Wszystko wskazuje na to, że 33-letni Tomasz Frankowski w ciągu najbliższych dwóch miesięcy może zawiesić swoją piłkarską karierę na kołku.
A jeszcze nie tak dawno popularny „Franek” dawał Polakom wiele powodów do radości. Swoimi bramkami przeciwko Austrii czy Walii walnie przyczynił się do awansu naszej kadry do Mistrzostw Świata 2006, w których zresztą nie wystąpił. Strzelał bramki Anglikom, był wielokrotnie królem strzelców polskiej ligi w barwach Wisły Kraków, grał nawet pod batutą słynnego Arsene’a Wengera podczas swojego japońskiego epizodu w Nagoya Grampus Eight.
Jego kariera zaczęła się sypać w momencie, gdy odszedł do hiszpańskiego drugoligowca: Elche CF. Wprawdzie tam może się popisać świetnym dorobkiem, bowiem w 14 spotkaniach zdobył 9 goli, ale to od tego momentu zaczął się staczać po równi pochyłej. Największym jego błędem było przejście do, tym razem angielskiego drugoligowca: Wolverhampton, gdzie przez ponad rok nie zdobył ani jednego gola! Jego drugie podejście w Hiszpanii, tym razem w barwach CD Tenerife również zakończyło się fiaskiem i Tomasz Frankowski w końcu został na lodzie: bez formy, nie grając i nawet nie trenując.
Teraz „Franek” trenuje z drugoligową Kmitą Zabierzów, jednak nie widzi dla siebie przyszłości. Brakuje mu techniki, wyczucia piłki, celności i oczywiście szybkości, co zresztą nie jest nowością w tak zaawansowanym dla piłkarza wieku.
Sam piłkarz zdaje sobie sprawę ze swojej sytuacji i daje sobie dwa miesiące czasu na odbudowę formy. Jeżeli mu się nie uda, to „nie będzie udowadniał całemu światu, że do czegoś się jeszcze nadaje”.
szkoda franka... moze wroci jeszcze do Jagi