Oleg Romancew był ważny dla rosyjskiego futbolu mniej więcej tak, jak sir Alex Ferguson dla Manchesteru United. Na początku XXI wieku dobra passa trenera Spartaka Moskwa dobiegła jednak końca i „Nikotynowy tyran” został strącony z piedestału.
Zanim jednak Romancew przeżył zawodowy i życiowy upadek, to większość rosyjskich kibiców dałaby się za niego pokroić. Gdy w lipcu 1994 roku obejmował on stanowisko selekcjonera kadry narodowej, wierzono, że dokona cudu. Pierwszą decyzją nowego trenera „Sbornej” było przywrócenie do zespołu autorów słynnego „Listu Czternastu”. Gwoli wyjaśnienia należy wspomnieć, że jesienią 1993 roku szef Rosyjskiej Federacji Piłkarskiej, Wiaczesław Kołoskow, podjął decyzję o zredukowaniu premii za awans do mistrzostw świata piłkarzom, którzy grali w obuwiu innej marki niż Reebok. Powód był prozaiczny. Amerykański koncern, będący zarazem strategicznym sponsorem rosyjskiej kadry, wymagał, aby wszyscy zawodnicy występowali w butach wyprodukowanych właśnie przez Reeboka.

W odpowiedzi gwiazdor „Sbornej” Igor Szalimow napisał list do prezesa Narodowej Fundacji Sportu, Szamiła Tarpiszewa, pod którym podpisało się trzynastu jego kolegów. Piłkarze zażądali zmiany trenera kadry, poprawy warunków zgrupowań oraz zmiany systemu premiowania. Z czasem niektórzy kadrowicze wycofali swoje poparcie dla listu Szalimowa, autor nie ugiął się jednak pod naciskami działaczy związkowych. Za karę Igor Szalimow, Igor Dobrowolski, Igor Koływanow, Siergiej Kiriakow, Wasilij Kulikow, Andriej Kanczelskis i Andriej Iwanow zostali wykluczeni z reprezentacji i nie pojechali na mundial do USA.
Nic więc dziwnego, że Oleg Romancew, który pełnił jednocześnie funkcje prezesa i trenera Spartaka Moskwa, miał początkowo wielkie poparcie także w gronie samych piłkarzy. Nowy selekcjoner natychmiast przywrócił do zespołu narodowego zawieszoną siódemkę. Z tego grona jedynie Iwanow nie zdecydował się na kontynuowanie przygody z reprezentacją.
„Sborna” udanie rozpoczęła eliminacje do Euro ’96, wygrywając 4:0 z San Mario i remisując na wyjeździe ze Szkocją 1:1. Oprócz zrehabilitowanych przez Romancewa zawodników, o sile reprezentacji stanowili jego byli lub obecni podopieczni ze Spartaka: Walery Keczinow, Walery Karpin, Jurij Nikiforow, Dmitrij Alejniczew, Władimir Biesczastnych, Wiktor Onopko, Ilja Cymbalar, czy Dmitrij Czeryszew. W tzw. międzyczasie „Miaso” sięgnęli po trzeci kolejny tytuł mistrza Rosji, wyprzedzając aż o 11 punktów (za zwycięstwo przyznawano wówczas dwa oczka) Dynamo Moskwa.
Jesienią 1995 roku Romancew stał się bohaterem narodowym w swojej ojczyźnie. „Sborna” wygrała bowiem siedem kolejnych meczów w eliminacjach do mistrzostw Starego Kontynentu i bez przeszkód zapewniła sobie miejsce w gronie finalistów turnieju rozgrywanego w Anglii. Humor trenera mógł zmącić jedynie fakt, iż jego Spartak został wyprzedzony w lidze przez Ałanię Władykaukaz i Lokomotiw Moskwa, w konsekwencji czego zajął trzecie miejsce w tabeli.
Na początku 1996 roku Oleg Romancew uznał, że musi się skupić na przygotowaniu reprezentacji do występu w mistrzostwach Europy, w związku z czym zrzekł się stanowiska pierwszego trenera Spartaka na rzecz swojego asystenta, Georgija Jarcewa. Dotychczasowy szkoleniowiec „Miaso” nie odszedł jednak z klubu, gdyż oprócz funkcji prezesa zaczął też pracować jako doradca trenera. Tymczasem w przeddzień Euro ’96 w reprezentacji Rosji zaczęło dochodzić do pierwszych konfliktów.
W rosyjskiej prasie obficie cytowano wypowiedzi anonimowych zawodników, którzy oskarżali Romancewa o faworyzowanie graczy Spartaka. Już w pierwszym meczu mistrzostw, w którym Rosjanie rywalizowali z Włochami, dało się odczuć, że atmosfera w drużynie jest daleka od ideału. „Sborna” przegrała 1:2, a kozłem ofiarnym tej porażki Romancew uczynił napastnika Siergieja Kirijakowa. Między trenerem a piłkarzem wybuchła ogromna awantura, po której gracz Karlsruher spakował się i opuścił zgrupowanie. Rozbita „Sborna” w kilka dni później dała się ograć 0:3 Niemcom, a w meczu o honor zremisowała 3:3 z Czechami. Rosjanie musieli wyjeżdżać do domów, a ich selekcjoner wkrótce podał się do dymisji i wrócił tam, gdzie było mu najlepiej, czyli do Spartaka.
Ponowna praca Romancewa ze Spartakiem zaowocowała kolejnymi sukcesami na krajowej arenie. Gracze ze stolicy sięgnęli po mistrzostwo Rosji w sezonach 1997, 1998, 1999, dokładając do tego krajowy puchar w roku 1998. Również w europejskich pucharach „Miaso” wiodło się nieźle, gdyż w sezonie 1997/1998 podopieczni Romancewa dotarli do półfinału Pucharu UEFA, eliminując wcześniej m.in. Real Valladolid i Ajax Amsterdam. Rosjanie w drodze do finału musieli jednak uznać wyższość późniejszego triumfatora rozgrywek, Interu Mediolan.
Reprezentacji Rosji wiodło się jednak gorzej. Brak awansu do finałów mistrzostw świata we Francji oraz kompromitująca porażka w eliminacjach Euro 2000 z Islandią sprawiły, że w Rosyjskiej Federacji Piłkarskiej znów zaczęto patrzeć przychylnym okiem na Olega Romancewa. Z początkiem 1999 roku utytułowany trener zaczął swoją drugą przygodę z reprezentacją narodową. Podobnie jak za pierwszym razem Romancew znów oparł swój zespół na zawodnikach, których znał ze Spartaka.
Długo wydawało się, że selekcjoner „Sbornej” dopnie swego i wprowadzi drużynę do finałów mistrzostw Europy, gdyż po drodze udało mu się wygrać m.in. z aktualnymi mistrzami świata, Francją, która na Stade de France przegrała 2:3. Niestety dla Rosjan, ich pula szczęścia wyczerpała się w ostatnim meczu kwalifikacji przeciwko Ukrainie. W obecności 80 tysięcy kibiców zgromadzonych na Łużnikach podopieczni Romancewa zremisowali 1:1, tracąc decydującą bramkę w 87. minucie. Rzut wolny spod linii bocznej boiska wykonywał Andrij Szewczenko, a rosyjski golkiper, Aleksandr Filimonow, wpadł z piłką w rękach do własnej bramki. Nic więc dziwnego, że to właśnie zawodnik Spartaka Moskwa został obwiniony o niekorzystny rezultat „Sbornej”. Tym razem Oleg Romancew zachował stanowisko i złożył deklarację, że wprowadzi Rosjan do finałów mistrzostw świata.

Jednocześnie zaczęła się psuć atmosfera w drużynie Spartaka, a niebagatelną rolę odegrał w tym Romancew. Wyrzucenie z zespołu klubowych legend: wieloletniego kapitana Andrieja Tichonowa i Ilji Cymbalara wywołało szok wśród kibiców „Miaso”. Również wspomniany wcześniej Filimonow został odsunięty od składu. Bramkarz podpadł stwierdzeniem, że chciałby spróbować swych sił za granicą. Oleg Romancew zaczął też zniechęcać do siebie niektórych kadrowiczów. Powodem takiego stanu rzeczy był fakt, iż selekcjoner nawoływał do naturalizacji dwóch zagranicznych zawodników Spartaka: Kameruńczyka Jerry’ego Tchuisse’a i Brazylijczyka Luisa Robsona. Na niewiele zdały się deklaracje obu graczy, że nie zamierzają nigdy grać dla Rosji. Ponieważ jednak „Sborna” awansowała na azjatycki mundial, konflikt został wyciszony. Jak się później okazało – na krótko.
Upadek „Wielkiego Olega” rozpoczął się w czasie mistrzostw świata w Korei i Japonii. Rosjanie, którzy znaleźli się w grupie z Tunezją, Belgią i Japonią, byli faworytem do wyjścia z grupy. Zanim jednak piłkarze udali się do Azji, Romancew zaskoczył swoimi powołaniami. Trener pominął doświadczonego bramkarza Siergieja Owczinnikowa oraz znajdującego się wówczas w znakomitej formie skrzydłowego CSKA, Rolana Gusiewa. W kadrze znalazło się za to aż dwunastu graczy związanych kiedykolwiek ze Spartakiem. Oprócz faworyzowania swoich klubowych podopiecznych, krytycy Romancewa zarzucali trenerowi brak młodych zawodników (oprócz Marata Izmaiłowa i Dmitrija Syczowa) w zespole.
W swym pierwszym meczu Rosjanie wygrali 2:0 z Tunezją, później było jednak dużo gorzej. Porażki 0:1 z Japonią i 2:3 z Belgią przesądziły o losie Olega Romancewa. Zwłaszcza przegrana ze współgospodarzami turnieju wywołała wściekłość w Rosji. Ludzie zgromadzeni przy ustawionym w centrum Moskwy telebimie po zakończeniu spotkania zaczęli demolować miasto. W zamieszkach zginęły dwie osoby, ponad sto zostało rannych, a straty materialne sięgnęły setek milionów rubli. Po powrocie do kraju Oleg Romancew podał się do dymisji, która została przyjęta.
Kolejnym ciosem dla Romancewa był katastrofalny występ Spartaka w fazie grupowej Ligi Mistrzów sezonu 2002/2003. „Miaso” przegrali wszystkie sześć spotkań, strzelając w nich jedną bramkę i tracąc ich aż osiemnaście. Smutny koniec pracy „Nikotynowego tyrana” w Spartaku Moskwa nastąpił 15 czerwca 2003 roku. Po dwunastu seriach spotkań Premier Ligi „Miaso” plasowali się w drugiej połowie tabeli, mając zaledwie dwanaście punktów na koncie. Romancew, nie widząc innego wyjścia, zrezygnował z funkcji trenera i prezesa moskiewskiego klubu.
W późniejszym okresie Oleg Romancew podejmował jeszcze na krótko pracę w Saturnie Ramienskoje i Dynamie Moskwa, ale wyniki osiągane przez jego zawodników były delikatnie mówiąc rozczarowujące. Rosyjscy dziennikarze, którzy jeszcze kilkanaście miesięcy wcześniej pisali peany na cześć utytułowanego szkoleniowca, teraz zaczęli rozpisywać się o jego alkoholizmie.
Rzeczywiście, słabość do wódki była jednym z powodów rozbratu Romancewa z pracą trenerską. Oprócz tego do listy przewin upadłej legendy należy jeszcze dodać konfliktowość, autorytaryzm oraz bezkrytyczną wiarę we własne metody szkolenia. To co przez półtorej dekady było siłą Romancewa, w jednej chwili obróciło się przeciwko niemu.
Oleg Romancew miał ambicję zostać rosyjskim sir Aleksem Fergusonem i ta sztuka w dużej mierze mu się udała. Spartak Moskwa pod jego wodzą sięgnął po dziesięć mistrzostw kraju (jedno Związku Radzieckiego i dziewięć Rosji), cztery Puchary (jeden Związku Radzieckiego i trzy Rosji), a na początku lat 90. rywalizował w europejskich pucharach jak równy z równym np. z Realem Madryt. Dziś, kiedy „Miaso” czekają od ośmiu lat na jakiekolwiek trofeum, a z Ligi Europy eliminuje ich Legia Warszawa, ten wyczyn musi robić wrażenie. W przeciwieństwie do charyzmatycznego Szkota, Romancew nie potrafił się jednak dostosować do nowych czasów w piłkarskim światku. Legendarny trener w jednej chwili stał się eksponatem rodem z czasów ZSRR.
Epilog tej historii miał miejsce 23 kwietnia 2009 roku. Nowy trener Spartaka, Walery Karpin, zaprosił swojego dawnego szkoleniowca Olega Romancewa do współpracy, na co ten bez wahania przystał. Póki co obu panom wiedzie się nie najlepiej, a kibice z Łużnik wciąż wierzą, że ich ukochana drużyna znów będzie grała jak za dawnych lat.
Czasy świetności srartaka na szczęście już
minęły. W ROSJI TYLKO ZENIT SANKT PETERSBURG.