Inter Mediolan w końcu zwyciężył w Serie A. Ofiarą mediolańczyków padło Cagliari, które przez cały mecz było wyraźnie słabsze. Mimo to kibice Interu do samego końca drżeli o korzystny wynik, bo na dwie minuty przed końcem spotkania padł gol kontaktowy.
Inter Mediolan ma ostatnio dwie twarze. Tę lepszą prezentuje w Lidze Mistrzów, natomiast w Serie A pokazuje zupełnie inne oblicze. Słabe wyniki doprowadziły do sytuacji, w której jeden z najbardziej utytułowanych klubów we Włoszech znajduje się tuż nad strefą spadkową i niekorzystny wynik może go zepchnąć pod kreskę. Początek meczu pokazał, że tym razem „Nerazzurri” wcale nie będą mieli łatwego zadania. Wystarczyło zaledwie sześć minut, by kibiców gospodarzy nastraszył Albin Ekdal, a kilka chwil później swoją szansę miał też Radja Nainggolan. Po kwadransie inicjatywę przejęli 18-krotni mistrzowie Włoch. W ciągu trzech minut dwukrotnie zatrzęsła się poprzeczka Cagliari. Najpierw dosłownie o centymetr pomylił się Pazzini, a następnie równie bliski szczęścia był Zarate, bramka jednak nie padła.
![Inter w końcu zwyciężył w meczu Serie A](https://igol.s3.amazonaws.com/wp-content/uploads/i/inter_mediolan02-300x145.jpg)
Kolejne minuty to dominacja Interu. Podopieczni Claudio Ranieriego raz za razem tworzyli sobie dogodne sytuacje bramkowe. W ich marnowaniu królował Zarate, ale wyręczali go też Zanetti i Cambiasso. W efekcie pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem, jednak pozostało nieodparte wrażenie, że na zespole z Mediolanu ciąży jakaś klątwa, która nie pozwala mu wygrywać w Serie A.
Druga połowa rozpoczęła się od ataków Interu. Było jasne, że jeżeli Inter będzie dominował w takim stopniu jak w pierwszej połowie, to w końcu muszą paść bramki. Defensywa Cagliari broniła się dzielnie, lecz limit szczęścia wyczerpał się już w pierwszej połowie i w końcu 54. minuta przyniosła bramkę. Niemoc przełamał Thiago Motta, który zamienił na bramkę dośrodkowanie Alvareza z rzutu wolnego. Sześć minut później indywidualna akcja Philippe Coutinho przyniosła kolejną bramkę. Brazylijczyk wpadł w pole karne i strzałem w krótki róg zupełnie zaskoczył Agazziego. Można powiedzieć, że po tym golu było już po zawodach.
Dwie bramki w sześć minut wstrząsnęły piłkarzami Cagliari. Jednak goście się nie poddawali i do końca spotkania szukali sposobu na odrobienie strat. Najczęściej kończyło się jednak na niedokładnych podaniach lub na pozycjach spalonych. Inter, mając w zapasie dwie bramki przewagi, nie grał na 100 procent swoich możliwości i rywale w końcu to wykorzystali. Na dwie minuty przed końcem spotkania Nainggolan dograł do Joaquina Larriveya, a ten bez problemu odnalazł drogę do siatki. Od tej pory było pewne, że mimo krótkiego czasu emocji w tym meczu nie zabraknie.
Przestraszony Inter nie pozwolił jednak na rozwinięcie skrzydeł rywalom. Do końca spotkania „Nerazzurri” kontrolowali grę i sami stworzyli kolejną okazję do zdobycia gola. Wraz z końcowym gwizdkiem sędziego w końcu mogli podnieść ręce w górę w geście triumfu w meczu o punkty Serie A.