Fernando Santos a sprawa polska


Podczas bogatej trenerskiej kariery Fernando Santos kilkukrotnie mierzył się z Polską i polskimi klubami. Ponadto prowadził paru polskich zawodników

24 stycznia 2023 Fernando Santos a sprawa polska
Sicnoticias.sapo.pt

Ponad miesiąc od zakończenia mistrzostw świata i dokładnie 32 dni po podaniu informacji, że Czesław Michniewicz nie będzie dłużej prowadzić reprezentacji Polski, prezes PZPN wybrał jego następcę. 68-letni Fernando Santos poprowadzi naszą kadrę. Dzisiejsza konferencja nie jest pierwszym zetknięciem Portugalczyka z Polską. Pamiętny ćwierćfinał z Euro 2016 to niejedyne spotkanie, w którym Polacy uważnie przyglądali się poczynaniom Santosa.


Udostępnij na Udostępnij na

Bogata kariera trenerska Fernando Santosa to kilkaset meczów na wielu stadionach. Portugalskiemu szkoleniowcowi zdarzyło się też wcześniej przyjechać do Polski. Co więcej, przed objęciem kadr Grecji oraz Portugalii współpracował z kilkoma Polakami.

1. Wisła Kraków – FC Porto 0:0 (0:0), 26 października 2000 r.

II runda dawno nieistniejącego Pucharu UEFA, w której zmierzyły się drużyny wicemistrzów Portugalii oraz Polski. Co ciekawe, rozgrywki nie miały wówczas żadnej fazy grupowej, tylko play-off. Wiślacy pod wodzą Oresta Lenczyka dotarli do tej fazy po wyeliminowaniu Zeljeznicara Sarajewo i Realu Saragossa. Portugalczycy musieli pokonać Partizan Belgrad.

Pierwszy mecz rozgrywany przy Reymonta to bezbramkowy remis. Spotkanie było wyrównane, ale lepsze szanse stworzyła sobie Wisła. Najlepszą miał Olgierd Moskalewicz, który w pierwszej połowie strzelił z woleja kilka metrów ponad bramką. W drugiej połowie ten sam zawodnik niemal wykorzystał błąd w rozegraniu bramkarza rywali, Sergeia Ovchinnikova. W drużynie przeciwników najlepsze noty zbierał Brazylijczyk… Deco, który dopiero dwa lata później przyjął portugalskie obywatelstwo. Po meczu Santos w rozmowie z portalem Wislakrakow.com docenił wiślaków, krytykując jednak październikową pogodę:

– Mecz był trudny, pogoda nie dopisała, padał deszcz, zawodnicy mieli więc problemy z opanowaniem piłki. Nie spodziewaliśmy się takich kłopotów w naszych akcjach ofensywnych. Uważam, że wynik jest sprawiedliwy. Oba zespoły nie miały zbyt wielu okazji do zdobycia gola. Nie byliśmy sami na boisku, naprzeciwko nas stanął wymagający przeciwnik, dlatego rzadko atakowaliśmy, staraliśmy się jednak grać jak najlepiej i jestem zadowolony ze swoich zawodników.

źródło: Transfermarkt

2. FC Porto – Wisła Kraków 3:0 (1:0), 9 listopada 2000 r.

Rewanżowe spotkanie rozegrano na starym stadionie Estadio das Antas. Każdy bramkowy remis oraz oczywiście zwycięstwo premiowało wiślaków. Spotkanie nawet pokazywała TVP 2. Nadzieje na sprawienie niespodzianki były spore… Do 5. minuty, gdy Marcin Baszczyński dał się obiec Druloviciowi, który wyłożył piłkę do Peny. Dominację Portugalczyków przypieczętował w drugiej połowie Pena. Po rzucie rożnym wykonywanym przez Alenicheva niepilnowany uderzył głową.

Trzecie, dobijające Wisłę trafienie w doliczonym czasie gry zanotował Alenichev. Porto przeszło dalej i dotarło aż do ćwierćfinału, pokonując także Espanyol i Nantes. Zatrzymał ich dopiero zwycięzca całych rozgrywek, Liverpool. Kilku graczy, którzy pokonali w 2000 roku Wisłę, już z innym trenerem po dwóch latach zdobyło Puchar UEFA, a rok później Ligę Mistrzów.

źródło: Transfermarkt

3. Grecja – Polska 0:0 (0:0), 29 marca 2011 r.

Fernando Santos do 2010 roku prowadził portugalskie i greckie kluby. Po trzyletniej przygodzie w PAOK-u Saloniki po Santosa zgłosiła się grecka federacja. Wyniki osiągał coraz lepsze, sezon 2009/2010 zakończył na drugim miejscu, a co więcej, otrzymał nagrodę dla trenera sezonu. W marcu 2011 roku rozegrano w Pireusie groteskowy benefis Michała Żewłakowa. Ówczesny rekordzista w liczbie rozegranych spotkań, występując pół roku wcześniej w meczu z Ekwadorem, przebił „setkę” Grzegorza Laty.

Pech chciał, że w samolocie powrotnym Żewłakow z Borucem wypili za dużo wina, czym rozsierdzili Smudę, który wyrzucił obu z kadry. Wobec presji zawodników selekcjoner ugiął się i powołał Żewłakowa na mecz pożegnalny. Na stadion Olympiakosu, którego barwy przez cztery lata bronił polski obrońca, przyszła garstka fanów. Żewłakow miał zagrać 30 minut, zagrał jednak godzinę. W wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” mówił o tym tak:

– Smuda powiedział mi, że zagram pół godziny. Widziałem, jak przy linii bocznej od samego początku rozgrzewa się Tomek Jodłowiec, który miał mnie zastąpić. Czas leciał, ja grałem, a on się grzał i grzał. W końcu trener dał mi znać, że mam walczyć tyle, ile będę mógł. Gdybym sam nie poprosił o zmianę, to schodziłbym pewnie w ostatnich minutach. Ale nie dałem rady, w końcu ostatnie dni opalałem się na cypryjskich plażach.

Na boisku działo się niewiele, Robert Lewandowski i Sławomir Peszko zmarnowali sytuacje bramkowe. Sandomierski bronił strzały Mitroglou. Fernando Santos w dziewiątym meczu jako selekcjoner nadal nie zaznał goryczy porażki.

4. Polska – Grecja 1:1 (0:0), 8 czerwca 2012 r.

Wydarzenie o nieporównywalnym znaczeniu dla całych pokoleń Polaków. Budowano autostrady, stadiony, infrastrukturę, wielkie strefy kibica. Piłkarze gremialnie potwierdzają, że wielki turniej organizowany we własnym kraju jest czymś niepowtarzalnym. Wielu polskich zawodników, jak Jakub Wawrzyniak czy Sławomir Peszko, do dziś ma żal do Smudy, że ich na ten turniej nie zabrał. Smudy, który, nawet jeśli nie przyznawał tego publicznie, wiedział, że mistrzostwa rozpoczynane od meczu z Grecją mogą mu zapewnić piłkarską nieśmiertelność.

Grupa marzeń z Grecją, Rosją i Czechami. Mecz Polska – Grecja musiał przejść do historii. Zdecydowana większość Polaków pamięta, gdzie i z kim ten mecz oglądała lub co wtedy robiła. Niesieni dopingiem Polacy od początku dominowali, a przewagę potwierdzili golem Roberta Lewandowskiego w 17. minucie. W 44. minucie Sokratis Papastathopoulos otrzymał drugą żółtą kartkę.

Po przerwie na boisku pojawił się Dimitrios Salpingidis, który najpierw w 51. minucie wykorzystał nieporozumienie między Marcinem Wasilewskim i Wojciechem Szczęsnym, strzelając gola, a następnie w 68. minucie ten sam zawodnik wyszedł na czystą pozycję, a przed zdobyciem gola powstrzymał go Szczęsny, faulując. Sędzia Carlos Velasco Carballo musiał wyrzucić go z boiska. Przemysław Tytoń cudownie obronił rzut karny wykonywany przez Giorgosa Karagounisa.

Do końca meczu Grecy nie stworzyli zagrożenia. Polacy mieli choćby strzał Lewandowskiego w boczną siatkę.  Fernando Santos, nazywający Polaków faworytem grupy, był zadowolony z wyniku. Po dwóch kolejnych meczach Grekom udało się wyjść z grupy i dotrzeć do 1/8 finału, w której zbyt mocni okazali się Niemcy, zwyciężając 4:2. Polacy zostali z rozczarowaniem, którego rana nadal nie chce się zabliźnić.

źródło: Transfermarkt

5. Polska – Portugalia 1:1 (1:1, 1:1, 1:1) k. 5:3, 30 czerwca 2016 r.

W czerwcu minie siedem lat od rozegrania tego meczu, choć wydaje się, że miało to miejsce zupełnie niedawno. Do dziś do ofensywnej akcji Milika, Jędrzejczyka i Grosickiego odwołują się piewcy teorii, że Polska może grać technicznie w ataku. Pierwszy raz – i na razie jedyny – graliśmy w ćwierćfinale mistrzostw Europy. Byliśmy o krok od medalu, bo jak powszechnie wiadomo, na tym turnieju nie rozgrywa się meczu o trzecie miejsce.

Już w 2. minucie Robert Lewandowski zdobył pierwszą bramkę na tym turnieju. Pół godziny później wyrównał zapowiadający się na wielki talent Renato Sanches. Dalej toczyliśmy bój jak równy z równym, doprowadzając do drugiego z rzędu konkursu „jedenastek”. Konkursu, który wszyscy pamiętamy. Do dziś niektórzy fani mają żal do:

  • Kuby Błaszczykowskiego, że zmarnował jedynego karnego,
  • Łukasza Fabiańskiego, że nie obronił żadnego karnego w obu konkursach albo przynajmniej wybrał dobrą stronę, rzucając się,
  • Adama Nawałki, że zabrakło mu odwagi i nie wpuścił na karne specjalisty od „jedenastek”, Artura Boruca,
  • Felixa Brycha, że nie nakazał powtórzenia karnego Kuby po ewidentnym wyjściu przed linię portugalskiego bramkarza.
źródło: Transfermarkt

6. Polska – Portugalia 2:3 (1:2), 11 października 2018 r.

W uznaniu wcześniejszych zasług Fernando Santos utrzymał stanowisko selekcjonera nawet po nieudanym mundialu w 2018 roku. W przeciwieństwie do rywali Polacy zmienili selekcjonera. Jerzy Brzęczek rozpoczął kadencję od rozgrywek nowo utworzonej Ligi Narodów i spotkań z Włochami i właśnie Portugalią. Mecz rozpoczęliśmy od prowadzenia, które dał nam Krzysztof Piątek. To właśnie wtedy polski napastnik notował wyborną rundę i trafiał w niemal każdym meczu. Pokonując Rui Patricio, zdobył debiutanckiego gola w drugim spotkaniu w narodowych barwach. Do przerwy było już 1:2 po golach Andre Silvy i samobóju Kamila Glika, który wykończył akcję Rafy Silvy.

Po zmianie stron nadal dominowali podopieczni Fernando Santosa, co przypieczętowali trzecią bramką zdobytą po indywidualnej akcji Bernardo Silvy. Licznie zgromadzonym na Stadionie Śląskim fanom na osłodę pozostało piękne trafienie Jakuba Błaszczykowskiego, gdy w 77. minucie przymierzył z woleja. Było to ostatnie trafienie wieloletniego kapitana reprezentacji, przynajmniej na razie. Na więcej tego wieczora nie starczyło umiejętności

źródło: Transfermarkt

7. Portugalia – Polska 1:1 (1:0),  20 listopada 2018 r.

Ostatnia kolejka pierwszej edycji Ligi Narodów. Sytuacja w grupie była rozstrzygnięta już przed meczem: Portugalia 7 pkt, Włochy 5 pkt, Polska 1 pkt. W trakcie rozgrywek nie było informacji o poszerzeniu liczby zespołów w dywizji A, przec co Polacy ostatecznie uniknęli spadku. Końcowy mecz pierwszego półrocza selekcjonera Brzęczka przypadł na wtorkowy wieczór w Guimaraes. Bez Roberta Lewandowskiego w kadrze meczowej mierzyliśmy się z aktualnymi mistrzami Europy.

Po dobrym początku „Biało-czerwonych” Portugalczycy wykorzystali rzut rożny. Po dośrodkowaniu Renato Sanchesa gola zdobył Andre Silva. Był to zaskakująco dobry mecz Polaków. W poprzeczkę uderzał Kędziora, szanse mieli Milik, Frankowski, Zieliński. Po nieco ponad godzinie gry Arkadiusz Milik przewrócił się w polu karnym po odbiorze Danilo Pereiry. Sędzia Sergey Karasev podyktował rzut karny i wyrzucił Portugalczyka z boiska. Kto wie, czy werdykt zostałby podtrzymany, gdyby w tamtym spotkaniu był VAR.

Sam poszkodowany ustawił piłkę na jedenastym metrze i przymierzył obok Beto. Rosyjski arbiter nakazał powtórzenie „jedenastki” z powodu zbyt szybkiego wbiegnięcia Polaków w pole karne. Mimo to Milik  wybrał ten sam róg i nie pomylił się, ustalając wynik meczu.

źródło: Transfermarkt

Czterech Polaków pod wodzą Santosa

Z przyczyn obiektywnych Fernando Santos nie prowadził żadnego Polaka w ostatnich dwunastu latach, odkąd zajął się pracą w reprezentacjach. Wcześniej jednak miał okazję spotkać się z czterema polskimi zawodnikami.

1. Grzegorz Mielcarski sezon 1998/1999 – FC Porto: 12 meczów i 2 gole

Była to końcówka portugalskiej przygody dzisiejszego eksperta Canal +. W czwartym sezonie polskiego napastnika w barwach „Smoków” drużynę przejął Fernando Santos. Niepodzielnie w ataku brylował Mario Jardel zdobywający zawrotne 35 bramek w 32 spotkaniach. Mielcarski był w tym sezonie jedynie zmiennikiem i w 12 meczach zdobył dwie bramki. Przyczyniło się to także do czwartego z rzędu mistrzostwa Portugalii.

2. Grzegorz Mielcarski sezon 2001/2002 – AEK Ateny: 4 mecze i 2 gole

Polski napastnik po roku w Hiszpanii przeszedł do Pogoni Szczecin, którą latem 2001 roku zamienił na klub ze stolicy Aten. Tam znów spotkał się z Santosem, który rozpoczynał kilkuletnią współpracę z greckimi drużynami. Zaledwie cztery mecze i dwa gole to pokłosie problemów zdrowotnych, przez które roczny kontrakt został rozwiązany już w październiku. Grecy wraz z Santosem uważali, że Polak nie poinformował klubu o niezaleczonych kontuzjach przed podpisaniem kontraktu.

3. Krzysztof Warzycha sezon 2002/2003 – Panathinaikos Ateny: 9 meczów i 3 gole

„Gucio”to żywa legenda Panathinaikosu, będąca wówczas w klubie od 12 lat. Niewielka liczba meczów to wina portugalskiego szkoleniowca, który prowadził „Zielone Koniczynki” tylko w dziewięciu spotkaniach i w październiku już go nie było. Santos stawiał na Polaka w każdym meczu. Nic dziwnego, skoro mówimy o drugim najlepszym strzelcu w historii greckiej ligi. Resztę swojego przedostatniego sezonu Warzycha – już pod wodzą Sergio Markariana – uzupełnił jeszcze pięcioma golami w 25 spotkaniach.

4. Emmanuel Olisadebe sezon 2002/2003 – Panathinaikos Ateny: 5 meczów, bez goli

Ten sam przypadek, krótka przygoda Santosa pod Akropolem nie dała rozwinąć skrzydeł „Emsiemu”, który gdy zabrakło Portugalczyka, trafił 13 razy w 25 meczach.

5. Mirosław Sznaucner lata 2007-2010 – PAOK Saloniki: 63 mecze i 3 asysty

Nieco zapomniany dwukrotny reprezentant Polski naprawdę mógłby sporo opowiedzieć o warsztacie nowego selekcjonera. Trzy lata pod wodzą Santosa w jego ostatniej pracy klubowej to spory materiał badawczy. Sznauncer grywał sporo, nawet 33 mecze w jednym sezonie. PAOK w tych latach notował progres, odpowiednio zajmował miejsca dziewiąte, czwarte i drugie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze