Idzi Kucharczyk – legenda spod olkuskiej Żurady (REPORTAŻ)


Zapraszamy do lektury reportażu o sławnym arbitrze spod Olkusza

21 kwietnia 2020 Idzi Kucharczyk – legenda spod olkuskiej Żurady (REPORTAŻ)

Kiedyś rozstrzygał najważniejsze mecze w Małopolsce zachodniej, a ludzie na nazwisko Kucharczyk reagowali w jeden sposób: będzie uczciwie i równo z trawą. Dzisiaj Idzi ma spokój, nikt go nie szuka, nie zawraca głowy i jest mu dobrze. Szkoda tylko, że z jego ogromnego sędziowskiego bagażu i umiejętności tak rzadko i niezbyt umiejętnie korzystają młodzi sędziowie.


Udostępnij na Udostępnij na

Szybkość, bezkompromisowość, porządek na boisku i ogromne umiejętności sztuki sędziowskiej poparte wiedzą książkową – z tego słynął. Jak Kucharczyk sędziował mecz, to wszyscy wiedzieli, że nie mają co liczyć na układy, kombinacje i nieczystą grę. Tak chłopak z olkuskiego Korczaka czarował na małopolskich boiskach. Na początku tego stulecia Idzi Kucharczyk to był kozak, mimo że nie udało mu się wejść na szczebel centralny, a wielkich meczów poprowadził raptem kilkanaście.

26. rok sędziowania leci. W 2001 roku Kucharczyk poślubił Paulinę i przeprowadził się do Żurady, rok wcześniej uzyskał awans na 4. poziom rozgrywek w Polsce. Kiedy wspinał się coraz wyżej w hierarchii sędziów, były to czasy, kiedy w szatniach były grzyby albo czasem … nie było szatni. To był wtedy Pan Sędzia. Na koncie mecze w bardzo wtedy mocnej 4. lidze, najważniejsze spotkania w Podokręgu Olkusz, dwa sezony w silnej lidze okręgowej na Śląsku. Dał Kolegium Sędziów Olkusz nowe życie. Kto prowadził mecze w tamtych czasach, doskonale wie, jaka była wtedy konkurencja wśród sędziów i jakie panowały tam układy. Idzi zawsze był uczciwy i może los tak chciał, że w 2004 roku pojechał na egzaminy i zapomniał zabrać ze sobą karty zdrowia. Zamiast wejść do profesjonalnej piłki, spadł na jej zaplecze.

Teraz, w klapkach na nogach, spaceruje często po podwórku w Żuradzie. Żyje inaczej, trudno mu się rozpędzić. Brakuje mu czasem tych większych meczów, kibiców. Wszystko stoi w miejscu.

Browar albo pięć

Dobrze mu jest, jak jest. W sędziowaniu nic już nie musi. Nie musi iść pobiegać, uczyć się na pamięć testów sędziowskich, udowadniać, że jest najlepszy albo mówić, czemu nie jest. Nikt go za bardzo nie szuka, nie zawraca głowy. Robi, co robił i żyje, jak żył – chwilą. A co będzie, to będzie. Ludzie marzą o wielkich karierach, szybkich samochodach. On już swoje zrobił, jest Idzim Kucharczykiem, którego wszyscy w Małopolsce od Wadowic przez Chrzanów po Oświęcim znają i wspominają z uznaniem. Po meczu może sobie wypić browar albo pięć. Jego sprawa.

Nie rzuca się w oczy. Sportowe buty, spodnie 3/4 z dużą liczbą kieszeni, bluzka z długim rękawem lub podkoszulek, w ręce paczka fajek. Dłonie i twarz ciemniejsze, trochę od słońca, bardziej od życia. Szczupły, nie widać nawet zalążków typowego dla mężczyzn w tym wieku brzuszka. Chodzi normalnie, jakby nogi nie bolały po takiej liczbie meczów.

Mieszka w Żuradzie. Tam, skąd wyjeżdżał na swoje najlepsze mecze w życiu, choć tak naprawdę nigdy nie opuścił Olkusza i ulicy Korczaka. W latach 90. piłka była tylko przerywnikiem od życia w tym miejscu, gdzie ludzie po zmroku bali się chodzić, bo się pije, kradnie i można dostać w łeb. Jeszcze na początku tego stulecia z Hotelu Olkusz przyjezdnych odstraszał ogromny napis: „My znienawidzeni, My Wisły fani, Chłopcy z Korczaka, My chuligani…” .

Idzi też od młodych lat zapałał miłością do klubu spod znaku „Białej Gwiazdy”. Na stadionie przy ul. Reymonta swoje pierwsze kroki stawiał już pod koniec lat 80. Na wtedy drugoligową Wisłę najczęściej jeździł okazją. Z Korczaka się wybił, ale i wiele razy znajdował się przez niego na glebie. Nigdy się nie wyrzekł tego miejsca, bo to jego miejsce, jego miłość.

Swoje przeszedł. 18. urodziny spędził na koncercie w Jarocinie. Był 1992 rok. Tego dnia odbywał się finał igrzysk olimpijskich w Barcelonie, w którym „Biało-czerwoni” mierzyli się z Hiszpanią. Do dzisiaj pamięta smak paska, jakim dostał symboliczne lanie od dawnych kolegów punków. Była to subkultura młodzieżowa, która została zapoczątkowana już w połowie lat 70. Charakteryzowała się niezgodą na instytucjonalizację życia społecznego.

Imprezy, awantury – nazbierało się wiele różnych spraw, a w międzyczasie jak gdyby nigdy nic, Kucharczyk zarabiał coraz lepsze pieniądze, pracował na wysokościach w firmie budowlanej i błyszczał na boiskach. Jest tatą trzech synów. Jego ojciec nie żyje. Ma 45 lat i trzyma się dobrze. Są koledzy, z którymi czasem się spotyka, żeby posiedzieć. Czasami pojedzie na Wisłę, czasami weźmie go na wspomnienia choć wylewny nie jest: – Żyję, jak chcę, w sędziowaniu wszystko, co najlepsze, już za mną, po co o tym gadać?

Kiedy zaczynałem sędziować, był dla mnie wzorem. Imponował mi. Zawsze chłopisko miało swoje zdanie i raczej go nie zmieniał. Był taki klub, nie chcę mówić jego nazwy, żeby nikogo nie urazić, w każdym razie oni praktycznie nie szanowali żadnego sędziego, a Kucharczyka tak. Szanowany był wszędzie, no i zawsze wiedział, o co chodzi przed, w trakcie i przede wszystkim po meczu – mówi Łukasz Jucha, były sędzia piłkarski.

Był 2000 rok. Strome schody prowadzące do siedziby Podokręgu Olkusz przy ul. Króla Kazimierza. Na półpiętrze przy otwartym oknie i obok popielniczki pełnej petów stoi w katanie dżinsowej Idzi Kucharczyk. Tak go poznałem. Dwa dni później sędziowałem swój pierwszy mecz z nim. Było to na starym boisku w Sułoszowej. Przebieraliśmy się w szkole. Musiałem nie być taki najgorszy, skoro Idzi potem zabierał mnie na swoje mecze w 4. lidze. Trudne to były powroty. W szkole musiałem się tłumaczyć, że nie mam odrobionych lekcji albo że jestem nieprzygotowany – bo jak tu powiedzieć pani, że o narodzinach syna Idziego dowiedzieliśmy się w Sączu w szatni. Pierwszy syn rodzi się raz w życiu, a potem jeszcze raz i jeszcze raz? – śmieje się jego serdeczny kolega.

Idzi to porządny chłopak, kolega i ojciec. Łączy w sobie wiele cech, które składają się na jedną postać, taką nie do podrobienia. Dla mnie zawsze będzie legendą. To wielka przyjemność czerpać z jego doświadczenia, zarówno na boisku, jak i poza nim. Miłością obdarzył nie tylko gwizdek i flagę, ale i swoich najbliższych. Jest najlepszym przykładem ludzkiej poczciwości. Szacunek dla niego w każdym calu! – mówiąc to, nie kryje wzruszenia kolega Piotr Kubiczek.

Do sąsiada powiem dzień dobry, do kumpla cześć. Z każdym się przywitam, porozmawiam. Osiedle nauczyło mnie szacunku do drugiego człowieka. To podstawa. Zawsze szanowałem ludzi, którzy mieli coś do powiedzenia. Dla mnie to było ważne. W tamtych czasach inaczej się na to wszystko patrzyło. Była kasa z meczów, to się żyło. Człowiek się niczym nie przejmował – wspomina Kucharczyk.

Dla niego nie pieniądz się liczy, a wartości, człowiek. Kiedy tylko miał jakiś grosz, to każdemu dał czy pożyczył. Co to za problem? Z takiej pochodził rodziny i tak był wychowany. Pomagał innym już w czasach szkoły średniej. Uczęszczał do słynnego olkuskiego Oxfordu – OFNE. Dzisiaj wielu sędziów narzeka na małe ryczałty, ekwiwalenty, chcą podwyżek. Może i mają rację. Żona Idziego mówi krótko. On tak kocha piłkę, że mógłby sędziować za darmo. Nie myli się ani trochę. Idzi do tego sędziowania by dokładał, byle tylko móc wybiec z gwizdkiem na boisko. Przecież robił tak już setki razy.

Gwizdało wielu, sędziowało niewielu, Idzi był na czele tych drugich – mówi jego kolega Paweł Gałka, który również przy nim stawiał swoje pierwsze sędziowskie kroki.

Młodzi sędziowie doceniają kunszt starego wygi Idka. Jego pomoc nieraz uratowała młodym arbitrom tyłki. Pomimo filigranowej budowy ciągle budzi wielki respekt wśród zawodników i klubowych działaczy – mówi Łukasz Piątek, jego kolega mieszkający również w Żuradzie.

Było, minęło

Czas szybko leci. W 1993 roku Idzi został sędzią piłkarskim. Twierdzi, że nie ma żalu do nikogo, że nie udało mu się osiągnąć więcej. Było, co było. Nie narzeka.

Coś tam się nie udało, ale się z tym pogodziłem, nie roztrząsam. Nie ma się czym przejmować, to najgorsza rzecz na świecie. Było, minęło. Ludzie mnie znają, zawsze byłem szczery i nikogo nie obraziłem – przypomina.

Na Wiśle bywa teraz sporadycznie. Nie chodzi w garniturze, piłkę ogląda, to lubi. I jak piwem poczęstują, to weźmie. Jak drugim, nie odmówi. Trzecie postawi. I się nie wstydzi. Bo to Idzi jest, sędziowska olkuska legenda, wolno mu.

Jedna mała prośba

Mam prośbę. Podjedziesz kolego pod piekarnię? Kupię bułki dla dzieci. Tam są takie dobre, będą miały na rano.

Powrót z meczu zawsze jest taki sam i niech będzie jak najdłużej.

***

Idzi Kucharczyk urodzony w 1974 roku – sędzia Kolegium Olkusz, ma na swoim koncie obecnie 1534 przeprowadzonych zawodów piłki nożnej.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze