Futbol jest wielki: Zapomniany bohater


Jeśli ktoś sądził, że piłkarz z lewą nogą wykrzywiającą się na zewnątrz, prawą skierowaną do środka i do tego krótszą o sześć centymetrów od drugiej, nie może zrobić w futbolu wielkiej kariery, to był w ogromnym błędzie! "Mały ptaszek", jak nazywali Manoela Francisco dos Santosa kibice, z wrodzoną wadą nóg został jednym z najlepszych piłkarzy w historii nie tylko brazylijskiej, ale i światowej piłki, a wielu mówiło, że umiejętnościami przewyższał samego Pele, którego jednak wielki blask w latach 50. i 60. XX wieku przyćmił równie utalentowanego Garrinchę.


Udostępnij na Udostępnij na

Manoel Francisco dos Santos urodził się 28 października 1933 roku w malutkiej miejscowości Pau Grande w stanie Rio de Janeiro w Brazylii. Kiedy dziewiętnastoletniego mężczyznę, dla którego futbol był całym życiem, przyprowadził ojciec 9 lipca 1953 roku na trening zespołu Botafogo Arati, trener tego jednego z czterech wielkich klubów w Rio de Janeiro wybuchnął śmiechem. Bo jak wyglądający na kalekę z wrodzoną wadą nóg młody człowiek miał zostać zawodowym piłkarzem? Ale nic. Rozbawiony trener postanowił „pociągnąć” ten kabaret. Wystawił na treningu naprzeciw młodego Brazylijczyka wówczas wielką gwiazdę defensywy reprezentacji „Canarinhos” – Niltona Santosa. Szkoleniowcowi Botafogo nie było już jednak do śmiechu, kiedy wyceniany na 27 dolarów 19-sto latek dosłownie ośmieszył kilkoma dryblingami wielkiego idola Brazylijczyków. Później tak samo uczynił z innymi piłkarzami Botafogo. Trener patrzył ze zdumieniem. Tak rozpoczęła się przygoda Garrinchy z wielkim futbolem, futbolem, który dziś o nim już nie pamięta.

Zwody to znak rozpoznawczy  Garrinchy
Zwody to znak rozpoznawczy Garrinchy (fot. flickr.com)

Szybko stał się on podstawowym piłkarzem i największą gwiazdą Botafogo Arati. Już w pierwszym meczu w nowej drużynie zaliczył hattricka, w wygranym 5:0 spotkaniu przeciwko Bonsucesso 19 lipca 1953 roku. Kibice nadali mu przydomek Garrincha, co znaczy „mały ptaszek” lub też „śpiewający ptak”. Do filigranowego zawodnika przydomek pasował nie tylko dlatego, że przypominał jego styl poruszania się na boisku, ale też dlatego, że Garrincha kochał ptaki.

Mistrz dryblingu

Manoel dos Santos występował najczęściej jako skrzydłowy pomocnik lub napastnik. Był niekwestionowanym mistrzem dryblingu, nie tylko w latach jego kariery. Do dziś jego zwody są przykładem i niedoścignionym wzorem dla młodych piłkarzy. Łącznie w ciągu 12 lat występów w Botafogo w 581 meczach Garrincha strzelił 232 bramki.

Był to piłkarz nieszablonowy. Na boisku wyczyniał z piłką cuda, zaskakiwał wszystkich. Już gdy miał 20 lat i świetny start w lidze brazylijskiej, niektórzy zaczęli go nazywać „dryblerem wszech czasów”. W jednym z meczów przy stanie 1:1 wychodząc na pozycję „sam na sam” z bramkarzem, zawrócił z piłką do będącego z tyłu obrońcy, ograł go, zamarkował uderzenie i dopiero za trzecią próbą gola zdobył. Po meczu powiedział, że bramki za pierwszym razem nie strzelił, bo bramkarz nie rozstawił nóg, „a ja postanowiłem mu posłać piłkę między nogami”.

Kompilacja zwodów i bramek Garrinchy:

W 1954 roku mimo braku klasowego zawodnika na prawym skrzydle reprezentacji Brazylii, Garrincha nie pojechał na Mundial do Szwajcarii. Później jednak dostawał powołania do reprezentacji, a z 50 meczów (strzelił w nich 12 bramek) w kadrze z udziałem Garrinchy, „Canarinhos” przegrali tylko jedno spotkanie (1:3 z Węgrami w 1966 roku).

Kompleks Pelego

Mistrzostwa Świata w 1958 roku sprawiły, że o 25-letnim Brazylijczyku usłyszał cały świat. Jego bardzo dobra postawa na turnieju, który Brazylia wygrała, została jednak przyćmiona przez występ wschodzącej gwiazdy światowej piłki – Pelego. Wtedy też Pele stał się piłkarzem rozpoznawalnym niemalże na całym globie, a Garrincha został zepchnięty na dalszy plan, mimo równie dobrej postawy na boisku. Tak było do końca jego kariery, choć wielu Brazylijczyków, którzy mieli okazję widzieć „małego ptaszka” na żywo, utrzymuje, że był on lepszy od Pelego.

W jednym z towarzyskich meczów z Anglią, jeden z Anglików miał przed spotkaniem zasugerować, że Garrincha nie potrafi „kiwać”. Rozzłoszczony Brazylijczyk nie wiedząc, który z rywali wypowiedział te słowa, w trakcie meczu ograł niemal wszystkich przeciwników, posyłając piłki pod ich nogami.

W innym ze spotkań również przeciwko Anglii trener Brazylijczyków powiedział: – Aby ich ograć musimy mieć dobrą taktykę. – a Garrincha odparł: – Ja nie muszę mieć na nich taktyki wszystkich okiwam i strzelę bramkę. Tak też się stało. Padł wynik 2:0 dla Brazylii.

Gest Garrinchy

Mało kto wie, że popularny we współczesnym futbolu zwyczaj wykopywania piłki poza boisko, gdy przeciwnik leży na murawie, zapoczątkował właśnie Garrincha. W 1960 roku podczas meczu Botafogo – Fluminense wybił on piłkę na aut widząc, że obrońca drużyny przeciwnej doznał kontuzji, pomimo że sam był już w polu karnym w sytuacji strzeleckiej. Dzięki jego gestowi można było udzielić pomocy poszkodowanemu. Symboliczną zapłatą za to było oddanie przez drużynę przeciwną piłki, również poprzez wybicie na aut. Obrazek taki jest dziś często widziany na boiskach całego świata, a choć nie jest koniecznością tak postępować, bo nie regulują tego żadne przepisy FIFA, piłkarze w geście fair play wykopują piłkę poza boisko.

Garrincha na boisku był wzorem dla każdego młodego piłkarza. Życie osobiste nie układało mu się jednak najlepiej, z powodu nie najlepszego charakteru. Po MŚ w Szwecji Manoel dos Santos zaczął gwałtownie przybierać na wadze. Oprócz tego, że zjadał tony słodyczy rozpoczęły się na poważnie jego problemy z alkoholem, którego już wcześniej nadużywał. Przez swój nałóg został wyrzucony z kadry przed meczem towarzyskim z Anglią w Rio de Janeiro 13 maja 1959 roku. Na tournée w Szwecji spłodził z przygodnie spotkaną partnerką dziecko. Dwa miesiące później jego żona Nair urodziła mu piąte dziecko. Z kolei jego kochanka spodziewała się pierwszego potomka. Dziś mówi się, że najprawdopodobniej przez liczne romanse jest ojcem 15 dzieci. Przed śmiercią swojego ojca niejednokrotnie kłócił się z nim. Pewnego dnia kiedy jechał bez zatrzymania się, z wielką złością goniąc ojca, został dogoniony i znaleziony „pijany, prawie katatoniczny i bez żadnego pojęcia, co zrobił”.

Koniec kariery

Jego największy turniej to Mundial w Chile w 1962 roku. Wtedy jedyny raz w życiu wyniósł się ponad Pelego. Ten bowiem doznał w drugim meczu kontuzji, a Garrincha poprowadził Brazylię do triumfu na Mistrzostwach Świata. Był to jednak jeden z  ostatnich pozytywnych akcentów w futbolu z udziałem Garrinchy, który co prawda wystąpił jeszcze na Mundialu w 1966 roku, ale wtedy Brazylia nie wyszła nawet z grupy.

Choć używki i nałogi nie odbijały się dotychczas w znaczącym stopniu na jego formie, to jednak trwało to do czasu, a dokładnie do 1965 roku kiedy to Garrincha grał w Botafogo. Później poprzez pogłębiający się alkoholizm stracił formę i nigdy już nie prezentował się na boisku tak jak wcześniej. Przez kolejne 6 lat „tułał się” po różnych klubach (m.in. Corinthians, Atlético Junior, Flamengo) tam jednak grał bardzo rzadko, a bramki strzelał jeszcze rzadziej. Ze sceny zszedł jako piłkarz zapomniany przez większość kibiców w 1972 roku. Choć wielu może teraz spytać, co to za przykład i wielki piłkarz, który tak żyje i tak się zachowuje, to jednak jako kibice na Garrinchę patrzymy przez pryzmat jego piłkarskich umiejętności. Nie on jeden miał trudne życie osobiste, tak samo było przecież z Pele. To jednak nie umniejsza jego futbolowych osiągnięć.

Garrincha zmarł w zapomnieniu w slumsach Rio w wieku zaledwie 49 lat po wielu problemach małżeńskich, podatkowych i uzależnieniach. Na jego pogrzeb przyszło jednak ponad 100 tys. Brazylijczyków, a na epitafium jego nagrobka można przeczytać: „Tutaj odpoczywa w pokoju ten, który był Pociechą dla Ludzi – Mané Garrincha”.

Garrincha wirtuoz futbolu

Garrincha – wielki piłkarz, wirtuoz futbolu, mistrz dryblingu i zepchnięty przez brutalną rzeczywistość na dalszy plan zawodnik. Taki był. Miał wady, ale każdy przecież je ma. Nam należy się skupić na tym, czym imponował. Mimo jego kontrowersyjnego życia osobistego, na boisku z piłką robił przecież co chciał. Jakże dziś to mało znany obraz we współczesnym futbolu. Jako kibice patrzymy na niego przez pryzmat tego, co robił podczas meczów. A wyczyniał tam nieziemskie rzeczy. Jest przykładem dla tych młodych ludzi, którym przez problemy ze zdrowiem, własne słabości i rozterki, wydaje się, że nie mogą grać w piłkę. Jest przykładem na to, że nie wolno się poddawać. Że jeśli się tego tylko bardzo chce, można grać w piłkę, można być szczęśliwym.

Na sam koniec szczerze powiem, że z Garrinchą zetknąłem się, kiedy czytelnik iGola zasugerował mi napisanie tekstu o tym piłkarzu. Pewnie takich, jak ja, jest wielu, warto więc właśnie i choćby przez cykl „Futbol jest wielki” spojrzeć czasem głębiej w historię futbolu i znaleźć autorytety, które i kibicom, i  przyszłym piłkarzom przekazują prawdziwe piłkarskie wartości, tak często dziś spychane na dalszy plan przez komercję i pseudo-gwiazdy światowego futbolu, którym do miana „wielkich” jeszcze bardzo wiele brakuje.

Jeśli masz propozycję piłkarza, którego biografię można by przedstawić w kolejnych artykułach z cyklu „Futbol jest wielki”, napisz na [email protected]

Komentarze
Michał Wiśniewski (gość) - 16 lat temu

Był rzeczywiście wirtuozem, mimo tego, że grał w
latach, gdy grał również wielki Pele.

Magdalena Domańska (gość) - 16 lat temu

Wspaniała postać, fantastyczny artykuł:) świetnie się
to czytało

~kaka22arek5 (gość) - 16 lat temu

Świetny tekst więcej takich!!!

~adek17 (gość) - 16 lat temu

Tez pierwszy raz słysze o tym pilkarzu. To co robił
na filmikach mnie zdumilo! Brawo za tekst ;-)

~mako (gość) - 16 lat temu

ja słyszałem o nim dużo wcześniej i uważam ze
powinien być wymieniany w jednym rzedzie z pele,
maradona itd

Damian Jursza (gość) - 16 lat temu

To najlepszy lewoskrzydłowy w historii piłki nożnej.

~t_78 (gość) - 16 lat temu

Mam tylko pytanko(prośbę) czy w tym dziale
moglibyście troche wiecej poświecić miejsca Piłce z
poza ameryki i półwyspu iberyjskiego...? Europa w tym
polska też miała Wielkie postacie w swojej
historii... Poza tym o Garrinchy można poczytać
wszędzie a np. jak szwajcar zakładał FC Barcelonę to
już gożej...

~Tamce (gość) - 16 lat temu

Zgadzam sie z poprzednikami,artykuł jest
świetny.Bardzo dobrze sie go czytalo, jeszcze zaden
artykul tak mnie nie wciągnął Gratulacje

~Awruk (gość) - 16 lat temu

Dlaczego tak po macoszemu został potraktowany mundial
w Chile? To był jego turniej, a w artykule jest tylko
drobna wzmianka i do tego z błędem (Mundial w Chile
był w 1962 roku a nie w 1972). Sam Pele kiedyś
przyznał, że bez Garrinha nie zdobył by 3 tytułów
mistrza świata.

~Mustang-M8 (gość) - 16 lat temu

Już dawno temu zainteresowałem się tym piłkarzem
według mnie to on jest największym graczem w całej
historii futbolu.

~Grzesiek_078 (gość) - 16 lat temu

Wielkie gratulacje dla autora, świetny tekst.

~Salas11 (gość) - 16 lat temu

Na wstępie pragnę podziękować autorowi za reakcję na
moją prośbę o zamieszczenie artykułu o Garrinchy. To
wspaniały gest i bardzo się ucieszyłem mogąc
przeczytać wyczerpujący opis jego kariery, wzlotów i
upadków. Z braku możliwości korzystania z internetu
czytam go dopiero 16 dni po zamieszczeniu felietonu.
Bardzo rzeczowo ujęty artykuł pokazujący
Brazylijczyka jako (jak sam autor to ujął) wzór dla
młodych adeptów piłki nożnej, że nic nie jest w
stanie powstrzymać talentu i miłości do futbolu.
Felieton jak zwykle świetny, napisany z pasją.
Jeszcze raz dziękuję za wzięcie pod uwagę mojej
sugestii i czekam na kolejne artykuły. W miarę
możliwości postaram się czasem zasugerować jakiegoś
gracza wartego "odkurzenia" i przypomnienia jego
kariery. Pozdrawiam.

~Alpa Chino (gość) - 16 lat temu

Dzięki za artykuł. Właśnie takich ciekawych rzeczy
szukam w necie. Może George Best lub Ernest
Wilimowski to odpowiedni kandydaci na kolejny fajny
artykuł. Osobiście mam sentyment do takich
"niepokornych" piłkarzy. Albo Jorge Campos i Luis
Chilavert,też ciekawe postacie.
Pozdrawiam.

~Seba (gość) - 15 lat temu

Nie ma tu wspomniane o tym, że miał poważną kontuzje
która w latach 1964-65 była przyczyną wielkiego
spadku formy. A na pierwszy trening wcale nie
przyprowadził go ojciec. Poza tym 1958 w Szwecji to
był mundial garrichy. Pele miał tam dopiero 17 lat i
był w zdecydowanym cieniu Mane. Ale późniejsze
sukcesy Pelego spowodowały, że historia wychwala go
za tamte mistrzostwa mimo, że wcale dużo tam nie grał
a większą furorę zrobił np. Vava. A co do dzieci to
było ich faktycznie wiele z tego co pamiętam to 7
dziewczynek z 1 żoną-Nair, jedna (choć może też syna)
z Irac-długoletnią kochanką, Jedna z Eliza i jedna z
jego ostarną żoną + syn ze Szwedką i kilka jeszcze
"przypadkowych" dzieci z innmi. Poza tym art.
całkiem ładny.

Najnowsze