Aleksandar Prijović – serbski podróżnik zwany Zlatanem


Piłkarski obieżyświat z potencjałem

18 stycznia 2019 Aleksandar Prijović – serbski podróżnik zwany Zlatanem

Urodzony 21 kwietnia w 1990 w St. Gallen w Szwajcarii, liczący 191 cm rosły napastnik to Serb. W młodości trenował kickboxing, dzięki czemu, jak sam twierdzi, ma „lepszą gibkość”. Aktualnie występuje w arabskim Al-Ittihad, w którym otrzymał kontrakt życia. Zanim do tego doszło, „Prijo” zwiedzał różne kluby i ligi. Mimo wszystko najlepiej zapamiętają go kibice PAOK Saloniki, w którym przeszedł do historii klubu.


Udostępnij na Udostępnij na

Dzisiaj większość osób interesujących się piłką nożną, a w szczególności ligą grecką lub polską, bez większego zastanowienia odpowie, że wie, kim jest Aleksandar Prijović. Dlaczego mówi się o nim tak, a nie inaczej, oraz że to gracz z górnej półki? Patrząc głębiej w przebieg i historię jego kariery, zanim nastąpił przełom, tak kolorowo wcale nie było. Pomimo że od 2007 roku naprzemiennie występował w młodzieżowych reprezentacjach Serbii i Szwajcarii, w seniorskiej kadrze zadebiutował dopiero 11 czerwca 2017 w meczu Serbia – Walia, notując wówczas asystę przy bramce Aleksandara Mitrovicia.

Podobnie bywało z jego klubową karierą, zanim trafił do stolicy Polski. Serb bez większego powodzenia obijał się po różnych krajach. W sumie w całej swojej karierze zaliczył 14 klubów, między innymi: Parma Calcio 1913, Derby County, FC Sion czy Boluspor w TFF 1. LIG – to właśnie dopiero w tym zespole zanotował warte uwagi statystki. 16 bramek zdobytych w 31 spotkaniach rozegranych na zapleczu tureckiej ekstraklasy zaowocowało transferem „Serbskiego Olbrzyma” do Legii Warszawa, co było punktem zwrotnym w jego karierze. „Wojskowi” zapłacili za niego kwotę 375 tysięcy euro. Patrząc na przebieg wydarzeń, to kropla w morzu w porównaniu z jego aktualną wartością.

Następna stacja: Warszawa – Łazienkowska 3

9 lipca 2015 transfer został sfinalizowany. Jak stwierdził piłkarz w wywiadzie na YouTube dla Kacpra Ruszczaka: – Miałem ofertę z Lecha Poznań, ale zdecydowałem się na Turcję. To był dobry krok, bo teraz jestem w największym polskim klubie – mówił, chwaląc stołeczny zespół za załatwienie wszystkich formalności w jeden dzień. Jak na 20-latka można śmiało było o nim rzec „stary wyjadacz”. Pewny siebie, gotowy do walki o najwyższe trofea. Zadebiutował w meczu 2. rundy eliminacji Ligi Europy z FC Botosani, zmieniając w 68. minucie Nemanję Nikolicia, z którym nieraz tworzył zabójczy duet w ekstraklasie. Pierwszą bramkę dla klubu zdobył w rewanżu przeciwko FC Botosani. Szybko został dostrzeżony za swój twardy charakter i nazywany „Zlatanem z Legii”. Jak sam stwierdził: – Mnie się kocha albo nienawidzi.

Cały okres jego gry w Legii trudno jest jednoznacznie określić. Zaledwie 13 goli w 44 występach w ekstraklasie to niezbyt powalający wynik. Momentami tworzył fenomenalne duo z węgierskim napastnikiem, by za jakiś czas obserwować mecze z ławki rezerwowych lub spoza niej. Przez okres pobytu w Legii miał okazję współpracować z czterema menedżerami – począwszy od Henninga Berga, kończąc u boku Jacka Magiery. Choć trudno nazwać to współpracą. Najczęściej musiał udowadniać swoją wartość i cierpliwie czekać na szanse. Jak sam kiedyś stwierdził: – U Magiery zaczynałem z poziomu minus dziesięć. Potrafił wejść z ławki i odmienić losy meczu. Właśnie to odróżnia go od przeciętnego napastnika. To typ nie do zdarcia, który poradzi sobie w każdych warunkach. Legioniści oprócz świetnych meczów przeciwko Lechowi Poznań zapamiętają go także za dwa gole z Borussią Dortmund w wysoko przegranym meczu 8:4 w Lidze Mistrzów.

Zwłaszcza po udanym sezonie zapadł na długo w pamięci legionistów, na których później wymusił transfer do innego klubu. Prijović wiedział, co robi, chociaż nie było wielkiej klasy w jego zachowaniu, to szybko zgłosił się po niego grecki PAOK Saloniki. W tym momencie jego kariera nabrała rozpędu. Legia za jego transfer otrzymała 2,90 miliona euro, kupując go za jedyne 375 tysięcy z Bolusporu. Odchodząc z klubu, miał na koncie puchar i dwa drużynowe mistrzostwa Polski.

Tak zapisuje się historię. „The Serbian Killer” w akcji

Do Grecji trafił 16 stycznia 2017. W debiucie strzelił bramkę na 2:0 w 1/8 finału Pucharu Grecji z Panetolikosem. To było wejście smoka. W pierwszym sezonie zanotował dziewięć występów, które zaowocowały zdobyciem pięciu goli. Wygrał też wspomniany wcześniej Puchar Grecji. Druga kampania to kawał dobrej roboty w wykonaniu Prijovicia. Z 19 bramkami ligowymi na koncie został królem strzelców tamtejszej ekstraklasy. O ile w Legii wykazywał potencjał i zyskał szacunek, to w Grecji eksplodował z formą. Z marszu wszedł do szatni i stał się gwiazdą. Zaliczał noty godne światowych napastników. Ten czas należał do niego, zdobył koronę króla strzelców. Dzięki czemu zwrócił na siebie uwagę kilku potencjalnych klubów, z czego najmniej cieszyli się fani, bo nie chcieli stracić swojej najlepszej armaty w ataku.

Pisano o zainteresowaniu kilku klubów z Premier League, Francji, a także Azji. „The Serbian Killer”, okrzyknięty tak przez Greków, zasłużył sobie na zainteresowanie ostatnimi dokonaniami. Spekulacjom nie było końca, każdy widział go gdzie indziej. Niespodziewanie wpłynęła oferta z Al-Ittihad na ogromną kwotę i kontrakt życia dla samego zawodnika. 10 milionów euro dla klubu i ok. 25 milionów za cztery i pół letni kontrakt dla zawodnika brzmi nieziemsko, prawda? Tym bardziej pasuje do egzotycznego napastnika, który rozegrał sezon nie z tej ziemi.

Warto wspomnieć, że Legia w ramach 10% następnej sprzedaży zarobiła 810 tysięcy euro (odliczając opłaty) na tej transakcji.

Takich ofert się nie odrzuca?

Odwieczne pytanie trapiące wszechświat – „być czy mieć?” – z pewnością w tamtym momencie musiało dotykać Serba. Co zrobić? Wykazać wolę walki oraz ambicji i przejść do mocniejszej ligi? Czy może poznać smak prawdziwych pieniędzy i wreszcie zacząć odkładać na emeryturę? Te i wiele innych pytań można by zadawać „Serbskiemu Ibrze” przez długi czas, ale jedno jest pewne – to nie była łatwa decyzja. Od zawsze marzący o grze w wielkiej lidze w tamtym momencie kierował się nie tylko marzeniami. Zapewne ogromne liczby zrobiły na nim spore wrażenie. Ostatecznie wybrał Al-Ittihad w Arabii Saudyjskiej.

Wielu z pewnością zarzuci mu chciwość, brak ambicji za przejście do aktualnie przedostatniej drużyny ligi arabskiej lub oskarży go o piłkarską emeryturę zbyt wcześnie. Być może to prawda. Jednakże musimy pamiętać, że każdy z nas szuka dla siebie najlepszej opcji i jest tylko człowiekiem. Będąc piłkarzem tego pokroju, decyzja jest tym bardziej trudna, gdyż złota forma może już się nie powtórzyć, a taka oferta po prostu nie trafić. Z drugiej strony gra dla topowych klubów Europy to spełnienie marzeń dzieciaka z piłkarskiego podwórka. Każda z tych decyzji ma swoje plusy i minusy, ale z pewnością miło oglądałoby się mecze w wykonaniu „Wersji Zlatana 2.0” na boiskach Premier League lub innej topowej europejskiej ligi przez chociaż sezon lub dwa, a na Arabię Saudyjską czy inny piłkarski raj przyszedłby czas. Nowy klub „Prijo” zamieścił Tweeta z powitaniem gracza na lotnisku.

Niejedna europejska gwiazda nie powstydziłaby się takiej reakcji na jej widok. Pod tym względem to strzał w dziesiątkę z jego strony. Ten i wiele innych przykładów pokazuje, że ciężka praca w końcu może przynieść oczekiwane rezultaty i pozwolić wbić się w szczytową formę oraz na swój sposób znaleźć się w piłkarskim raju. Oprócz tego wyraźny jest kontrast pomiędzy celami do spełnienia a finansami. To obraz tego, jak chłopięce marzenia giną w gąszczu materialnych potrzeb.

Komentarze
Antoni Macierewicz (gość) - 5 lat temu

Ej, ten art. też ładny;-). Tak nawet "filozoficznie" się zrobiło... „być czy mieć?” No i wskaż tu Panie własciwą odp.!? Czerwona czy niebieska? A może dłoń, która je trzyma... . Też się przecież strawić da;-)

Odpowiedz
Antoni Macierewicz (gość) - 5 lat temu

Żarty, żartami ale odrzucając już "śmichy za plecy" czyli trzymając się zasad logiki odp. jest jedna, tylko jedna i nie może być inna. (brak paradoksu). Co możesz "mieć" jesli Ciebie niema!!! Ps.: Hej(!?), nie można edytować postów??? Panie Adminie;-)!!! Serdecznie pzdr

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze