Kanonierom zabrakło prochu


14 kwietnia 2010 Kanonierom zabrakło prochu

W derbach północnego Londynu doszło do pojedynku Tottenhamu z Arsenalem. Mecz miał ważne znaczenie dla miejsc premiowanych europejskimi pucharami oraz walki o mistrzostwo Anglii. Tym razem lepszą drużyną okazała się ekipa „Kogutów”, która wygrała pierwszy raz od jedenastu lat.


Udostępnij na Udostępnij na

Środowy wieczór zgromadził kibiców na 163. derbach północnego Londynu. Kibice wypełnili cały stadion Tottenhamu – White Hart Lane. Pojedynek Arsenalu z „Ostrogami” zawsze jest pełen emocji, wystarczy przypomnieć mecze, które kończyły się wynikiem 5:4 czy 4:4. Prócz prawdziwego, londyńskiego klimatu, spotkanie miało dodatkowe atrakcje w postaci piłkarzy, których transfery do największego wroga nigdy nie zostaną wybaczone. W ekipie „Kanonierów” takim piłkarzem jest nestor – Sol Campbell. Na ławce gospodarzy zasiadł David Bentley, który niegdyś ocierał się o pierwszy skład „The Gunners”.

Zawodnicy „Kogutów” postawili bardzo ciężkie warunki graczom Arsenalu
Zawodnicy „Kogutów” postawili bardzo ciężkie warunki graczom Arsenalu (fot. Skysports.com)

Już w 10. minucie po rzucie rożnym, Almunia wypiąstkował piłkę w pole. Na spadającą futbolówkę czekał Rose, nie myśląc za wiele, uderzył ją bezpośrednio z powietrza. Piłka przeleciała nad głowami wszystkich i wpadła tuż pod poprzeczką. Jakimś cudem w kolejnym meczu derbowym gracze „Kogutów” strzelają fantastyczną bramkę… Akcje gości kończyły się zwykle na 25. metrze od bramki. Arsenal grał swoje, dużo piłką, jak najdokładniej, aby wejść z piłką za linię bramkową. W pierwszej połowie nie było już bardzo groźnych okazji do zdobycia bramki.

Natomiast po gwizdu rozpoczynającym drugą odsłonę, gospodarze poczuli zew krwi i ruszyli do natarcia. Skutek niemal natychmiastowy. Piękną, prostopadłą piłką popisał się Defoe. W sytuacji sam na sam znalazł się Gareth Bale i nie miał problemów z pogrążeniem „Kanonierów”. Na boisku pojawił się ekskanonier – David Bentley. Gospodarze cofnęli się głębiej i skupili się na obronie korzystnego wyniku. Dzieciaki Wengera dalej grały swoją, nielogiczną kopaninę aż do momentu, kiedy na placu gry pojawił się Walcott oraz Van Persie. Po bardzo długiej nieobecności, powrót Holendra był powitany gromkimi oklaskami. „RvP” udowodnił, że jeden zawodnik jest w stanie zrobić różnicę. Po jego przepięknym strzale, piekielnym refleksem popisuje się Gomes. Ostatnie 15 minut należy tylko do piłkarzy z Ashburton Grove. Kilkanaście sekund później znów Van Persie oddał bardzo mocny i precyzyjny strzał z rzutu wolnego. W niemal identyczny sposób piłkę wybił Gomes. Ostatni zryw gości miał miejsce pięć minut przed końcem. Na tzw. ścianę piłkę przyjął holenderski napastnik, rozegrał do boku, mocne dośrodkowanie wzdłuż linii zamknął Bendtner.

Van Persie wrócił do piłki po blisko pięciu miesiącach. Jako jeden z kilku piłkarzy Wengera nie zawiódł w tym meczu
Van Persie wrócił do piłki po blisko pięciu miesiącach. Jako jeden z kilku piłkarzy Wengera nie zawiódł w tym meczu (fot. skysports.com)

Mecz mógł się podobać, nie zabrakło walki, dużej ilości sytuacji, wielu kontrowersji za sprawą całej trójki sędziowskiej. Pokazanie żółtej kartki w dwóch przypadkach, kiedy gracz Arsenalu wychodził na czystą pozycję, wydaje się co najmniej śmieszne. Kibice bardzo żywo dopingowali oba zespoły. Stałym elementem meczu były gwizdy kierowane pod adresem byłych piłkarzy obu klubów – Campbella i Bentleya. Ostatni raz w rozgrywkach ligowych ekipa Wengera przegrała z Tottenhamem 4 listopada 1999 roku. Dla gospodarzy było to 51. w historii zwycięstwo nad „Armatami” zza miedzy.

Ta strata trzech oczek dla „Kanonierów” może okazać się bardzo dotkliwa. Do pierwszej Chelsea tracą już sześć punktów, a meczów do końca zostało tylko cztery. „Ostrogi” są w lepszej sytuacji. Tylko jeden punkt dzieli ich od czwartej lokaty, czyli Ligi Mistrzów. Do końca sezonu potoczy się prawdziwa batalia o wejście do „Wielkiej Czwórki”.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze