Jedenastka 36. kolejki Premier League


W zestawieniu braliśmy pod uwagę ostatnią regulaminową kolejkę oraz cztery zaległe mecze dogrywane na początku tygodnia. Działo się wiele, dlatego zapraszamy do lektury.


Udostępnij na Udostępnij na

Do ułożenia jedenastki kolejki wzięliśmy pod uwagę aż 14 spotkań. Najwięcej graczy w zestawieniu to piłkarze reprezentujący Tottenham Hotspur oraz Manchester City – po trzech. Dwóch zawodników załapało się z Chelsea, Newcastle i Wigan. Reszta to pojedynczy przedstawiciele WBA, Evertonu i Liverpoolu.

Tottenham zanotował dwa ważne zwycięstwa. Głównie dzięki zawodnikom z linii pomocy
Tottenham zanotował dwa ważne zwycięstwa. Głównie dzięki zawodnikom z linii pomocy (fot. Skysports.com)

Ben Foster – WBA w tym sezonie nie walczy już o nic specjalnego. Ekipa Roya Hodgsona, któremu został przydzielony honor kierowania kadrą Anglików, zajmuje bezpieczne miejsce w środku tabeli i o nic już nie musi się martwić. Nieco inaczej do sprawy musieli podejść piłkarze McLeisha. Aston Villa niechybnie zbliża się do strefy spadkowej i potrzebowała punktów jak tlenu. W ostatnią sobotę gracze z Villa Park atakowali jak wściekli, ale były bramkarz Manchesteru United był nie do przejścia. Raz za razem blokował i wyłapywał strzały Agbonlahora, Herda czy N’Zogbii. Ten ostatni w 55. minucie został nazwany paradą meczu.

Kyle Walker – Tottenham rozegrał dwa mecze i obydwa pewnie wygrał. Jedną z postaci, którą kibice „Kogutów” mają na ustach, jest niewątpliwie Kyle Walker. 21-letni obrońca w spotkaniu z Blackburn zagrał świetnie i przypieczętował zwycięstwo swojej drużyny znakomicie wykonanym rzutem wolnym. W drugim meczu już tak nie błyszczał, ale i tak był najlepiej ocenianym obrońcą. Tottenham dzięki przełamaniu fatalnej passy ponownie włączył się do wyścigu o Ligę Mistrzów.

Vincent Kompany – kapitan „The Citizens” w arcyważnym meczu z Manchesterem United został strzelcem jedynego gola i świetnie dyrygował grą obrony. Mancini ma w swoim składzie prawdziwy skarb w osobie Belga. Kompany cały sezon gra równo, a to, że Manchester City stracił najmniej goli w lidze, zawdzięcza w dużej mierze właśnie jemu. Dzięki bramce strzelonej podczas poniedziałkowych derbów Kompany znacznie przybliżył swój zespół do zdobycia tytułu mistrza Anglii.

Pablo Zabaleta – drugi obrońca z ekipy Manchesteru City znalazł się tutaj nieprzypadkowo. Zabaleta przed derbami powiedział, że szansa na zdobycie tytułu nie wzięła się znikąd i jego zespół jest wystarczająco silny, by pobić Manchester United. Zabaleta był czołową postacią na prawym skrzydle. Przez cały mecz dominował po swojej stronie boiska. Nie dał rozegrać piłki przeciwnikom, a i sam kilkukrotnie groźnie atakował. Kilka jego dośrodkowań sprawiało kłopoty defensorom „Czerwonych Diabłów”. To właśnie po ataku Argentyńczyka City wywalczyło rzut rożny, z którego padła jedyna bramka.

Steven Pienaar – powrót na zasadzie wypożyczenia do Evertonu wychodzi temu piłkarzowi na dobre. David Moyes na pewno żałuje, że nie udało mu się zatrzymać zawodnika latem. Piłkarz z RPA jest wiodącą postacią w linii pomocy Evertonu, a sobotni mecz z Fulham był istnym pokazem umiejętności pomocnika. Everton wygrał 4:0, a wspomniany piłkarz zaliczył trzy asysty. Lepiej mógł zostać oceniony tylko Jelavić, który zdobył w tym meczu dwie bramki. W drugim, nieudanym dla „The Toffees”, pojedynku ze Stoke Pienaar został nazwany bohaterem meczu.

Rafael van der Vaart – ostatnimi czasy Tottenham niczym nie przypominał zespołu z pierwszej połowy rozgrywek. Jednak kibice „Kogutów” mają prawo sądzić, że ten fatalny okres w grze drużyny dobiegł końca. Tottenham wygrał swoje obydwa spotkania i powrócił na czwartą lokatę w lidze. W pierwszym pojedynku przeciwko Blackburn to właśnie Holender wpisał się na listę strzelców jako pierwszy (zaliczając bardzo udany występ w całym spotkaniu), a w drugim dołożył jeszcze jednego gola i asystę.

Yaya Toure – Manchester City zdominował United całkowicie. Środkiem pola dzielili się Yaya Toure oraz Gareth Barry. Ten pierwszy oprócz zadań ściśle defensywnych podłączał się również do ataku. Był mózgiem zespołu. Były gracz Barcelony świetnie przerzucał piłkę na obydwie strony boiska, ustawiał się i wyprowadzał ją z własnej połowy. Regulował przebieg spotkania praktycznie sam. Był klasą samą w sobie. Mając takiego piłkarza w kadrze wraz z morderczo pracującym obok niego Barrym, Mancini nie musiał się obawiać o to, który zespół będzie dyktował grę.

Victor Moses – ten 21-letni atakujący z nigeryjskim paszportem jest prawdziwym sercem zespołu Roberto Martineza. Od marca Moses zdobył już cztery bramki, a jego Wigan fenomenalnie broni się przed spadkiem. W meczu z Newcastle United, w którym przecież faworytem w ciemno byli gracze z Tyneside, Moses strzelił dwie bramki i poprowadził swój zespół do piątego zwycięstwa w ostatnich siedmiu meczach. Nie zdziwimy się, jeśli po sezonie trafi do jakiegoś mocniejszego klubu.

Fernando Torres – Hiszpan nabrał pewności siebie po golu na Camp Nou. Nie ma co do tego wątpliwości. Były napastnik Liverpool FC powoli wraca do swojej optymalnej dyspozycji i pieniądze za niego zapłacone zaczynają się zwracać. W minioną niedzielę Torres ustrzelił pierwszego w barwach Chelsea hat-tricka. Razem z Juanem Matą byli najjaśniejszymi postaciami w meczu przeciwko QPR, ale w kolejnym, jakże ważnym przecież, meczu z Newcastle Hiszpan był praktycznie niewidoczny. Według nas piłkarz kolejki – nikt chyba się nie spodziewał takiej zwyżki formy. Del Bosque będzie miał twardy orzech do zgryzienia, jeśli Torres pokaże coś w finale Pucharu Anglii, Ligi Mistrzów czy dwóch ostatnich meczach w Premier League.

Vincent Kompany zapewnił City wygraną z United
Vincent Kompany zapewnił City wygraną z United (fot. skysports.com)

Luis Suarez – Urugwajczyk to drugi, po Torresie, piłkarz, który w ostatni weekend popisał się hat-trickiem. Były napastnik Ajaksu strzelał, a każdy następny gol był ładniejszy od poprzedniego. Ostatnie trafienie Suareza, niemalże z linii środka boiska, było jednym z najlepszych w tej kolejce. Urugwajczyk na pewno będzie się śnił po nocach bramkarzowi Norwich.

Papiss Cisse – najbardziej spektakularne wejście do Premier League ostatnich lat. Senegalczyk poprawił średnią i po 12 meczach ligowych ma już na koncie 13 bramek. Ostatnie dwie dołożył w bardzo ważnym spotkaniu z Chelsea na Stamford Bridge. Oba kluby walczą o eliminacje do Ligi Mistrzów, ale ze względu na własny stadion i poprzedni bardzo słaby pojedynek „Srok” to Chelsea była zdecydowanym faworytem. Jednak dzięki znakomitemu instynktowi strzeleckiemu i nietuzinkowym umiejętnościom Senegalczyka to właśnie goście wyjechali z Londynu z zapasem punktów. Papiss Cisse pokonał Petra Cecha dwukrotnie i dwukrotnie robił to z klasą, której pozazdrościliby najlepsi strzelcy na Starym Kontynencie. Druga bramka w doliczonym czasie gry to już istny majstersztyk, który został przez nas uznany za gola kolejki.

Ławka rezerwowych:

Ali Al-Habsi – golkiper rodem z Omanu po raz kolejny udowodnił, że jest jednym z najpewniejszych punktów układanki Roberto Martineza. Przez większość meczu z Newcastle był praktycznie bezrobotny, ale kiedy „Srokom” udawało się już przedrzeć przez obronę Wigan, to Al-Habsi był na swoim miejscu. W 23. minucie popisał się fenomenalną obroną strzału Papissa Cisse.

Davide Santon – sobotniego meczu z Wigan nie mógł zaliczyć do najlepszych w karierze, ale za to w pojedynku z Chelsea 21-letni Włoch był nie do przejścia i fantastycznie radził sobie w ataku. Po jego błyskotliwej akcji i podaniu pierwszą bramkę w meczu ustrzelił Papiss Cisse. Santon brylował na lewej flance od początku spotkania aż do jego zakończenia.

Aaron Lennon – skrzydłowy reprezentacji Anglii był jedną z najaktywniejszych postaci w obydwu meczach „Kogutów”. Lennon szarżował na prawej flance i przez cały czas stwarzał zagrożenie. W meczu z Boltonem zaliczył asystę, ale zasłużył na bramkę zarówno w tym spotkaniu, jak i pojedynku przeciwko Blackburn.

Juan Mata – Hiszpan i Torres rozklepali defensywę QPR i jeśli „Rangersi” zostaną relegowani, to hiszpański duet z Chelsea na długo zapamiętają. Mata zaliczył dwie asysty i przez całe spotkanie stwarzał zagrożenie rywalom. W drugim meczu Di Matteo dał mu odpocząć i Hiszpan nie mógł już niczego zdziałać wobec zabójczo skutecznego Newcastle i Papissa Cisse.

Piłkarz kolejki:

Fernando Torres (czytaj wyżej)

Gol kolejki:

Bramka na 0:2 Papissa Cisse. Senegalczyk uderzył z takiego miejsca i w taki sposób, że mało kto chyba w ogóle pomyślałby o tym, że tak się da. Petr Cech nie miał szans. Piłka z piekielną rotacją wpadła do bramki, odbijając się od wewnętrznej strony bocznej siatki. Gol, który można oglądać bez przerwy.

Wpadka kolejki:

Tutaj był już duży wybór. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na Liverpool i Skrtela. Obrońca „The Reds” najpierw strzelił samobója, by niedługo później dorzucić jeszcze „asystę”. Zbyt słabe podanie Skrtela sprokurowało sytuację sam na sam Dempseya, ale Amerykanin nie podwyższył prowadzenia. Nie zmieniło to jednak sytuacji i Liverpool po raz pierwszy w historii przegrał na własnym boisku z klubem z Londynu. Kibice Fulham na pewno będą Skrtelowi wdzięczni za to osiągnięcie.

Komentarze
~huntelaar (gość) - 13 lat temu

Bez większych zmian, może być

Najnowsze