nie garager to byl by remis

~firi1908 (gość) - 17 lat temu

Nie ma co sie oszukiwac mieli szczescie i tyle.
poprzeczka slupek i do tego samobojczy gol ! w takich
momentach pilka lubi sie mscic , nadal sadze ze
liverpool jest o duzo razy lepiej zorganizowana
druzyna od kogotów. w tym meczu mieli pecha a koguty
mieli wyjatkowe szczescie.

~elmoro (gość) - 17 lat temu

A tak chciałam sie przyczepić do czegoś...a tak nie
ma do czego,niestety.Ale lider jest jeden przez duże
L!
Dobry artykuł:)

Najnowsze