Argentyna wydała na świat wielu wielkich piłkarzy. Każdy kibic piłki nożnej zna przecież Diego Armando Maradonę, a obecnie prym na światowych boiskach wiedzie Leo Messi. Nie wszyscy pamiętają już jednak o jednym z najlepszych argentyńskich piłkarzy ubiegłej dekady, Gabrielu Batistucie.
Gabriel Batistuta urodził się 1 lutego 1969 roku w Avellanedzie. Początkowo Batistuta trenował koszykówkę, dopiero później zdecydował się na futbol. Ogromny wpływ miał na to niedawny selekcjoner reprezentacji Chile, Marcelo Bielsa, który był trenerem Batistuty w jego pierwszym większym klubie, Newell Old Boys, do którego trafił z Platense. W klubie prowadzonym wówczas przez Bielsę zawodnik miał spore problemy z nadwagą, a dodatkowo musiał radzić sobie w bardzo trudnych warunkach. Jego najbliżsi zostali w Buenos Aires, a sam piłkarz musiał spać… w pomieszczeniu przeznaczonym dla sprzątaczek. Wszystkie te czynniki złożyły się na to, że występował bardzo rzadko. Na koniec sezonu wypożyczony został do Deportivo Italiano, gdzie nieco odbudował formę. W Old Boys zdołał jeszcze wystąpić jedynie w finale Copa Libertadores, gdzie rywalem jego klubu był urugwajski Nacional.

Dobre wyniki wraz z Deportivo zaowocowały niespodziewanym transferem do jednego z najsilniejszych klubów w jego ojczyźnie, River Plate. W klubie z Buenos Aires Batistuta prezentował się bardzo dobrze. Popadł jednak w konflikt z klubowym trenerem, którym był wtedy Daniel Passarella. Już po pół roku musiał więc opuścić zespół i jako jeden z nielicznych przeszedł do największego rywala River Plate, Boca Juniors. Co ciekawe, zdecydowana większość argentyńskich kibiców nie ma mu tego za złe, co w przypadku takich transferów zdarza się naprawdę rzadko. Batistuta przyznał nawet, że Boca kibicował od dzieciństwa, lecz jego początek jego kariery ułożył się tak, że nie mógł zrezygnować z oferty River Plate.
Pierwszy sezon w Boca nie był dla Batistuty najlepszy. Piłkarz znów nie był w optymalnej dyspozycji, przez co często nie mieścił się w podstawowym składzie zespołu. Wszystko zmieniło się w 1991 roku, kiedy to trenerem ekipy z Buenos Aires został Oscar Tabarez. Zaufał on Batistucie, a ten odwdzięczył mu się znakomitą grą. Napastnik był wiodącą postacią Boca, z 13 bramkami na koncie został najlepszym strzelcem ligi, a jego zespół zdobył mistrzostwo kraju. Batistuta dobrze zaprezentował się także w Copa Libertadores, kiedy to znacznie przyczynił się do wyeliminowania swojego byłego klubu, River Plate. Zdobył także po dwie bramki w spotkaniach z Flamengo i Corinthians. Jego zespół nie zdobył jednak najcenniejszego klubowego trofeum w Ameryce Południowej, w półfinale lepszy okazał się bowiem Nacional Montevideo. Dobra gra w klubie zaowocowała powołaniem do narodowej reprezentacji. Piłkarz znalazł się w kadrze Argentyny na Copa America, które w 1991 roku rozgrywane było w Chile. „Albicelestes” turniej ten wygrali, a Batistuta z sześcioma golami na koncie został królem strzelców imprezy.
Dobrym występem na Copa America Batistuta zwrócił uwagę europejskich zespołów. Latem 1991 roku przeniósł się do Włoch, gdzie występował w barwach Fiorentiny. Debiut napastnika w Serie A miał miejsce w wyjazdowym spotkaniu z turyńskim Juventusem, a pierwszą bramkę zdobył on już w kolejnym ligowym meczu, z drużyną Genoi. W całym sezonie zagrał w 27 spotkaniach i zdobył w nich 13 bramek. Swoją dobrą dyspozycję Batistuta potwierdził w roku kolejnym, strzelał bramki takim zespołom, jak Lazio i Inter, a w całych rozgrywkach do siatki trafiał szesnastokrotnie. Jego klub znalazł się jednak w dramatycznej sytuacji finansowej i spadł do Serie B. Do historii przeszedł moment, kiedy Batistuta ze łzami w oczach opuszczał boisko, nawet wygrana 6:2 nad Foggią nie zapewniła bowiem „Violi” utrzymania. Napastnik, mimo wielu intratnych ofert, zdecydował się pozostać we Florencji i pomóc klubowi w szybkim powrocie do włoskiej ekstraklasy.
W międzyczasie nadszedł czas kolejne rozgrywki Copa America. Batistuta po raz drugi z rzędu poprowadził swoją reprezentację do złotego medalu. W finale Argentyńczycy pokonali Meksyk 2:1. W kolejnym sezonie napastnik znów grał znakomicie. Na zapleczu Serie A w 26 meczach zdobył 16 bramek i miał wielki wpływ na to, że Fiorentina już po roku powróciła do najwyższej ligi we Włoszech. Mimo że Batistuta bramki strzelał nieco mniej klasowym rywalom, jego gra nie umknęła selekcjonerowi reprezentacji. Dobra gra zaowocowała powołaniem na mundial, który w 1994 roku rozgrywany był w USA. Turniej ten był dla „Albicelestes” sporym rozczarowaniem. Za doping zdyskwalifikowany został Maradona, a Argentyńczycy odpadli już w 1/8 finału, gdzie okazali się gorsi od Rumunii. Jednym z najjaśniejszych punktów rozbitej ekipy był jednak właśnie Batistuta, który zdobył trzy bramki w meczu otwarcia z Grecją, a w całym turnieju zanotował cztery trafienia.
Po pomocy klubowi w rychłym powrocie do Serie A Batistuta stał się filarem zespołu, a przede wszystkim ulubieńcem fanów. Przełożyło się to na jego dobrą grę. W sezonie 1994/1995 został królem strzelców włoskiej ekstraklasy, zdobywając wówczas 26 goli. Rok później Batistuta zdobył swoje pierwsze klubowe trofeum we Włoszech. Mowa o wygraniu Coppa Italia. Największy wpływ na zwycięstwo miał właśnie argentyński napastnik. Zdobył wszystkie cztery bramki w półfinałowym dwumeczu z Interem Mediolan, także jego trafienia przesądziły o finałowej wygranej na Atalantą Bergamo. Ostatecznie w lidze i krajowym pucharze Batistuta zdobył 19 bramek. Latem 1996 roku poprowadził natomiast zwój zespół do wygranej w Superpucharze Włoch. Fiorentina ograła wtedy na San Siro AC Milan i był to wtedy pierwszy przypadek w historii, aby Superpuchar kraju zdobył zwycięzca Coppa Italia.
Kolejne lata to regularne trafienia Batistuty w klubie z Florencji, występy w europejskich pucharach. W 1998 jego klub liczył się nawet w walce o scudetto, ale w lutym najlepszy strzelec drużyny doznał kontuzji i przez miesiąc nie mógł pomóc swojemu zespołowi. Fiorentina szanse na mistrzostwo straciła, ale sam Batistuta w kolejnym sezonie zdobył 21 bramek. Mimo konfliktu z ówczesnym selekcjonerem reprezentacji, znanym mu wcześniej z River Plate Passarellą, obaj panowie postawili na dobro drużyny i na mundialu we Francji Batistuta wystąpił. Dla Argentyńczyków turniej ten znów zakończył się porażką, odpadli bowiem w ćwierćfinałowym meczu z Holendrami. Do napastnika „Violi” znów nie można było jednak mieć pretensji. Dzięki hat-trickowi w meczu z Jamajką stał się on czwartym piłkarzem w historii, któremu udało się zdobyć trzy bramki w meczu na dwóch różnych mundialach.
