Jest dobrze, może być lepiej


Trzeba sobie jasno powiedzieć: w ubiegłą sobotę reprezentacja Polski zagrała najlepszy mecz w roku i kto wie, czy nie jeden z najlepszych w historii. Remis 2:2 jest wynikiem dobrym, zwłaszcza, jeśli się popatrzy na grę biało-czerwonych w poprzednich spotkaniach. Teraz trzeba potwierdzić dobrą dyspozycję, najlepiej już w środę w Helsinkach.


Udostępnij na Udostępnij na

Styl prezentowany przez podopiecznych Leo Beenhakkera w trzech ostatnich meczach nie napawał optymizmem. Zwycięstwo z Azerbejdżanem nie przyszło łatwo. Zostało ono odniesione w straszliwych męczarniach. Potem nastąpiła kompromitująca porażka z Armenią. Przed meczem na Estadio da Luz można było jednak dostrzec znaki przekonujące o tym, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. W drugiej połowie meczu towarzyskiego z Rosją Polacy pokazali, że nieprzypadkowo są liderami swojej grupy, a Portugalia również zgubiła cenne punkty w Armenii.

Jedną z wielkich prawd o futbolu jest to, że nazwiska nie grają. Przykład tego mieliśmy podczas sobotniego wieczoru. Sam tercet atakujących: Cristiano Ronaldo, Nuno Gomes, Simosa Sabrosa – wzbudzał respekt. Nazwiska wielkie, ale niespecjalnie robiły wrażenie na polskich obrońcach oraz Arturze Borucu. Portugalczycy mają chyba kompleks do piłkarzy z trudnymi do wymówienia nazwiskami. Przed trzema laty Stadion Światła uciszył Angelos Charisteas. Podczas sobotniego pojedynku portugalskich kibiców przygnębił najpierw Mariusz Lewanodowski, zdobywając prowadzenie, a potem Jacek Krzynówek, okradając wicemistrzów kontynentu z dwóch punktów.

Wynik cieszy, styl gry niekoniecznie. Martwi to, że należący do ścisłego grona najlepszych bramkarzy świata Boruc dwa razy minął się z piłką. W obu tych przypadkach „Arczi” miał naprawdę dużo szczęścia, że nie padła bramka. Po raz kolejny okazało się, że w czasie meczów przeciw Portugalii najsłabszym ogniwem naszej drużyny są środkowi obrońcy. O ile występ Mariusza Jopa należy określić jako poprawny, to Michał Żewłakow, jak Tomaszowie Wałdoch i Hajto pięć lat temu w Joenjou, popełniał błędy, które nie powinny się zdarzać młodym trampkarzom. Słabo wypadli nasi napastnicy. Euzebiusz Smolarek, bohater z Chorzowa w praktyce pokazał się tylko raz, kiedy minimalnie przeniósł piłkę nad poprzeczką. Maciej Żurawski, jak i jego zmiennik, Radosław Matusiak zagrali bardzo słabo. Aż prosiło się o wpuszczenie na boisko Pawła Brożka, któremu na pewno lepiej współpracowałoby się z duetem naszych skrzydłowych – Krzynówkiem i Jakubem Błaszczykowskim – zdecydowanymi liderami naszego zespołu. Obaj zagrali bardzo dobry mecz, a „Kuba” dodatkowo zmazał fatalne wrażenie po występach na Zakaukaziu, gdzie pod wieloma względami ustępował Wojciechowi Łobodzińskiemu. „Błaszczu” udowodnił, że miejsce w kadrze mu się należy, gdy tymczasem skrzydłowy mistrza Polski nie pokazał nic.

Jest dobrze, może, a wręcz powinno być jeszcze lepiej. Wystarczy wygrać z Finlandią. Mecz w Helsinkach może być jeszcze trudniejszy, niż ten w Lizbonie. Wystarczy popatrzeć na styl prezentowany przez Polaków i wyniki ostatnich starć ze Szwecją. Finowi są w najlepszej dyspozycji od lat i właściwie po raz pierwszy w historii są tak blisko awansu do wielkiej piłkarskiej imprezy. Ale na nasze szczęście Finlandia nie jest Szwecją, a reprezentanci Polski są w naprawdę wysokiej formie. Wszystko to zasługa Leo Beenhakkera, który, wbrew opiniom niektórych kibiców, nie jest cudotwórcą, tylko wysoko wykwalifikowanym specjalistą w swoim fachu, potrafiącym wyciągnąć z piłkarzy więcej, niż są w stanie dać z siebie na boisku.

Jak trzeba zagrać przeciwko drużynie „Suomi”. Należy uważać na ruchliwych napastników – Johanssona i Jeremienkę oraz szczególnie pilnować podczas stałych fragmentów gry stoperów – Samego Hyypię i Hannu Tihinena. Kim zagrać przeciwko Finlandii? Z powodu nadmiaru żółtych kartek zabraknie bocznych defensorów – Grzegorza Bronowickiego i Marcina Wasilewskiego. Don Leo ma kilka wariantów w obronie. Pewny jest występ Pawła Golańskiego na prawej stronie. Co do przeciwległej flanki, to może postawić na Michała Żewłakowa, a jego miejsce w środku zająłby wtedy Arkadiusz Głowacki. Jeśli jednak trener Beenhakker postanowiłby nie zmieniać pary stoperów, na lewej obronie powinien pojawić się legionista Jakub Wawrzyniak. W drugiej linii nie powinno nic się zmieniać. Wypada mieć nadzieję, że tym razem Żurawski ze Smolarkiem zaprezentują się lepiej, niż w sobotę. W obwodzie ma jeszcze Marka Saganowskiego i Grzegorza Rasiaka oraz rezerwowego Pawła Brożka.

Niecałe dwa dni zostały do starcia na szczycie w grupie pierwszej eliminacji do mistrzostw Europy. W przypadku zwycięstwa Polski oraz porażki Serbii z Portugalią, nasi reprezentanci będą jedną nogą w finałach Euro 2008. Trzeba tylko postawić kropkę na i i sprawić, by w środę na stadionie w Helsinkach pod napisem „Suomi” znajdowała się niższa cyfra, niż pod hasłem „Puola”.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze