Wieczny spór w Hiszpanii, czyli kiedy do gry wróci La Liga?


Niekończąca się polemika Hiszpanów na temat wznowienia rozrywek La Liga

26 kwietnia 2020 Wieczny spór w Hiszpanii, czyli kiedy do gry wróci La Liga?

Choć pandemia koronawirusa trwa, coraz więcej państw powolnymi krokami wraca do normalności. W futbolowych realiach wygląda to różnie, ale mimo to znaczna większość lig europejskich – poza wyjątkami takimi jak Holandia czy Belgia – planuje zakończyć bieżący sezon. Kiedy nawet w Polsce ustalono datę powrotu na boisko, na Półwyspie Iberyjskim rozmowy w sprawie wznowienia La Liga trwają w najlepsze.


Udostępnij na Udostępnij na

Hiszpanie, tak jak inni, planowali powrót rozgrywek La Liga na przełom maja i czerwca. W niemal identycznej sytuacji znajdują się Włosi, którzy szykują się do powrotu swojej Serie A. Te dwie nacje do tej pory najbardziej odczuwają skutki koronawirusa. Obok nich są również Francuzi, planujący wrócić dopiero w połowie czerwca. Do tego Niemcy, gdzie piłkarze już rozpoczęli zajęcia w mniejszych grupach. Wydaje się, że to właśnie nasi zachodni sąsiedzi jako przedstawiciele jednej z pięciu najlepszych lig europejskich do gry wrócą jako pierwsi.

Hiszpańska kość niezgody

Dramatyczne liczby ofiar i zakażeń w Hiszpanii nie wskazują niczego dobrego. Co więcej, są one dobitnym dowodem, którym posługują się sami piłkarze negujący rychły powrót do gry. Zdaje się, że to właśnie oni są do tej pory największym rywalem władz ligi i federacji, dla których wznowienie rozrywek jest niemalże sprawą życia i śmierci. Dla piłkarzy sprawą pierwszorzędną jest poczucie bezpieczeństwa: – Rozgrywanie meczów, gdy ryzyko wynosi nawet jeden procent, to absolutne szaleństwo. W takich słowach o całej sytuacji opowiedział się Suso, zawodnik Sevilli.

Dlaczego tak ważne jest, aby La Liga wróciła do gry? Piłka nożna w Hiszpanii to prawie 200 tysięcy miejsc pracy. La Liga natomiast to 1,37% hiszpańskiego PKB. W kraju panuje dosłownie głód piłki. Stąd też coraz to bardziej szalone scenariusze, według których władze chcą dokończyć ligowy sezon. Na ich drodze stoją piłkarze drużyn, którzy sprzeciwiają się każdej proponowanej opcji i odmawiają gry bez całkowitej gwarancji bezpieczeństwa.

Spotkań pomiędzy władzami ligi, federacji a piłkarzami nie brakuje. Gorzej z porozumieniami, których ciągle brak. Hiszpanie jak zwykle, nawet podczas pandemii, nie potrafią dojść do konsensusu. Wprawdzie każda ze stron ma swoje racje, jednak trudno jest określić tę najcelniejszą w dobie tragicznej pandemii koronawirusa. Pewne jest, że po każdym zastosowanym rozwiązaniu znajdą się jego negatywne skutki. Dziwić może jednak logika, którą kierują się przedstawiciele społeczności piłkarzy. Gwarancji bezpieczeństwa nie otrzyma żaden z nich, na żadnym stopniu życia codziennego.

W jednym rację trzeba im przyznać. Koszarowanie piłkarzy to pomysł wyjątkowo niesmaczny. Bo tak mogłoby to wyglądać w trakcie rozgrywania ostatnich meczów ligowych bądź też podczas przygotowań drużyn do wznowienia meczów. Takie kroki rozważać miał obecny lider La Liga – FC Barcelona – który miał w planach wykorzystanie do tych celów budynków La Masii. Nic dziwnego, że gwiazdy „Blaugrany” na takie rozwiązanie nie są chętne, zwłaszcza że zostałyby zamknięte w mało luksusowych pokojach, niczym juniorzy mistrza Hiszpanii.

W oczekiwaniu na rozejm

Kluczowe w całej sytuacji wydaje się wznowienie treningów drużynowych, nawet z ograniczeniami co do wielkości grup treningowych. W Hiszpanii mówi się, że przed startem potrzebne będą przynajmniej dwa tygodnie treningów. Próby takich ćwiczeń rozpocząć chciał już 14 kwietnia Real Sociedad. Miały być one dobrowolne i odbywane maksymalnie w parach. Okazało się, że klub szybko wycofał się z takiej idei, nie łamiąc tym samym zakazu rządu.

Przed powrotem na murawę piłkarzy wraz ze sztabem trenerskim potrzebne są testy na obecność wirusa z wynikiem negatywnym. Ten temat rozpoczął kolejną debatę, przez którą piłki w Hiszpanii możemy nie zobaczyć przez kolejne długie tygodnie. Zarządzanie testami, przeznaczonymi dla m.in lekarzy lub osób z receptą lekarską, może stanowić kolejny duży problem dla hiszpańskich działaczy. Testy natomiast są w rękach ministerstwa zdrowia, które zdaje się mieć w tej kwestii wiele do powiedzenia.

Jednak po ostatnich słowach premiera Hiszpanii Pedro Sancheza widać światełko w tunelu. Liczby spowodowane pandemią koronawirusa spadają, co oznacza powolne znoszenie obostrzeń przez hiszpański rząd. Wiadome jest już, że od 2 maja w kraju możliwe będzie wykonywanie indywidualnych ćwiczeń na zewnątrz oraz wychodzenie z ludźmi, z którymi się żyje na co dzień. Nie wiadomo jeszcze, jak ten przywilej wykorzystają kluby nakreślające pracę swoim piłkarzom.

Wygląd nowej La Liga

Im bliżej porozumienia, tym dalej od normalności. Wydaje się, że pomimo skutecznego powrotu na boisko rzeczywistość ligowa będzie bardzo odbiegała od tej sprzed czasów pandemii. Na temat wyglądu końcówki sezonu La Liga wypowiedział się na łamach dziennika „Marca” jej szef Javier Tebas: – Jestem przekonany, że uda nam się dokończyć ten sezon, jednocześnie zaczynając kolejny bez większych opóźnień. Jeśli jakikolwiek klub zrezygnuje z gry pomimo zezwolenia zdrowotnego, zostanie ukarany walkowerem.

Szef określa się jasno – nie można zlekceważyć odgórnego polecenia gry. Na każdym etapie rozmów powtarzane są kwoty, o jakie nadal toczy się walka. Mowa tu o miliardach euro, które lidze może przejść koło nosa. Samo dokończenie sezonu za zamkniętymi drzwiami oznaczać będzie stratę 300 milionów euro. Nic dziwnego, że działacze jednej z najbardziej dochodowych lig w Europie panicznie szukają wszelakich rozwiązań.

Jak więc same kluby przygotowują się na wznowienie ostatecznej fazy sezonu? Wicelider La Liga Real Madryt planuje rozgrywać swoje mecze w ośrodku treningowym w Valdebebas. Trudno się z tym nie zgodzić – takie rozwiązanie byłoby najrozsądniejsze podczas panującej pandemii. Dzięki temu klub z Madrytu zaoszczędziłby sporą kwotę potrzebną na uruchomienie całej struktury Santiago Bernabeu. W dodatku panujące już na stadionie prace remontowe mogłyby w spokoju trwać jeszcze dłużej, przybliżając fanów „Królewskich” do wyczekiwanego widoku na ich odrestaurowany stadion.

Niedawno mówiło się, że nad wdrożeniem podobnego planu poważnie zastanawia się FC Barcelona. Klub miałby przenieść się na nowo wybudowany obiekt – Estadi Johan Cruyff. Obiekt, na którym swoje spotkania rozgrywa m.in. drugi zespół katalońskiego klubu, prawdopodobnie nie spełniałby wymagań dotyczących chociażby systemu VAR. W przypadku powrotu wszystkich rozgrywek Estadi Johan Cruyff musiałby pomieścić cztery drużyny rozgrywające jednocześnie spotkania na tym obiekcie. Mimo możliwości zaoszczędzenia wielkich pieniędzy „Duma Katalonii” prawdopodobnie nie pokusi się o przenosiny. Z bólem serca dane będzie nam oglądać spotkania FC Barcelona przy pustym, mogącym pomieścić prawie 100 tysięcy kibiców Camp Nou.

Co z kolejnym sezonem?

Wygląda na to, że ligowa jesień sezonu 2020/2021 rozpocznie się tak, jak zakończy obecna kampania – bez widzów na trybunach. Według najnowszych doniesień kluby La Liga zostały poinformowane o konieczności zamknięcia swoich stadionów aż do końca 2020 roku. Rząd hiszpański wstępnie opracowuje plan otwarcia stadionów od stycznia następnego roku, mimo to uprzedzając, że samo wprowadzenie szczepionki na koronawirusa niekoniecznie musi oznaczać szybki powrót do normalności.

Nad wypełnieniem pustki stadionowej zastanawiają się już sami działacze La Liga. W Hiszpanii coraz głośniej jest o pomyśle, według którego mimo braku kibiców trybuny miałyby tętnić życiem za pomocą wcześniej przygotowanego audio, tworzącego sztuczną atmosferę spotkania. Pomysł absurdalny bądź też genialny, czyli coś ,na co wpaść mogli w Europie jedynie Hiszpanie. Być może to jedyny sposób na zastąpienie już legendarnych pikników, czyli wszechobecnej atmosfery przeciętnego spotkania na Camp Nou.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze