Czwartkowe spotkanie na stadionie Legii będzie już siedemnastym obu reprezentacji, z czego tylko pięć z nich było meczami o stawkę. Statystyki dla Polaków nie prezentują się korzystnie, ale powodów do wstydu także nie mamy. Znaczna większość to potyczki towarzyskie, jednak w najważniejszym spotkaniu między obiema reprezentacjami, o brązowy medal MŚ 1982, to Polacy byli górą. Zapraszamy do lektury historii starć polsko-francuskich.
Niestety, bilans spotkań nie jest korzystny dla Polaków. Na szesnaście rozegranych do tej pory meczów, Polacy wygrali zaledwie cztery, pięciokrotnie padał remis, a pokonani schodzili siedmiokrotnie. Stosunek bramek wynosi 18:27, jednak tak duża przewaga jest wynikiem kilku spotkań, w których spotykały się najsilniejsza kadra Francji z będącą dopiero w fazie przygotowań reprezentacją Polski. Ale zacznijmy od początku…

Pierwszy oficjalny mecz między obiema reprezentacjami odbył się 22 stycznia 1939 roku na Parc de Princes w Paryżu, na którym zasiadł komplet 35 tysięcy fanów piłki kopanej. Sędzią spotkania był Szwajcar Alberta Jordan, a Polska wystąpiła w następującym składzie: Adolf Krzyk, Władysław Szczepaniak, Edmund Twórz, Wilhelm Góra, Edward Nyc, Edward Dytko, Leonard Piątek, Michał Matyas, Jerzy Wostal, Ernest Wilimowski, Gerard Wodarz. Niestety, pierwsze spotkanie zakończyło się pogromem, bo po golach Veinante’a (dwóch), Heisserera i Zatelliego, Polacy gładko przegrali aż 0:4, jednak warto wspomnieć, że w Paryżu doszło do konfrontacji dwóch uczestników rozegranych pół roku wcześniej we Francji mistrzostwach świata 1938, w których Polska odpadła już w pierwszej rundzie, przegrywając po dogrywce z Brazylią 5:6, ale prawdziwym bohaterem kadry był wtedy Ernest Wilimowski, który strzelił „Canarinhos” aż cztery gole. Dla Polaków był to pierwszy występ na mundialu, natomiast Francuzi grali już regularnie na imprezie tej rangi, a turniej rozgrywany na ich boiskach był trzecim w historii. Wyczyn Ernesta Wilimowskiego został pobity dopiero 56 lat później przez Rosjanina Olega Salenko, który podczas MŚ 1994 strzelił Kamerunowi aż pięć goli.
Z powodu II wojny światowej, na kolejne spotkanie trzeba było czekać aż 13 lat. 15 lipca 1952 roku podczas igrzysk olimpijskich w Lahti Polakom w końcu udało się zrewanżować za tak wysoką porażkę sprzed kilku lat i po wyrównanym spotkaniu, w rundzie wstępnej pokonali rywala 2:1. Po pierwszej połowie po golach Trampisza i Leblonda był remis, jednak trafienie Krasówki w drugiej połowie przesądziło o zwycięstwie i awansie Polaków. Wygrana ta nie była jednak wielkim osiągnięciem, bo Francuzi na igrzyska wysłali zespół amatorów, nie licząc zbytnio na jakikolwiek sukces. Turniej był rozgrywany systemem drabinkowym i niestety już w kolejnym spotkaniu nasi kadrowicze po porażce 0:2 z Danią pożegnali się z turniejem.
Kolejne dwa spotkania były spotkaniami towarzyskimi. 28 września 1960 roku po raz pierwszy zagraliśmy na własnym boisku. Rywala podjęliśmy w Warszawie, a spotkanie zakończyło się remisem 2:2, który Francuzi uratowali w samej końcówce spotkania. Zaczęło się doskonale dla Polaków – po golach Norkowskiego i Fabera Polska prowadziła i wydawało się, że bezpiecznie dowiezie zwycięstwo do końca. Jednak kilka minut przed końcem spotkania kontaktową bramkę zdobył Guillas, a tuż przed końcowym gwizdkiem remis dla „Tricolores” uratował Maryan Wisnieski, zawodnik polskiego pochodzenia.
Następne spotkanie, również towarzyskie, odbyło się już dwa lata później, tym razem w Paryżu, i było to pierwsze zwycięstwo na boisku rywala. Początek meczu był fatalny dla Polski, co wykorzystał De Bourgoing, wyprowadzając „Les Blues” na prowadzenie, ale po słabym początkowym okresie, później do głosu doszli Polacy. Jeszcze przed przerwą gole strzelili Ernest Pol i Roman Lentner, a w drugiej połowie wynik podwyższył jeszcze Lucjan Brychczy i Polacy odnieśli zasłużone zwycięstwo 3:1, osiągając tymczasowo korzystny bilans meczów z Francją.

Dwa kolejne spotkania to pierwsze ważne mecze o punkty, a odbyły się w ramach eliminacji do Euro 1968 rozgrywanych we Włoszech, trzeciej z kolei edycji tej imprezy w historii. Niestety, oba spotkania zakończyły się naszymi porażkami. Najpierw 22 października 1966 roku przegraliśmy w Paryżu 1:2 (na bramkę Di Nallo odpowiedział jeszcze Ryszard Grzegorczyk, ale gol Georgesa Lecha, kolejnego francuskiego piłkarza polskiego pochodzenia, dał zwycięstwo), a rok później, 17 września 1967, przegraliśmy w Warszawie aż 1:4. Wynik otworzył Herbin, szybko wyrównał Lucjan Brychczy, ale później grała już tylko jedna drużyna. Dwa gole Di Nallo i jeden Guya oznaczały, że do turnieju finałowego z naszej grupy awansowała właśnie Francja, która wyprzedziła Belgię i Polskę o dwa punkty – dokładnie tyle, ile przyznawało się za zwycięstwo. Ciekawostką było to, że czterozespołowy turniej finałowy wygrali później Włosi, którzy po bezbramkowym remisie w półfinale ze Związkiem Radzieckim, awans do finału zawdzięczają… rzutowi monetą. Konkurs rzutów karnych wprowadzono dopiero wiele lat później.
Kolejny mecz to znowu powrót do towarzyskich potyczek. 7 września 1974, zatem kilka miesięcy po zdobyciu brązowego medalu na mistrzostwach świata w RFN, po meczu bez większej historii, Polska dość niespodziewanie przegrała 0:2, a bramki w odstępie dwóch minut strzelili Coste i Jodar. Kolejne spotkanie odbyło się we francuskim Lens 24 kwietnia 1976 i ponownie Francja pokazała nam, że jest zespołem lepszym, a gole strzelili nam Pintenat i Revelli. Jednak jak się miało wkrótce okazać, kadra Kazimierza Górskiego nie była wtedy jeszcze w pełni sił, gdyż przygotowywała się do igrzysk olimpijskich w Montrealu, gdzie zdobyła srebrny medal, przegrywając dopiero w finale z NRD 1:3. To był bardzo udany dla Polski turniej, bo oprócz srebra piłkarzy, złoto wywalczyła także prowadzona przez Huberta Wagnera kadra siatkarzy, a łącznie Polacy wywalczyli w Kanadzie aż 26 medali.
Z Francją ponownie spotkaliśmy się na mundialu w Hiszpanii w 1982 roku i zdecydowanie był to najważniejszy mecz w historii starć obydwu drużyn, gdyż decydował o brązowym medalu na tym turnieju. Pomimo tego, iż prowadzeni przez Antoniego Piechniczka Polacy szli przez turniej jak burza, w półfinale przegrali 0:2 z późniejszym zwycięzcą, Włochami, z którymi w fazie grupowej bezbramkowo zremisowali. Po turnieju wielu polskich kibiców zastanawiało się, co by było, gdyby w półfinale mógł zagrać pauzujący za kartki Zbigniew Boniek, ówczesna gwiazda kadry, oraz dlaczego zamiast niego nie wystąpił Andrzej Szarmach… Francuzi z kolei doznali już wcześniej w turnieju porażki z Anglikami, którzy jednak nie awansowali później do półfinału, w którym Francja poległa RFN po rzutach karnych 5:4 (w regulaminowym czasie gry padł wynik 1:1, w dogrywce, mimo iż Francuzi prowadzili już 3:1, Niemcom udało się wyrównać). 10 lipca 1982 na stadionie w Alicante w meczu o trzecie miejsce spotkały się zatem reprezentacje Polski i „Trójkolorowych”, a przeciwko sobie wybiegły prawdziwe gwiazdy światowej piłki. Francuzi szybko wyszli na prowadzenie po golu Girarda, jednak tuż przed przerwą bramki Andrzeja Szarmacha i Stefana Majewskiego pozwoliły wyjść nam na prowadzenie, które tuż po przerwie podwyższył Janusz Kupcewicz. W końcówce kontaktowego gola zdobył jeszcze Couriol, ale na więcej rywala nie było stać i Polska powtórzyła sukces z 1974 roku. Jednak wielu piłkarzy po turnieju miało świadomość, że szansa na złoto była ogromna i jak się miało później okazać, przez dziesięciolecia nierealna do powtórzenia.
Już niecałe dwa miesiące później doszło do rewanżu za to spotkanie i 31 sierpnia 1982 w Paryżu znowu zagraliśmy przeciwko Francji. Rewanż gospodarzom się nie udał, bo Polacy wprost rozbili rywala 4:0, a na listę strzelców wpisali się Jałocha, Kupcewicz (dwukrotnie) i Buncol. Zniechęceni tak wysoką, kolejną porażką Francuzi chyba obrazili się na naszą reprezentację. Mieli dość przegrywania, bo na następne spotkanie musieliśmy poczekać, aż Polska przestała się liczyć w światowym futbolu. Areną kolejnego spotkania był znowu Paryż, gdzie 15 sierpnia 1990 Polska po dość nudnym meczu bezbramkowo zremisowała. Francja szybko postarała się o rewanż i już rok później, 14 sierpnia 1991, na Stadionie Miejskim w Poznaniu, gospodarze ponieśli najwyższą porażkę w historii starć z „Les Blues”, przegrywając aż 1:5. Do przerwy nic nie zapowiadało pogromu – Polakom prowadzenie dał gol Jana Urbana, jednak tuż przed przerwą gole Sauzee i Jean-Pierre Papina były początkiem rozbicia naszej kadry. Po przerwie swoje trafienia dołożyli jeszcze Simba, obecny szkoleniowiec francuskiej kadry, Laurent Blanc, oraz Perez i kompromitacja stała się faktem.

Dwa lata później los skojarzył te dwa kraje w jednej grupie eliminacyjnej do Euro 1996 w Anglii. Pierwsze starcie odbyło się 16 listopada 1994 w Zabrzu, a prowadzeni przez Henryka Apostela Polacy – po zaciętym meczu – bezbramkowo zremisowali, co po wcześniejszej porażce z Izraelem odczytano jako dobry prognostyk. Niestety, kolejne spotkania nie były zawsze tak udane w wykonaniu naszych graczy, którzy seryjnie tracili punkty i przed rewanżowym meczem z Francją wiedzieli, że aby myśleć o awansie, muszą wygrać cztery pozostałe mecze. Ta sztuka się nie udała, ale sukces był naprawdę blisko. Na Parc de Princes – po golu Andrzeja Juskowiaka w 35. minucie – Polska prowadziła, ale na nic zdała się nawet fenomenalna postawa naszego bramkarza, Andrzeja Woźniaka, który ze względu na nazwę stadionu zyskał po tym spotkaniu nawet przydomek „księcia Paryża”, gdyż obronił nawet rzut karny wykonywany przez Bixente’a Lizarazu i dobitkę Vicenta Guerina. Gol Youriego Djorkaeffa w samej końcówce bardzo oddalił naszych reprezentantów od historycznego, pierwszego występu na Euro, ale dopiero kompromitująca porażka ze Słowacją 1:2 oznaczała koniec złudzeń. Czerwone kartki dla Romana Koseckiego i Piotra Świerczewskiego w spotkaniu z naszymi południowymi sąsiadami oddały charakter tamtej kompromitacji, a dla tego pierwszego, kapitana naszej reprezentacji, był to ostatni występ z orzełkiem na piersi. Polska zajęła wówczas czwarte miejsce w grupie, za Rumunią, Francją i Słowacją.
Między kolejnymi spotkaniami z Polską, dowodzona przez Zinedine’a Zidane’a Francja w 1998 roku wywalczyła na własnych boiskach tytuł mistrza świata i to w większości ci sami gracze stanęli 23 lutego 2000 na podparyskim stadionie Saint-Denis przeciwko Polsce. Nasi reprezentanci dopiero budowali skład na zwycięskie eliminacje do mistrzostw świata w Korei i Japonii, jednak zaprezentowali się znakomicie. Kapitalne zawody w bramce rozgrywał Jerzy Dudek, a cały nasz zespół nie mógł się po tym meczu wstydzić. Jedynego gola zdobył Zinedine Zidane, strzelając na raty po rzucie wolnym w samej końcówce spotkania. Pomimo porażki z mistrzami świata, Polacy zaprezentowali się naprawdę korzystnie i był to tak naprawdę początek zwycięskiej drogi do awansu na mundial. Francja natomiast kilka miesięcy później zdobyła swój drugi złoty medal mistrzostw Europy, rozgrywany na boiskach Belgii i Holandii. W finale wygrała z Włochami 2:1, a zwycięstwo zapewnił złoty gol Davida Trezegueta w dogrywce. Dla sentymentalnych kibiców naszych kadry, poniżej skrót spotkania Polska – Francja z Saint-Denis.
Nasze ostatnie spotkanie z Francuzami miało miejsce na tym samym stadionie co poprzednio. 17 listopada 2004 roku doszło do kolejnej towarzyskiej potyczki, która jednak zakończyła się bezbramkowym remisem. Dowodzeni przez Pawła Janasa Polacy byli w tym spotkaniu nieco wypaleni po nieudanych eliminacjach do Euro 2004. Przegrali je na rzecz Łotwy, która w ostatnim meczu pokonała Szwecję, spychając Polskę na trzecie miejsce w grupie. Francuzi z kolei wystawili w tym spotkaniu możliwie najsilniejszy skład, czyli coś, o czym raczej nie mamy prawa marzyć w najbliższy czwartek w Warszawie. Po raz kolejny niesamowity mecz rozegrał Jerzy Dudek, który chyba miał patent na Francję, gdyż to głównie dzięki jego interwencjom Polacy zeszli z boiska niepokonani. Naszych reprezentantów cechowała tego dnia ogromna waleczność, z kolei Francuzi sprawiali wrażenie, jakby zwycięstwo należało im się za samo wyjście na murawę. Pomimo wielu sytuacji z obydwu stron, mecz zakończył się sprawiedliwym remisem, co nad Wisłą zostało uznane za sukces Polski, natomiast nad Sekwaną za małe rozczarowanie.
Reprezentacja Francji rozegrała z Polską szesnaście meczów – odniosła siedem zwycięstw, pięć razy zremisowała i czterokrotnie schodziła z boiska pokonana, bramki 27:18.
22.01.1939, Paryż: Francja 4:0 Polska (Veinante 2, Heisserer, Zatelli)
15.07.1952, Lahti (Finlandia): Francja 1:2 Polska (Leblond – Trampisz, Krasówka)
28.09.1960, Warszawa: Polska 2:2 Francja (Norkowski, E.Faber – Guillas, Wisnieski)
11.04.1962, Paryż: Francja 1:3 Polska (De Bourgoing – Pol, Lentner, Brychczy)
22.10.1966, Paryż: Francja 2:1 Polska (De Nallo, Lech – Grzegorczyk)
17.09.1967, Warszawa: Polska 1:4 Francja (Herbin, Di Nallo 2, Guy – Brychczy)
07.09.1974, Wrocław: Polska 0:2 Francja (Coste, Jodar)
24.04.1976, Lens: Francja 2:0 Polska (Pintenat, Revelli)
10.07.1982, Alicante (Hiszpania): Francja 2:3 Polska (Girard, Couriol – Szarmach, Majewski, Kupcewicz)
31.08.1982, Paryż: Francja 0:4 Polska (Jałocha, Kupcewicz 2, Buncol k.)
15.08.1990, Paryż: Francja 0:0 Polska
14.08.1991, Poznań: Polska 1:5 Francja (Urban – Sauzee, Papin, Simba, Blanc, Perez)
16.11.1994, Zabrze: Polska 0:0 Francja
16.08.1995, Paryż: Francja 1:1 Polska (Juskowiak – Djorkaeff)
23.02.2000, Saint Denis: Francja 1:0 Polska (Zidane)
17.11.2004, Saint Denis: Francja 0:0 Polska