Sezon wstydu. Chociaż kampania 2015/2016 nie jest jeszcze na półmetku, już dziś takie słowa możemy wypowiedzieć o tym, co obecnie dzieje się w Realu Madryt. I chociaż wszystko może się jeszcze odmienić, madridistas nigdy nie zapomną upokorzeń, jakie na nich spadły w drugiej połowie 2015 roku. Wina za to, co dzieje się w klubie, spada w tej chwili na jednego człowieka. Florentino Perez. Geniusz zarządzania czy człowiek, który stracił kontakt z rzeczywistością?

Rozwiązanie kontraktu z Ancelottim, który dał Realowi upragnioną decimę. Zatrudnienie Beniteza, który od dekady nic nie wygrał. David de Gea i sprawa jego niedoszłego transferu. Klęska z odwiecznym rywalem, Barceloną. Potencjalny zakaz transferowy. Wyrzucenie z Pucharu Króla za wystawienie zawieszonego zawodnika. A to tylko ostatnie pięć miesięcy. Musicie przyznać, że gdyby te sześć wydarzeń rozdzielić na sześć kolejnych sezonów, w dalszym ciągu byłoby to co najmniej śmieszne. Kibicom Realu nie jest jednak do śmiechu. Klub, któremu kibicują, jeden z największych na świecie, najbardziej utytułowany w Europie, jest wystawiany na pośmiewisko. Dlatego też w Madrycie została zainicjowana akcja, która ma na celu dymisję prezesa. #FlorentinoDimision.
Jedno trzeba Perezowi oddać. Jest biznesmenem z krwi i kości. Jeśli chodzi o zarabianie pieniędzy, nie ma w żadnym innym klubie z europejskiej czołówki prezesa, który mógłby się równać z Perezem. Powiecie, że niemieckie kluby są świetnymi przedsiębiorstwami, które robią duże pieniądze. Racja, z tą jednak różnicą, że w zarządzaniu niemieckimi klubami uczestniczy mnóstwo osób. Każda z nich jest odpowiedzialna za inny aspekt prowadzenia klubu piłkarskiego. Florentino jest w Realu alfą i omegą. O wszystkim decyduje sam. I niech nie zwiedzie Was zarząd, którym tak często Perez przykrywa swoje decyzje. Czy słyszeliście w kontekście Realu o jakimś innym działaczu niż Florentino Perez? No właśnie. Prezes „Królewskich” działa sam. I jeśli chodzi o zarabianie pieniędzy i promocję swojego klubu, idzie mu to naprawdę dobrze.
Tworzenie ery Pereza i „Galacticos” zaczęło się od „Zidanes y Pavones”. Gwiazdy światowej piłki i hiszpańscy piłkarze, często wychowankowie Realu. Druga kadencja Florentino za sterami to już jednak „Zidanes y Zidanes” w pełnej krasie. Klub ściąga graczy, którzy tylko wybiją się na jakiejś piłkarskiej imprezie czy w danym sezonie. Tak było z Bale’em, tak było z Jamesem, który rozegrał świetny turniej na mistrzostwach świata w Brazylii i prezes zdecydował, że chce go mieć u siebie. Co się z tym wiąże? Na pewno sprzedaż koszulek, czyli czynnik, którym Perez jest często atakowany. Sprzedaż Di Marii i kupno Jamesa? Niektórzy pukali się w głowy, twierdząc, że prezes chce zyskać tylko nowe miliony euro za sprzedaż trykotów. Niestety zbyt wielka liczba gwiazd w zespole nie wpływa pozytywnie na jego morale. Trudno sprawić, żeby między gwiazdami piłki zaiskrzyło, żeby pozbyły się one osobistych ambicji kosztem dobra zespołu. To tylko wierzchołek góry lodowej i jedno z wielu niebezpieczeństw, jakie niesie ze sobą polityka „Zidanes y Zidanes”. Do prowadzenia takiej drużyny potrzeba odpowiedniego trenera. I Perez takiego człowieka miał. Niestety pieniądze i głód trofeów okazały się w prezesie Realu Madryt większe niż chęć zbudowania zespołu, który za jakiś czas mógłby dominować na lata. Ancelotti został zwolniony.
#FlorentinoDimision pic.twitter.com/v1NbIgyMoP
— M¡GUEL M-G 3º 🦁💢🇵🇸 (@Mgranmiguel) December 3, 2015
W jego miejsce klub sprowadził Rafę Beniteza, trenera, który wygrał Ligę Mistrzów z Liverpoolem, a później płynął już tylko na sławie, którą mu przyniósł ten tytuł. Hiszpan grał w przeszłości w Realu, później trenował drugą drużynę – Real Madryt Castilla. Człowiek z klubu. Tu plus dla Pereza. Jednak jak tylko spojrzę na Rafę, szybko o tym plusie zapominam. Benitez to człowiek, który wygląda, jakby bał się swojego cienia. Jak ktoś taki ma rządzić szatnią przepełnioną piłkarzami światowego formatu? Jak zaprowadzić w niej porządek? Zdaniem nie tylko moim, ale również wielu kibiców i ekspertów, Perez pospieszył się ze zmianą trenera. Drużynie brak charakteru, brak własnego stylu. Porażka z Barceloną jedynie podkreśliła to, co było widać wcześniej. I nie zmieni tego nawet wygrana 8:0 z Malmoe. Benitez to tylko Benitez. Nie wymagajmy od niego zbyt wiele. To Perez zatrudnił go na stanowisku trenera Realu Madryt i to Perez za niego odpowiada.
Sprawy de Gei i Czeryszewa pokazują, że w zarządzaniu innym niż to, które ma na celu zarabianie pieniędzy, też nie jest najlepiej. Pokazuje ono również, że w klubie panuje organizacyjny chaos. To także daje nam podstawy, by winą obarczyć prezesa, który nie potrafi utrzymać w swoim klubie porządku. Tak, w tym wypadku sprawa jest bardziej skomplikowana. Perez ma pod sobą ludzi, którzy mają pod sobą ludzi itd. Jednak to prezes Realu jest wspólnym mianownikiem wszystkich organizacyjnych kłopotów „Los Blancos”. Fakt, że Perez chce maczać we wszystkim palce, nie wychodzi Realowi na dobre. Pion sportowy – Perez, pion organizacyjny – Perez. Transfery – Perez. Pieniądze – Perez. Realowi brakuje wysoko postawionych ludzi, którzy mieliby autorytet zbliżony do tego Pereza. Czy wiedzieliście, że w Realu Madryt nie ma obecnie człowieka, który pełni funkcję dyrektora sportowego? Tak, tak. W TAKIM klubie nie ma człowieka, który odpowiadałby za projekt piłkarski i brałby na siebie decyzje związane z pierwszą drużyną. Patrząc na sprawę z zatrudnianiem przez Real niepełnoletnich piłkarzy spoza Unii Europejskiej i grożący za to zakaz transferowy, myślę, że podobnych ludzi brakuje również na niższych szczeblach.
https://twitter.com/1Mjeed2/status/672810496844816385
Problem jest oczywiście dużo bardziej złożony. By go dokładnie opisać, potrzeba długich miesięcy analizy i kilkuset tysięcy wyrazów. Chcę w tym tekście, drogi czytelniku, jedynie zwrócić twoją uwagę na jeden bardzo ważny fakt. Florentino Perez jest jak totalitarny wódz. Dopóki będzie on chciał trzymać pełnię władzy w Realu Madryt, kibice „Los Blancos” będą narażeni na kolejne kompromitacje. Real potrzebuje reorganizacji na wielu szczeblach. Nie tylko na tym sportowym. Jeden człowiek nie jest w stanie zarządzać tak wielkim przedsiębiorstwem, jakim Real Madryt bez wątpienia jest. Niestety wydaje mi się, że Florentino Perez zabrnął już w samouwielbieniu tak daleko, że nie będzie chciał chociaż części władzy oddać w czyjeś ręce. Jedyną opcją jest zmuszenie go do dymisji. Właśnie to mają na celu uczestnicy twitterowej akcji #FlorentinoDimision. Dymisja Pereza równa się dobru Realu Madryt. I nawet setki milionów euro nie będą w stanie tego zmienić.