W czerwonej części Merseyside dawno nie było tak wielu uśmiechów, żartów i poczucia dumy. Nawet w chwilach, gdy "The Reds" bili się o mistrzostwo i imponowali swoją twórczością w ofensywie, której solidnym fundamentem był onieśmielający wtedy Luis Suarez. Nie ma skali mogącej w jawny sposób porównać te dwa okresy. Nie ma takiego ecstasy, które zafundowałoby podobne odczucia, jakie przeżywają teraz fani tego klubu, bo być kibicem Liverpoolu to być szczęściarzem.
Mniej niż 24 godziny dzielą nas od debiutu Jürgena Kloppa. Powiedzieć, że czekamy na ten moment, to nic nie powiedzieć. Pomimo lekko ironicznego wstępu trzeba przyznać, że troszeczkę zaraziła nas ta atmosfera. Czekamy na nowy zespół, który kiedyś był bezczelnym symbolem drużyny, mającej nadrzędne pragnienie dążenia do perfekcji. Ludzie lubią mówić, że nie ma nic większego niż klub. Obecnie postać niemieckiego szkoleniowca mocno podważa wiarygodność tego twierdzenia.
W sobotę pierwszy może nie sprawdzian, ale zapowiedziana kartkówka dla szóstej drużyny poprzedniego sezonu. Na White Hart Lane zmierzą się z Tottenhamem w bardzo osłabionym składzie. O Dannym Ingsie pisaliśmy już tutaj, a na dodatek na boisko nie wybiegną Benteke, Gomez i Firmino. Nie wybiegną nie jest przypadkowym zwrotem, bo każdy, kto nie przejawia ignorancji wobec przeszłości Kloppa, zdaje sobie sprawę, że jakikolwiek kilometr gnania po zielonej murawie w jego oczach nie stanie się obojętnym.
Natomiast „Koguty” są w tym sezonie zaprzeczeniem słowa powtarzalność, bo co innego możemy powiedzieć o drużynie, która potrafi efektownie i efektywnie przejechać się po Manchesterze City, strzelając cztery bramki, a mająca ich po ośmiu kolejkach zaledwie jedenaście.
Obecnie pierwsze skojarzenie z Tottenhamem jest jedno. Dele Alli. Nowy Gerrard czy też Lampard? Duże słowa, ale mimo wszystko nie wydają się zbyt śmiałe wobec świeżego reprezentanta Anglii. Zawodnik urodzony w 1996 roku dał się już poznać nie tylko jako brutal wchodzący z butami w środkową strefę boiska, ale przede wszystkim gość, któremu piłka przy nodze nie komplikuje życia. W League One szczycił się imponującym dorobkiem strzeleckim, a jego zakontraktowanie jest nadzieją dla „Spurs” na odpięcie od siebie łatki klubu niezdarnie poruszającego się na rynku transferowym.
Meet Tottenham target Dele Alli: The man who embarrassed Manchester United (by @plattoli) http://t.co/tdkJdDb1JM pic.twitter.com/qgKtoRsGQ2
— GOAL News (@GoalNews) February 2, 2015
W weekend obejrzymy dwa zespoły, które w nawigacji wprowadzony mają cel bycia wielkim. Jednak by tam dotrzeć, nie wystarczy wydawać milionów, tym bardziej gdy nie ma się ich tylu co Manchester City. Potrzebny jest pomysł, realny do zrealizowania i szczęście. Komu uda się zgromadzić więcej tych czynników? Spotkanie Liverpool – Tottenham smaczków ma wiele. Trzymajmy kciuki, by ich prawdziwym odzwierciedleniem była murawa.
Sroki? Raczej Koguty
Oczywiście, przepraszam ;)