To miał być projekt na lata. Kazimierz Moskal miał być jedną z ważniejszych części projektu o nazwie ŁKS Łódź. Szkoleniowiec wraz z zespołem awansował do ekstraklasy, lecz po 26 kolejkach beniaminek zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Mimo tego zarząd łódzkiego klubu niejednokrotnie podkreślał, że nawet w przypadku powrotu na zaplecze elity, Moskal pozostanie w klubie. Niestety - drugiego maja 2020 roku Kazimierz Moskal pożegnał się z łódzkim klubem.
W lipcu 2018 roku szkoleniowiec rozpoczął swoje panowanie w ŁKS-ie. Pierwszy sezon Moskala przyniósł wicemistrzostwo Fortuna 1 Ligi, co dla łodzian oznaczało awans do ekstraklasy. Elita polskiej piłki okazała się być jednak sporym wyzwaniem, i choć gra ŁKS-u początkowo mogła się podobać, rezultaty nie szły z nią w parze. W obecnej kampanii ŁKS wygrał zaledwie 5 z 26 wszystkich rozegranych dotychczas spotkań, tyle samo zremisował, a pozostałe 16 przegrał.
Włodarze łódzkiego klubu uważali jednak, że Kazimierz Moskal to odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. „Jeśli zespół spadnie z Moskalem na ławce, to z tym samym szkoleniowcem wróci do ekstraklasy!” – głosił klubowy zarząd. Teraz wiemy już, że taka wizja przyszłości nie ma racji bytu.
O co właściwie poszło?
No właśnie – to podstawowe pytanie, na które – niestety – nikt nie zna odpowiedzi. Rozstanie się Kazimierza Moskala z ŁKS-em to ogromny szok zarówno dla kibiców, jak i dziennikarzy. Zarówno zawodnicy, jak i szkoleniowiec, zgodzili się na obcięcia pensji w obliczu trwającej obecnie epidemii. ŁKS jest klubem finansowo płynnym, dlatego to raczej nie pieniądze były powodem zwolnienia Moskala.
– Nie było żadnych, nawet najmniejszych przecieków. Skoro wczoraj oglądaliśmy dziesięciominutowy wywiad o przygotowaniach do restartu ligi… decyzja musiała zapaść szybko. Współpraca układała się bardzo dobrze. Wydaje mi się, że sytuacja związana z restartem ligi mogła mieć na nią wpływ. Bazując na wypowiedziach trenera Moskala, nie był on zwolennikiem tak szybkiego wznowienia ligi. – mówi Krzysztof Sędzicki. I Przytacza wywiad, który dzień przed rozstaniem się trenera z klubem opublikowała telewizja ŁKS-u. Szkoleniowiec opowiada w nim o przygotowaniach do wznowienia rozgrywek i wcale nie wygląda na człowieka, który drży o swoją posadę.
– Odbyliśmy z trenerem Moskalem długą i szczerą rozmowę, podczas której doszliśmy wspólnie do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem dla obu stron będzie zakończenie współpracy w tym właśnie momencie. Na pewno nikt z nas w Łódzkim Klubie Sportowym nie zapomni jednak tych wszystkich radosnych chwil, na czele z fetą po awansie do Ekstraklasy, które wspólnie przeżyliśmy przez ostatnie dwa lata wraz z trenerem Moskalem – tak z kolei sprawę komentuje prezes łódzkiego klubu Tomasz Salski, w opublikowanym na klubowej stronie oświadczeniu. – Bez trenera Moskala rozwój ŁKS-u od lata 2018 roku z pewnością nie byłby tak dynamiczny. Bardzo dziękujemy trenerowi za ogromną pracę, którą wykonał u nas w klubie i życzymy powodzenia w dalszej pracy trenerskiej. – dodaje prezes.
Kazimierz Moskal odchodzi – kto następny?
Już czwartego maja zawodnicy mają wrócić do treningów. Bardzo możliwe, że łodzianie będą musieli rozpocząć przygotowania bez szkoleniowca. Z klubem pożegnał się nie tylko Kazimierz Moskal, ale także jego asystent Maciej Musiał. Kto jednak zostanie następcą byłego już trenera ŁKS-u? Faworytem do objęcia posady wydaje się być Wojciech Stawowy. Kiedy Moskal trafiał do klubu, to Stawowy miał być numerem jeden na liście kandydatów. Sprawy potoczyły się jednak tak, że nie został on trenerem klubu.
Teraz temat stawowego wraca – według wielu to on najbardziej pasuje do wizji klubu. – Myślę, że wszyscy oglądający ŁKS regularnie w momencie, gdy ukazała się informacja o pożegnaniu z Moskalem, pomyśleli o Stawowym. Wydaje się to dopełnieniem wizji dyrektora sportowego Krzysztofa Przytuły. Czy to dobry wybór? W sytuacji ŁKS-u trudno powiedzieć, skoro drużyna budowana była w ścisłej współpracy tercetu trener Moskal -prezes Salski -dyrektor Przytuła – mówi Krzysztof Sędzicki.
Naszego rozmówcę pytamy także o innych potencjalnych kandydatów na te stanowisko: Mnie osobiście nikt się nie nasuwa, ale jestem w szoku, że mija godzina od ogłoszenia decyzji, a zdążyłem już przeczytać o Bogusławie Pietrzaku, Ryszardzie Polaku czy Marku Chojnackim. Absolutnie nikogo nie przymierzam, choć ten ostatni na razie dobrze radzi sobie jako szkoleniowiec piłkarek TME Grota SMSu Łódź, więc tę ostatnią kandydaturę bym odrzucił.
— Piotr Wołosik (@PiotrWolosik) May 2, 2020
Do tej pory Wojciech Stawowy trenował w sumie w siedmiu różnych klubach, między innymi w Cracovii (dwukrotnie), Arce Gdynia, Miedzi Legnica oraz Widzewie Łódź, który był jego ostatnim pracodawcą. Trener pożegnał się z klubem w czerwcu 2015 roku.