Jak nie strzelać i punktować, czyli ciekawy przypadek Górnika


Górnik Zabrze nie zdobywa bramek, a Igor Angulo rozczarowuje na początku tego sezonu

11 sierpnia 2019 Jak nie strzelać i punktować, czyli ciekawy przypadek Górnika
Marcin Bulanda / PressFocus

Nikt nie spodziewał się, że drużyna Górnika Zabrze po czterech meczach będzie mogła pochwalić się dość niezłym wynikiem punktowym. Co jeszcze dziwniejsze, Górnik wygrał dotychczas dwa spotkania, strzelając zaledwie dwie bramki. Trafienie przeciwko Rakowowi, choć ujęte w oficjalnych statystykach, nie może być przez nas uznane jak normalnie zdobyta bramka.


Udostępnij na Udostępnij na

Łukasz Broź – obrońca Śląska Wrocław – ma na swoim koncie o jedną bramkę więcej niż cała drużyna Górnika. Zabrzanie ewidentnie nie potrafią znaleźć drogi do bramki, choć sytuacji ku temu nie brakuje. Nie pomaga w tym słaba forma głównego strzelca „Trójkolorowych” Igora Angulo. Typowany przed sezonem na kandydata do korony króla strzelców Hiszpan znalazł się w dołku.

Najgorsze wejście w sezon

Odpowiedzi na pytanie „dlaczego Górnik jest tak nieskuteczny” zaczniemy szukać od postaci Igora Angulo. Najlepszy strzelec poprzedniego sezonu zaliczył najgorszą możliwą inaugurację sezonu. W pierwszym kwadransie meczu z Wisłą Płock Hiszpan zmarnował „jedenastkę”. Co prawda później to on dał Górnikowi remis, ale gdyby nie wcześniejsze pudło, zabrzanie mogliby wywieźć z Płocka komplet punktów.

Tylko czy Górnicy naprawdę zasłużyli na wywiezienie z Płocka choćby punktu? Statystyki mówią – jak najbardziej. Natomiast sam obraz gry mówił coś innego. Zabrzanie nie stwarzali tak groźnych sytuacji, jak płocczanie i gdyby nie słaba forma rywali, mogliby zapomnieć nawet o punkcie. Bo oprócz akcji bramkowej oraz rzutu karnego Górnik nie stworzył sobie innej, bardzo dobrej sytuacji, „setki”, po której mógłby paść gol.

Górnik to nie tylko Angulo

O tym zabrzanie przypomnieli w meczu z Zagłębiem. Igor po raz kolejny nie potrafił dojść do głosu, a sprawy w swoje ręce musieli wziąć koledzy Hiszpana. Angulo w pierwszych spotkaniach wygląda trochę tak, jakby zapomniał, jak strzela się bramki.

Przechodzimy jednak do innego Hiszpana i bramki numer dwa dla Górnika w tym sezonie. Ta bramka to jeden z niewielu dobrych prognostyków, jeśli chodzi o poprawę skuteczności. Schematyczna, ćwiczona na treningu akcja przyniosła owoc. Świetna współpraca na linii Sekulić – Wolsztyński pozwoliła temu pierwszemu urwać się obrońcy i dośrodkować do Jesusa Jimeneza, który skierował piłkę do bramki.

Znów wracamy do Igora. W końcówce po raz kolejny pokazał, w jak słabej dyspozycji się znajduje. Nie wiem, czy przestraszył się on tej sytuacji, czy może stracił wiarę w siebie. Wiarę w to, że uda mu się strzelić. Tego jednak nie da się wytłumaczyć – bramkarz Zagłębie najzwyczajniej odpuścił i położył się przed Angulo. Jakby chciał „pokłonić” się przed królem strzelców. A Angulo, zamiast uderzyć do bramki, posłał piłkę ciut zbyt wysoko, a ta odbiła się od poprzeczki.

Zabrakło powtarzalności

Przyszedł czas na mecz z Wisłą Kraków. Wisłą, która zaliczyła falstart i którą Górnik powinien pokonać. I trzeba przyznać, że wynik tego meczu został wypaczony przez decyzję sędziów siedzących „na VARZE”. Igor Angulo w końcu dał o sobie znać, idealnie wychodząc na pozycję, tuż na granicy spalonego. Hiszpan zaliczył asystę, ale gol nie został uznany, bo sędziowie asystenci uznali, że Angulo znajdował się na spalonym. Jak wykazały powtórki w telewizji – niesłusznie.

Wiślacy chyba niezbyt dobrze przygotowali się do tego spotkania, jeśli chodzi o analizę przeciwnika. Górnik przeprowadził podobną akcję do tej, po której tydzień wcześniej padła bramka. Znów dośrodkowanie na plecy wracających zawodników do nabiegającego Jimeneza i znów przeciwnicy byli kompletnie zaskoczeni. Jednak tym razem Hiszpan spudłował.

Trochę dziwi to, że Zabrzanie po dwóch i ponad połowie trzeciego spotkania nadal większość piłek grali na Angulo. Oczywiście, jest on kluczowym zawodnikiem zespołu, który ma strzelać bramki. Tylko widząc, w jak słabej znajduje się on dyspozycji trener Brosz mógł starać się poszukać innego rozwiązania. Może nawet dać szansę innemu zawodnikowi.

Koniec końców Hiszpan zmarnował kolejną, doskonałą sytuację. Nie oddał nawet strzału, bo fatalnie przyjął piłkę. Takie błędy nie powinny się zdarzać na poziomie choćby okręgówki, a co dopiero Ekstraklasy. Jimenez w tej samej akcji także źle przyjął piłkę i kontra 2 na 1 zamiast skończyć się bramką, zakończyła się stratą piłki i groźną akcją Wisły.

Wygrana bez strzelonej bramki

Teraz wyjątkowo, bo w tekście o Górniku, kilka wersów chciałbym poświęcić Rakowowi. Częstochowianie po raz kolejny w tym sezonie pokazali swoje zdezorganizowanie w defensywie. Tak właściwie tylko w meczu z Jagiellonią obrona Rakowa wyglądała tak, jak wyglądać powinna. Oczywiście, stracone bramki w spotkaniach z Górnikiem czy Koroną wynikały z błędów indywidualnych, ale takich błędów beniaminek powinien się wystrzegać najbardziej.

Błąd w ustawieniu zadecydował o tym, że Raków strzelił sobie „swojaka”. I choć gracze z Częstochowy wyglądali ogólnie lepiej, także nie byli w stanie trafić do bramki Górnika. Skuteczność ofensywy Rakowa to jednak temat na inny artykuł.

Tymczasem Górnicy, którzy wygrywali (trzeba to powiedzieć) niezasłużenie, zmarnowali kolejną świetną sytuację. Zabrzanie nie byli w stanie wykorzystać kontrataku 3 na 1! Tym razem to młodzieżowiec Daniel Ściślak źle przyjął piłkę, a jego strzał został zablokowany.

Myślę, że można na ten moment dojść do kilku wniosków. Przede wszystkim zawodnicy Górnika popełniają wiele technicznych błędów. Nasuwa się jednak pytanie, z czego te błędy wynikają. Z braku wyszkolenia? Cóż, Jimenez czy Angulo chyba nie zapomnieli w trakcie letniej przerwy jak gra się w piłkę. Pierwsze spotkania mogły być dla Hiszpana z Kraju Basków nieco deprymujące, przez co zachwiały jego wiarę w siebie.

Być może to właśnie z tego wynika słabsza dyspozycja napastników. Być może w składzie brakuje pewności siebie, wiary we własne umiejętności. Czasami też zawodnicy Górnika atakują zbyt nonszalancko, jakby nie byli skoncentrowani. Trudno dostrzegać w tym wszystkim winę wyłącznie piłkarzy czy też wyłącznie trenera.

Jedno jest pewne – Górnicy więcej sytuacji marnują, niż wykorzystują. Dopóki ta tendencja nie ulegnie zmianie Zabrzanie raczej nie zasiedzą się zbyt długo w górnej połowie tabeli. A przecież to górna ósemka jest od początku celem wyznaczonym przez zarząd klubu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze