Po opublikowaniu na naszym wortalu garści raportów dotyczących przygotowań do Euro 2012, czas na ich podsumowanie w pierwszej odsłonie Eurokomentarza. Do rozpoczęcia imprezy zostało wprawdzie niewiele ponad dwa lata, ale już coś zostało zrobione. Niestety momentami wydaje się, że jeszcze więcej zostało do poprawienia.
Na pierwszy ogień biorę Gdańsk, z którym od początku trwania całej akcji wiązałem największe nadzieje. Po pierwsze dlatego, że zachłysnąłem się wizualizacją stadionu i jego jakże dumnie brzmiącą nazwą – „Baltic Arena”. Po drugie sam Gdańsk ma szanse stać się wizytówką polskiej turystyki, a jego położenie jeszcze bardziej temu sprzyja. Z jednej strony morze, a z drugiej całe Trójmiasto do dyspozycji. Czego chcieć więcej?
Niestety oba wymienione przeze mnie powyżej powody coraz bardziej biorą w łeb, a moja sympatia do tego nadmorskiego miasta spada. Za wszystko obwiniam, w kolejności PGE oraz władze miasta. Dlaczego? Koncern energetyczny za to, że nie dość, że bezczelnie wepchnął się do nazwy stadionu, to teraz opóźnia wejście do spółki BIEG 2012, mimo że został wybrany już jako wykonawca stadionowej elektroniki. Prezes BIEGu, Ryszard Trykusko, dał PGE czas na podjęcie decyzji do 10 czerwca. Po tym terminie zrywa umowę, a ja aż boje się pomyśleć, o ile znowu to spowolni budowę obiektu.
Miastu zarzucam przede wszystkim bałagan lotniskowy. W Rębiechowie wycofano z budowy jeden z terminali, co automatycznie deklasuje Gdańsk jako gospodarza meczów po fazie grupowej. Powodem tego są oczywiście pieniądze, ziemia i brak poważnych rozmów o wywłaszczenie terenu pod przedłużenie pasa. Najśmieszniejsze w tym jest jednak to, że nieopodal, w Kosakowie lotnisko buduje Gdynia, co jednocześnie blokuje dofinansowanie stadionu w Gdańsku. Gdzie tutaj ta nasza słowiańska życzliwość i współpraca? No właśnie, próżno jej szukać, bo oba miasta nie dogadały się, co do wspólnego zarządu w budowie obu lotnisk…
Jak wygląda sytuacja z infrastrukturą? Za drogi trzeba przede wszystkim podziękować naszym zachodnim sąsiadom, których betonowe płyty, położone na północy jeszcze za czasów II wojny światowej, prezentują się przyzwoicie i torują drogę właśnie z Niemiec w kierunku Gdańska. Spore nadzieje pokładam także w autostradzie A1 z Łodzi nad morze, która jako jedna z niewielu powinna być ukończona w terminie.
Ach, te lotniska
Gdyby Euro 2012 jakimś cudem miało odbyć się już za kilka miesięcy, to chyba tylko Poznań byłby w stanie zachować twarz w stosunku do reszty naszego kraju czy naszych sąsiadów. Baza hotelarska w stolicy Wielkopolski jest dobra, a co najważniejsze – cały czas się rozwija. Dojazd jest bez zarzutu, a będzie lepszy. Stadion? Najbliższy ukończenia spośród wszystkich polskich aren, mających przyjąć uczestników europejskiego czempionatu. Na stadionie przy ul. Bułgarskiej już gra Lech, a w międzyczasie postępuje budowa dalszych trybun i to na trzy zmiany!
Cień na całą tą sielankę rzuca jednak, podobnie jak w przypadku Pomorza, lotnisko, a konkretnie Ławicki port lotniczy, choć to określenie jest może trochę na wyrost. Problemem już nawet nie jest sam dojazd, czy rozbudowa kolejnych pasów, a plany utrzymania i zagospodarowania lotniska po zakończeniu imprezy. Po prostu Ławica nie będzie należeć do najatrakcyjniejszych miejsc lądowań w Europie, tym bardziej, że Berlin dynamicznie rusza z budową nowego lotniska i planuje ją zakończyć jeszcze w 2011 roku.
Niemniej jednak, jeżeli to jest największe zmartwienie poznaniaków, to powinni oni uchodzić za szczęśliwych ludzi. Tak zresztą jest, a próby promocji miasta przed imprezą trwają już teraz. Akcje typu „Krewni Euro 2012” czy „Ludzie Stadionu” nie tylko promują całe wydarzenie, ale powoli pokazują, że Polacy nabierają doświadczenia w organizowaniu imprez i że cała praca przy Euro nie kończy się na stadionie i piłce.
Co słychać na Narodowym?
Na koniec stolica. Nie trzeba przypominać, ile wstydu wszyscy najedliśmy się czekając, aż zakończy się kłótnia o miejsce budowy nowego Stadionu Narodowego – dumy nie tylko Warszawy, ale i całej Polski. Kiedy jednak już decyzja zapadła, a nowo wybranym miejscem okazała się niecka Stadionu Dziesięciolecia, prace ruszyły i zaczęły przyspieszać. I to jak! Niektóre etapy ukończono szybciej, niż planowano, w czerwcu powstanie już cała konstrukcja żelbetonowa, a w październiku nawet liniowa konstrukcja dachu. Patrząc na stadionu, który wręcz rośnie w oczach, nie można mu odmówić wszechogarniającego podziwu. Zresztą akurat w tym temacie zapraszam do przeglądania galerii zdjęć, czy to u nas, czy na zaprzyjaźnionej stronie stadiony.net, gdyż akurat w tym przypadku jeden obrazek naprawdę znaczy więcej niż 1000 słów.
Ale, ale… Warszawa to przede wszystkim stolica i wymagania dla niej powinny być dużo wyższe niż dla pozostałych miast. Jak wyglądają prace poza stadionem? Najbardziej martwi mnie metro i to nie dlatego, że prace nad nim zostaną zakończone w 2013 roku, czyli długo po zakończeniu imprezy. Zastanawiam się, czy ze względu na ten projekt Warszawa będzie w pełni przejezdna właśnie podczas trwania Euro. Wiadomo, że umowa z wykonawcą zawiera właśnie taki warunek „przejezdności”, ale ileż to już razy słyszeliśmy o niewykonaniu założeń przez developera (vide: budowa stadionu we Wrocławiu)?
Nadal nierozwiązanym problemem jest także słynny Dworzec Centralny. Wyburzyć, czy remontować? Znając naszą mentalność czy wręcz nostalgię, włodarze warszawscy zdecydują się pewnie na to drugie rozwiązanie. Szczerze mówiąc, to nawet nie jest istotne. Najważniejsze, by w końcu dworzec był schludny, bezpieczny i żeby przede wszystkim pociągi jeździły punktualnie.
Pomysłem wartym zwrócenia uwagi są także inwestycje w jednoślady, szczególnie na budowę ponad 200 wypożyczalni rowerowych. Wprawdzie drugiej Kopenhagi mieć w Warszawie nie będziemy, ale ruch rowery w czasie Euro 2012 może być najlepszym rozwiązaniem dla turystów, chcących się w miarę bezpiecznie i w miarę przyjemnie przedostać z punktu A do punktu B.
Ja chcę Kraków
Raportując o postępie, bądź jego braku, w wymienionych przeze mnie miastach Euro, cały czas powtarza się ukłucie bólu. Czemu wśród organizatorów nie ma Krakowa? Fakt faktem, że obecnie stolica Małopolski byłaby daleko w tyle pod względem infrastruktury, ale niepowtarzalny klimat tego miasta z pewnością przyciągnąłby rzesze turystów.
Na stadionie Wisły cały czas trwają pracę, być może nie przebiegają one w morderczym tempie, ale obiekt przy ul. Reymonta będzie gotowy na nowy sezon. Najciekawiej jest jednak po drugiej stronie Błoni. Stadion Cracovii został całkowicie wyburzony po zakończeniu ubiegłego sezonu, zaczęto go stawiać od nowa i wprost nie można się nadziwić, jak szybko postępuje budowa. Wprawdzie docelowa pojemność to niewiele ponad 15000, ale już teraz można śmiało powiedzieć, że Kraków będzie od nowego sezonu dysponował dwoma naprawdę nowoczesnymi obiektami.
Kolejny komentarz wkrótce.