Od samego początku obecnego sezonu scouci z największych europejskich klubów szczególną uwagę poświęcają jednemu z belgijskich klubów - Sportingowi Lokeren. Co jest powodem aż takiego zainteresowania możnych starokontynentalnego futbolu średniakiem z Flandrii Wschodniej? Odpowiedź jest jedna - 20-letni napastnik rodem z Nigru, Ouwo Moussa Maazou, kolejny diament z Czarnego Lądu, szlifowany do połysku w Jupiler League.
Niger to śródlądowe państwo położone w Afryce Zachodniej, którego lwią część stanowią tereny pustynne. Kto by pomyślał, że w tym saharyjskim molochu mógł przyjść na świat jeden z najbardziej perspektywicznych atakujących w Europie? A jednak. W położonej nad rzeką Niger stolicy kraju, Niameju, 25 sierpnia 1988 roku przyszedł na świat człowiek, o którym już teraz się spekuluje, że w przyszłości może zostać pierwszym nigerskim zdobywcą tytułu Piłkarza Roku w Afryce. Tymczasem w już rozpoczętym nowym roku 2009 wydaje się murowanym faworytem do nagrody Hebanowego Buta, którą otrzymuje najlepszy afrykański piłkarz ligi belgijskiej.
Przypadek gwiazdy Lokeren, obecnie jednego z czołowych snajperów belgijskiej Jupiler League, jest dość szczególny. W odróżnieniu od setek afrykańskich piłkarzy grających z powodzeniem lub bez w klubach całej Europy, Ouwo Moussa Maazou nie pochodzi z uznanego piłkarsko kraju z Czarnego Lądu, jak Nigeria, Kamerun, Egipt czy Wybrzeże Kości Słoniowej. Reprezentuje okupujący dopiero 143. miejsce w światowym rankingu FIFA Niger, ale o tym później.
Pierwsze wzmianki o piekielnie utalentowanym 17-latku z Nigru dotarły do europy w sezonie 2005/06. Wówczas, zresztą aż do roku 2007, Maazou był zawodnikiem rodzimego Sahel SC Niamej. Młodziutki atakujący zapisał się do annałów nigerskiego futbolu, gdy w sezonie 2006/07 w zaledwie 10 meczach rozegranych dla ekipy trenowanej przez Ghańczyka Abdul Karima Zito strzelił niesamowitą liczbę 9 goli. Czy to zaowocowało zainteresowaniem ze strony silniejszych klubów? W pewnym sensie tak…
Kolejny sezon Ouwo Maazou spędził w niewiele silniejszej lidze… togijskiej, gdzie reprezentował barwy AS Douanes Lome. W Togo nie był już tak skuteczny. Jego bilans końcowy z pierwszej połowy sezonu 2007/08 zamknął się na 8 meczach i jednej ledwo bramce. To jednak wystarczyło, by potencjał „Czarnej Pantery”, jak określany jest w Belgii Maazou, dostrzegli szperacze Sportingu Lokeren. W 2008 roku nigerski napastnik zameldował się na Daknamstadion, gdzie trafił pod skrzydła jednego z czołowych belgijskich szkoleniowców, Georgesa Leekensa.
Polscy kibice z pewnością wciąż pamiętają innego piłkarza rodem z Nigru, Moussę Yahayę. Ten chimeryczny napastnik, gracz między innymi GKS-u Katowice czy Legii Warszawa, w ostatnich latach gry na najwyższym poziomie w Polsce zasłynął głównie z tego, że więcej pił niż strzelał bramek. Ale wszak nie o nim jest ten tekst. Ouwo Maazou z miejsca zdobył serca kibiców Sportingu Lokeren. Jego ambicja i determinacja w dążeniu do perfekcji, objawiająca się przede wszystkim dodatkowymi godzinami na boisku po każdej sesji treningowej, urzekły zarówno kibiców ekipy z Flandrii Wschodniej, jak i sztab szkoleniowy klubu.
– W Lokeren czuję się bardzo dobrze. Ludzie mi ufają, wszystko idzie jak najlepiej. Od czasu przyjazdu do Belgii zrobiłem naprawdę olbrzymie postępy – twierdzi Maazou, który mimo wszystko wciąż jest graczem nieoszlifowanym, więc ciężko trenuje, by poprawić wiele aspektów gry, zwłaszcza technikę, grę głową oraz strzały.
Na chwilę obecną „Czarna Pantera” ma na koncie 11 bramek w 15 meczach w Jupiler League, co na dzień dzisiejszy daje mu prowadzenie w tabeli najlepszych strzelców ligi wraz z zawodnikiem wicelidera, Standardu Liege, Dieumercim Mbokanim z Demokratycznej Republiki Konga. Tak fantastyczny wynik zdecydowanie pokazuje, że ciężka praca włożona przez Nigerczyka w treningi zaczyna przynosić plony.
Ciekawostką jest fakt, że Maazou jest na tyle oddany Sportingowi Lokeren, że jego mieszkanie znajduje się… zaledwie kilkaset metrów od klubowego stadionu. – Jest to piłkarz niesamowicie głodny sukcesów, lecz wciąż garnący się do nauki piłkarskiego rzemiosła – chwali swojego młodego podopiecznego doświadczony Georges Leekens. – Co więcej, stąpa twardo po ziemi i jest realistą. Wierzę, że będzie potrafił przezwyciężyć każdy problem.
Ouwo już udowodnił, że w słowach 59-letniego Leekensa nie ma ani odrobiny przesady. Bardzo szybko od momentu przyjazdu do Belgii dostosował się, przełamując bariery kulturalne, językowe i klimatyczne. – Na początku było mi ciężko z powodu pogody – tłumaczy. – Inni afrykańscy piłkarze grający w Lokeren doradzili mi, bym smarował stopy wazeliną, by je rozgrzać. To zadziałało – śmieje się gracz, który czy to z pomocą wazeliny, czy też nie, jest obecnie w świetnej formie strzeleckiej.
Sprowadzając „Czarną Panterę” z Nigru do Sportingu Lokeren trener Leekens doskonale zdawał sobie sprawę, że zagraniczni piłkarze potrzebują trochę czasu, by przyzwyczaić się do realiów życia za granicą. Tak było również w przypadku Maazou. Sprowadzony do Flandrii w styczniu 2008 roku gracz debiut w nowym klubie zaliczył dopiero w marcu. W drugiej połowie sezonu 2007/08 ligi belgijskiej zdobył zaledwie jedną bramką. Wówczas bramkarze i obrońcy pozostałych drużyn Jupiler League nie przypuszczali, że ten – wydawałoby się – przeciętny gracz na początku kolejnego sezonu będzie w prawdziwie morderczej formie strzeleckiej. Początkowo wciąż lekceważyli go, zresztą ku własnej zgubie.
Metody Leekensa być może zadziałały perfekcyjnie, jednak znakomita gra Maazou nie uniknęła uwagi ze strony najmożniejszych klubów europejskich. Kolejna ciekawostka – na rozgrywanym 7 grudnia 2008 roku na Daknamstadion meczu z FC Brugge obecnych było… około 20 scoutów z niemal całej Europy. – Nie wychodzę na boisko, by zaimponować szperaczom, nawet jeśli jest ich cały tłum. Gram normalnie, tak jak zawsze – twierdzi Ouwo, którego lukratywną ofertę kupna złożyło podobno już CSKA Moskwa.
Również klub ze stolicy Francji, Paris Saint-Germain, ponoć chciałby mieć u siebie nigerskiego młodzieńca. – Prezydent PSG, pan Charles Villeneuve, kontaktował się ze mną, by rzec, że dzwoniło do niego kilku agentów w sprawie mojego transferu. A ja nawet nie mam agenta! – tłumaczy Maazou.
20-latkowi rodem z Niameju nie jest jednak spieszno do zmiany klubu, zwłaszcza że we własnym mniemaniu pokazuje dopiero połowę swego potencjału, a Lokeren wydaje mu się być znakomitym miejscem do dalszej nauki. Według trenera Leekensa gracz, którego największym marzeniem jest gra w Arsenalu Londyn u boku idola, Emmanuela Adebayora, ma potencjał, by grać na równie wysokim poziomie, co marokańska gwiazda Anderlechtu Bruksela, Mbark Boussoufa.
Za doskonałą grę i wysoką skuteczność nigerskiemu napastnikowi zdecydowanie należy się nagroda, którą mógłby być na przykład tytuł króla strzelców Jupiler League. – Samo zaistnienie w czołówce strzelców ligi wśród tej klasy graczy co Dieumerci Mbokani to dla mnie wielki zaszczyt. O tytule najlepszego strzelca jeszcze nawet nie marzę, choć nie ukrywam, że z pewnością byłaby to fantastyczna sprawa – kończy Ouwo Maazou.
W reprezentacji Nigru Maazou nie jest na razie tak skuteczny. Zadebiutował w niej 31 maja 2008 roku w rozegranym w Kampali meczu z Ugandą. Do tej pory ma na koncie cztery mecze w kadrze, lecz wciąż czeka na debiutanckie trafienie.
Nie wiadomo jeszcze, czy „Czarna Pantera” z Nigru zdobędzie tytuł króla strzelców Jupiler League czy chociażby nagrodę Hebanowego Buta. Jedno jest jednak pewne – Ouwo Moussa Mazou ma potencjał, by być jednym z najlepszych napastników w historii afrykańskiego futbolu oraz najznamienitszym graczem w historii nigerskiej piłki nożnej. Sympatycznemu przybyszowi z Niameju należy więc życzyć zdrowia i wielu jeszcze goli w karierze.
Dla tych, którzy nigdy jeszcze nie widzieli w akcji Ouwo Moussy Maazou, załączam krótki filmik – kompilację jego najlepszych zagrań i najpiękniejszych goli oraz wywiad w języku (niestety) francuskim.