W ostatnim niedzielnym spotkaniu 17. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Górnik Zabrze podejmował Jagiellonię Białystok. Dość niespodziewanie wygrali goście 2:1. Oba gole dla Jagiellonii padły w pierwszej połowie. Górnik kontaktową bramkę zdobył w końcówce meczu, ale nie wystarczyło szczęścia i czasu, aby wyrównać.
Początek meczu w Zabrzu był prowadzony w całkiem szybkim tempie. Obie drużyny nie chciały ograniczać się jedynie do defensywy i było to widać. Pierwsze poważne zagrożenie pod bramką górników zakończyło się bramką. W 10. minucie Dani Quintana przejął piłkę w środku boiska, pociągnął na bramkę rywala i zdecydował się na strzał z 20 metrów. Futbolówka odbiła się jeszcze od Dancha i przelobowała Skorupskiego. To było pierwsze trafienie Hiszpana. Znakomity początek białostoczan. Goście poszli za ciosem i już po chwili mogli podwyższyć prowadzenie, ale strzał Plizgi minął bramkę Górnika.
Piłkarze Adama Nawałki nie mieli pomysłu na szczelną obronę „Jagi” i nie potrafili stworzyć zagrożenia pod bramką Słowika. Zabrzanie zdołali jednak zdobyć gola, ale sędzia – całkiem słusznie – odgwizdał pozycję spaloną. Lepiej wyglądający w tym spotkaniu piłkarze Tomasza Hajty podwyższyli prowadzenie już w 30. minucie. Rzut wolny z boku boiska egzekwował Plizga. Skrzydłowy „Jagi” dośrodkował na długi słupek, a tam najwyżej wyskoczył Dźwigała i strzałem głową pokonał golkipera Górnika. Trener Nawałka o mało co nie wyskoczył ze skóry.
Goście zupełnie nie przypominali zespołu, który w ubiegłym tygodniu pokonał Piasta Gliwice. Mimo to mieli swoje szanse. W 39. minucie blisko strzelenia gola kontaktowego był Kwiek, jednak jego uderzenie skutecznie zastopował Słowik. W ostatnich minutach gra toczyła się głównie w środku boiska i żadna ekipa nie stworzyła sobie dogodnej sytuacji strzeleckiej.
Druga odsłona meczu mogła się znakomicie rozpocząć dla zabrzan. Dośrodkowanie Gancarczyka przerodziło się w swoisty centro-strzał i prawie zaskoczyło Słowika − niewiele brakowało. W 51. minucie doszło do pierwszej zmiany. Bemben został zastąpiony Boninem. Goście przejęli inicjatywę, ale nic z tego nie wynikało. Białostoczanie spokojnie przyjmowali rywali na własnej połowie, skutecznie zatrzymując ich ataki.
Drużyna Tomasza Hajty, co oczywiste, nastawiła się na kontry. Szczególnie dobrze prezentował się Hiszpan Dani Quintana, który bardo dobrze czuł się z piłką przy nodze. Jednak to Górnik był bliżej zdobycia bramki. W 68. minucie Bonin z linii końcowej wycofał do Gancarczyka, ale w oddaniu celnego strzału przeszkodził mu Quintana. To była bardzo ważna interwencja. Cztery minuty później wprowadzony przed momentem Mosnikov znalazł się w idealnej sytuacji i posłał piłkę obok Słowika, jednak futbolówkę tuż przed linią bramkową wybił Dźwigała. Młody stoper wyrastał na bohatera tego spotkania.
Jagiellonia nie pozostawała dłużna i również zaatakowała. Dawid Plizga przebojową indywidualną akcją przedarł się w pole karne zabrzan i oddał strzał z ostrego kąta. Słowak był jednak czujny i pewnie złapał piłkę. Górnicy dopięli swego na dziewięć minut przed końcem meczu. Kontaktową bramkę strzałem z kilkunastu metrów zdobył Mariusz Przybylski. To zapowiadało emocjonującą końcówkę. Goście ustawili się całą drużyną w obronie i z utęsknieniem wyczekiwali gwizdka – i się doczekali. Górnik atakował do końca, ale nie był w stanie wyrównać.
Dlaczego nikt nie chce być mistrzem... (?)
Brawo Jaga. Legła dalej liderem ale to się zmieni
po najbliższej kolejce. Kupili tylu dobrych
zawodników, a z Bełchatowem zremisowali. Nie
rozumiem tego. Z Kielcami to jeszcze rozumiem, bo to
zespół dobry, ale Bełchatów ? Myślałem, że to
będzie pogrom, a tu 0:0