W pomundialowym sezonie Baistuta znów zdobył 21 goli w lidze. Na koniec dekady, w sezonie 1999/2000, piłkarz występował ze swoim klubem w Lidze Mistrzów. Do historii przeszedł mecz na Wembley z Arsenalem, gdzie Batistuta po wspaniałej indywidualnej akcji przesądził o niespodziewanym zwycięstwie Fiorentiny w świątyni futbolu, dał swojej drużynie awans do kolejnej rundy, równocześnie eliminując Anglików. Po 23 ligowych trafieniach napastnik zdecydował się na zmianę otoczenia, jego nowym klubem stała się Roma. Jeszcze przed odejściem zdołał jednak pobić klubowy rekord w liczbie strzelonych ligowych bramek, łącznie zdobył ich w Serie A dla Fiorentiny 152. We wszystkich rozgrywkach zagrał natomiast dla tego klubu 332 razy i aż strzelił w nich aż 207 goli.
W wieku 31 lat Batistuta przeniósł się do stolicy Włoch, a rzymski klub musiał za niego zapłacić 70 milionów lirów. Musiał ustąpić przebywającemu w Romie od dłuższego czasu Vincenzo Montelli, który zachował numer dziewięć na klubowej koszulce. Już debiut w nowej drużynie miał wymiar szczególnym Roma zagrała bowiem z Fiorentiną. Mecz wygrali rzymianie 1:0, a decydującego gola zdobył właśnie Batistuta. Po bramce nie manifestował jednak radości, było wręcza odwrotnie. Było widać u niego wyraźne wzruszenie i smutek. Warte podkreślenia jest zachowanie kibiców klubu z Florencji, którzy mimo porażki swoich ulubieńców, bili Batistucie brawo. Cały sezon piłkarz zakończył z dwudziestoma golami na koncie i zdobył wreszcie upragnione scudetto. Do tego w sierpniu 2001 roku dołożył drugi w swojej karierze Superpuchar Włoch.
W kolejnym sezonie nie wiodło mu już się tak dobrze. Doznał kontuzji kostki, przez co nie mógł występować przez znaczną część sezonu i w całych rozgrywkach zdobył jedynie sześć goli. Zwieńczeniem jego reprezentacyjnej kariery miał być mundial w Korei i Japonii. Tam Argentyńczycy po raz kolejny jednak zawiedli. Po porażce z Anglią, remisie ze Szwecją i wygranej z Nigerią („Batigol” zdobył nawet w tym meczu bramkę, borykający się z problemami finansowymi w swoim kraju „Albicelestes”, odpadli już w fazie grupowej. Przygoda Batistuty z reprezentacją nie zakończyła się więc zbyt przyjemnie. Po powrocie z azjatyckiego czempionatu argentyński napastnik wypożyczony został do Interu Mediolan, gdzie wystąpił jedynie w dwunastu spotkaniach i tylko dwukrotnie trafił do siatki. Tak oto piłkarz pożegnał się z Włochami.
Na piłkarską emeryturę wybrał się do Kataru, gdzie występował w Al-Arabi. W pierwszym sezonie w Katarze Batistuta pokazał, że nie zapomniał jak zdobywa się bramki. W 18 ligowych meczach zdobył aż 25 goli, zostając w ten sposób najlepszym ligowym strzelcem w ligach azjatyckich. Kolejny sezon nie był już tak dobry. Po zaledwie trzech spotkaniach doznał urazu stawu skokowego. Urazu, który przesądził o zakończeniu przez niego kariery i zawieszeniu butów na kołku. W ciągu całej kariery słynął on z niesamowitej skuteczności, dobrej gry głową, a także ze świetnie bitych rzutów wolnych.
Po zakończeniu kariery wrócił do Boca Juniors, gdzie gra w… polo, a jego partnerem jest między innymi najlepszy gracz świata w tej dyscyplinie, Adolfo Cambiaso. Ponadto Batistuta ma również firmę budowlaną w Argentynie. Jak widać, wielcy piłkarze po zakończeniu kariery wcale nie muszą pozostawać przy futbolu.
Wielki piłkarz !! pamiętam jak byłem mały i się
nim zachwycałem ponad 10 lat temu BATIGOL!!!
Jak można o nim zapomnieć? Super snajper!!! Mi
utkwiła w pamięci jego fenomenalna gra głową!
Dla mnie byl on nawet lepszy od MARADONY mimo ze on
tez byl swietny ale nie bylo lepiej grajacych
zawodnikow glowa na swiecie
Batistuta był naprawdę dobrym zawodnikiem.Maradona
by się jego bramek nie powstydził;)