Szału nie było, czyli jak radzili sobie reprezentanci polskiej ligi na arenie międzynarodowej w pierwszej kolejce


Jak podczas pierwszej kolejki PKO Ekstraklasa spisały się Piast, Lechia i Legia?

21 lipca 2019 Szału nie było, czyli jak radzili sobie reprezentanci polskiej ligi na arenie międzynarodowej w pierwszej kolejce
Michał Kość / PressFocus

Z europejskimi rozgrywkami pożegnała się już Cracovia. Na placu boju w Europie wciąż pozostają jednak trzy drużyny – zdobywca Pucharu Polski, wicemistrz i mistrz kraju. Po europejskich bataliach nadszedł czas na sprawdzian w PKO Ekstraklasa. Jak nasze eksportowe zespoły poradziły sobie w pierwszej kolejce?


Udostępnij na Udostępnij na

Najpierw odpadł Piast, ale z eliminacji Ligi Mistrzów. Choć obrońcy tytułu mistrza kraju niemalże zdominowali swojego rywala – BATE Borysów – przez ponad 80 minut, to ostatnie chwile pokazały, że podopiecznym Waldemara Fornalika brak doświadczenia na arenie międzynarodowej. To samo można powiedzieć o poczynaniach Cracovii, która w rewanżu tak jak Piast najpierw objęła prowadzenie, ale ostatecznie musiała uznać wyższość rywala. 

Ostatnią polską drużyną, która przed kilkoma dniami występowała w eliminacjach do Ligi Europy, była warszawska Legia. „Wojskowi” mieli za zadanie pokazać miejsce w szeregu drużynie Europa FC, i tak też zrobili. Całkowicie zdominowali swojego rywala i można było mówić o małym niedosycie, gdyż sympatycy z pewnością liczyli na więcej trafień przeciwko wicemistrzowi Gibraltaru.

Odpoczywali najdłużej

Lechia Gdańsk jak dotąd nie musiała się jeszcze mierzyć w europejskich pucharach, gdyż podopieczni Piotra Stokowca z góry mają zapewniony występ dopiero w drugiej rundzie eliminacji do Ligi Europy. I tym samym gdańszczanie byli w trwającej do jutra kolejce najprawdopodobniej najbardziej wypoczęci z trzech drużyn bijących się o puchary.

Lechiści oficjalny mecz rozegrali niecały tydzień wcześniej w Gliwicach z miejscowym Piastem w ramach wygranego starcia o Superpuchar Polski. Mimo wszystko najdłuższa przerwa spośród polskich pucharowiczów nie przełożyła się na dyspozycję piłkarzy. W wyrównanym spotkaniu inauguracyjnym z ŁKS-em gdańszczanie grali całkiem dobrze, ale nie potrafili postawić tak zwanej kropki nad i. Warto dodać, że przez sporą część spotkania lechiści grali w dziesiątkę po bezmyślnym faulu Udoviczicia oraz – co równie ciekawe – podstawowy napastnik, Flavio Paixao, cały mecz spędził na ławce.

Dużymi fragmentami pokazaliśmy dużo jakości, grając w niedowadze. Choć przed nami równie ważne mecze, to ten traktowaliśmy priorytetowo. To nie tak, że coś zaniedbaliśmy, żeby tu przetrwać. Było to ciekawe widowisko – oglądaliśmy dużo sytuacji z obu stron. Uważam, że nie zawiedliśmy, choć zabrakło tego, co najważniejsze, czyli bramek, ale wynik mógł odwrócić się w każdą inną stronę – powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener Lechii Gdańsk. 

Powtórka z rozrywki

Na obecnych mistrzów Polski już od samego początku czekało bardzo trudne zadanie. Do Gliwic na inaugurację przyjechał bowiem Lech Poznań, który jak zawsze jest spragniony punktów. I mecz ten był też dla „Piastunek” symboliczny, ponieważ dwa miesiące temu z tym samym rywalem podopieczni Waldemara Fornalika przypieczętowali mistrzostwo kraju.

Wówczas „Piastunki” grały dosyć asekuracyjnie, nie chcąc popełnić błędów. Widać było, że waga tamtego spotkania gliwiczan trochę przygasiła. Natomiast wczoraj wyglądało to inaczej. Piast od samego początku wydawał się głodny gry i agresywnie parł do przodu, co poskutkowało szybko strzeloną bramką (w 7. minucie) za sprawą trafienia Jorge Felixa.

Niestety podopieczni Waldemara Fornalika podobnie jak w meczu z BATE mimo wielu okazji nie potrafili podwyższyć prowadzenia. Dodatkowo od 77. minuty spotkania gliwiczanie grali w dziesiątkę. Na osiem minut przed końcem meczu goście wyrównali. I tym samym obie drużyny musiały pogodzić się z podziałem punktów. 

Nie najlepszy początek

Wicemistrzowie Polski do niedawna byli niezwykle krytykowani po remisie w wyjazdowym meczu eliminacyjnym do Ligi Europy z drugą drużyną Gibraltaru. Tydzień później legioniści zamknęli usta krytykom i bez większych problemów pokonali Europa FC w rewanżu przy ul. Łazienkowskiej 3. 

Niestety, ale inauguracja sezonu tradycyjnie nie należała do ekipy ze stolicy. Szczecinianie podyktowali Legii niezwykle twarde warunki i od początku można było zauważyć, że dzisiejszy mecz będzie bardzo trudny dla podopiecznych Aleksandara Vukovicia. Kiedy Sandro Kulenović w 58. minucie spotkania otworzył wynik spotkania, wydawało się, że Legia już zwycięstwa nie wypuści. Jednakże „Portowcy” odpowiedzieli niecałe trzy minuty później. Wówczas wynik był jeszcze otwarty, wszystko tutaj mogło się wydarzyć. Statystyki lepsze miała Legia, ale Pogoń była dziś po prostu zabójcza. Na niespełna siedem minut przed końcem podstawowego czasu gry wynik meczu ustalił Kozulj.

***

Tym samym żadna z drużyn reprezentujących polską ekstraklasę na arenie międzynarodowej nie zdołała zdobyć kompletu punktów. Bilans ich spotkań to marne dwa remisy oraz jedna porażka.

Najnowsze