Jerzy Brzęczek – wpuść Pan w końcu lewego obrońcę!


Czy selekcjoner w końcu przejrzy na oczy i przestanie wystawiać nominalnego prawego obrońcę na pozycji lewego?

5 września 2020 Jerzy Brzęczek – wpuść Pan w końcu lewego obrońcę!
Grzegorz Rutkowski

Jerzy Brzęczek z uporem maniaka powołuje zawodników, z których w ogóle nie zamierza korzystać. Pierwszym sztandarowym przykładem jest Karol Linetty. Nowy piłkarz Torino w hierarchii selekcjonera jest tuż za konserwatorem powierzchni płaskich na Stadionie Narodowym. Mimo to dostaje powołania. Jednak dzisiaj nie będzie o środkowym pomocniku, a naszej lewej obronie. Zapraszamy!


Udostępnij na Udostępnij na

Jerzy Brzęczek od początku kadencji – podobnie zresztą jak jego poprzednicy – cierpi na brak lewego obrońcy. Jednak, czy nie jest to problem wyimaginowany? Czy selekcjoner, tak jak „wspaniały” socjalizm, nie wymyśla problemów tam, gdzie ich nie ma po to, by dzielnie je zwalczać? Czy naprawdę musimy oglądać Bartosza Bereszyńskiego w roli lewego obrońcy?

Powyższy wpis dotyczy chyba każdego kibica reprezentacji Polski. Każdy z nas życzy sobie zobaczyć lewego obrońcę, z lewą nogą na lewej obronie. Po co kombinować i szukać kwadratowych jaj? Przecież mamy kilku lewonożnych zawodników.

Jerzy Brzęczek i Zaginiony lewy obrońca

Nagłówek brzmi troszeczkę jak kolejna część Harrego Pottera. Jednak nie jest on daleki od prawdy. Brzęczek nadal szuka lewego obrońcy mimo że miał 10 miesięcy wolnego czasu w którym mógłby wymyślić kogoś. Mimo to z uporem maniaka wciskany jest nam kit pod tytułem: Bereś na lewej obronie. Nie zrozumcie mnie źle, Bereszyński to klasowy obrońca. Być może godny następca Łukasza Piszczka, ale na PRAWEJ stronie. Na prawej, czyli tam, gdzie rzeczywiście potrafi grać.

Można zaklinać świat, że przecież Bereszyński zagrał dobry mecz przeciwko Holandii. Nie Panie Jerzy, Bereszyński nie zagrał dobrego meczu. Mało tego, popełnił ekstraklasowego babola. Czy wie Pan dlaczego? Ponieważ każe mu Pan grać na jego nienaturalnej pozycji. Bartosz Bereszyński grając na lewej obronie, zapomina o wszystkich aspektach taktycznych, które wtłoczyli mu do głowy we Włoszech. Taki błąd nie zdarzyłby mu się, gdyby grał na swojej nominalnej pozycji. Jestem o tym święcie przekonany.

Ten jeden błąd to nie jedyny kamyczek do ogródka Beresia, a tak naprawdę selekcjonera. Bartek grając na lewej obronie, traci wszystkie walory ofensywne. Nawet jeżeli próbował we wczorajszym spotkaniu włączać się w akcje ofensywne to nie przynosiło to efektów. Do tego dochodzi problem z ustawianiem się. Jako prawonożny zawodnik Bereś ustawia się od swojej wiodącej nogi, co niemal pozwala przeciwnikowi na „wjazd” wzdłuż linii. Jeśli dodamy do tego wejście na boisko Kamila Grosickiego i jego brak wsparcia to możemy się cieszyć, że skończyło się na 0-1.

Dopóki na boisku był Kamil Jóźwiak to jeszcze wyglądało to w miarę dobrze. Zawodnik Lecha Poznań często wracał się do defensywy, dzięki czemu Bereszyński miał w jego osobie solidne wsparcie. Taki sposób działania jest jednak na dłuższą metę nieefektywny i dla dobra tej kadry Jerzy Brzęczek powinien jak najszybciej to zrozumieć.

Alternatywy? Minimum 4

Skoro już ustaliliśmy, że Bereszyński jest klasowym obrońcą, ale na prawej obronie to trzeba pomyśleć kto na tą lewą stronę się nadaje. Wbrew temu, co wiele osób twierdzi, wcale tak sucho na tej pozycji nie mamy. Pierwsze nazwisko, od którego zaczniemy tę wyliczankę, to Arkadiusz Reca. Zawodnika Atalanty Bergamo na obecnym zgrupowaniu nie ma z powodu urazu, ale nie ulega wątpliwości, że gdyby był to on byłby pierwszym wyborem Brzęczka. W końcu był nim, gdy miał problemy z grą, więc dlaczego miałby zostać odstawiony na bocznicę, gdy zrobił spory postęp. Reca na wypożyczeniu do SPAL zyskał wiele. Rozwinął się jako piłkarz, zmieniła się jego sylwetka. Słowem poczynił spory postęp. Stąd też moje przekonanie, że to on by wystąpił w pierwszym składzie.

Popularny „Wuja” powołał jednak innych zawodników, którzy z powodzeniem mogliby występować na lewej obronie. Pierwszym z takich zawodników jest Maciej Rybus, który w reprezentacji pełni funkcję podobną do tej Karola Linettego. Maskotki. Ewentualnie zapełniacza miejsca w autobusie. Nieważne, że regularnie występuje w lidze rosyjskiej czy Lidze Mistrzów. Nie ma to żadnego znaczenia dla Jerzego Brzęczka, bo i tak na boisko go nie wpuści. Jeżeli nie chcesz, by taki zawodnik u ciebie grał to może zostaw go w domu, niech sobie odpocznie, a ty powołaj kogoś młodszego, perspektywicznego. Hmm?

Kogoś młodszego? No ma młodszego. Michał Karbownik. Rewelacja Ekstraklasy i za chwilę prawdopodobnie kolejny polski zawodnik w Napoli. Podobno super-talent na pozycji środkowego pomocnika, ale równie dobrze gra na lewej bądź prawej obronie. Poprzedni sezon w Legii występował na pozycji lewego obrońcy i jak na młodego zawodnika spisywał się doskonale. Obecny sezon jest nieco gorszy, ale to wciąż lepsza opcja na lewą obronę w kadrze niż Bartek Bereszyński.

 

Ostatnie nazwisko – być może nieco na wyrost – to Tymoteusz Puchacz. Ktoś może powiedzieć, że przecież za słaby itd. Moim zdaniem Puchacz w ostatnim czasie bardzo rozwinął się na pozycji lewego obrońcy. Oczywiście, nie jest pozbawiony wad, nad którymi pracują. Jednak moim zdaniem dałby znacznie więcej tej kadrze na lewej obronie niż Bereszyński. Ciąg na bramkę ma niesamowity. Wejścia z głębi pola i niezniszczalne płuca robią wrażenie. Spokojnie może być kolejną alternatywą.

***

Ta krótka analiza jasno pokazała, że wcale nie stoimy tak źle z lewymi obrońcami, jak nam mówią. Oczywiście, w przypadku Puchacza czy Karbownika mówimy bardziej o dużym potencjale. Jednak mając w składzie Rybusa, nie widzę powodów, dla których miałby on pozostać przyspawany do ławki rezerwowych. Ta wręcz obsesja selekcjonera na punkcie Recy sprawia, że Rybus traci swój czas na oglądaniu Bereszyńskiego grającego na jego pozycji. Trochę ryzyka i otwartej głowy selekcjonerze. Tego życzę sobie i Panu.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze