Porażka Szwedek z Norweżkami to największe zaskoczenie fazy ćwierćfinałowej kobiecych mistrzostw Europy w Finlandii. Reprezentacja Norwegii w półfinale spotka się jednak z obrończyniami tytułu – Niemkami – jedynym zespołem, który na tym turnieju nie doznał jeszcze porażki. Dziś wyeliminował Włochy.
Korespondencja z Helsinek, Finlandia

Kobiece reprezentacje Szwecji oraz Norwegii spotykają się ze sobą rokrocznie, często nawet kilka razy w roku. Aktualnie jednak więcej atutów przemawiało za drużyną narodową Trzech Koron. Dość powiedzieć, że trzy z czterech ostatnich towarzyskich potyczek wygrały właśnie triumfatorki tegorocznego towarzyskiego turnieju Algarve Cup w Portugalii. Ta jedna porażka przypadła jednak na ostatni sprawdzian tuż przed startem rozgrywek w Finlandii. Norweżki wygrały 1:0 po golu Isabell Herlovsen, do której ciągle należy rekord najmłodszej uczestniczki i strzelczyni gola finałów mistrzostw Europy. Podopieczne Bjarne Berntsena triumfowały także podczas poprzedniego czempionatu. Wygrały w półfinale angielskiego turnieju. Teraz przyszła więc pora na rewanż w ćwierćfinale. Była to także bodaj ostatnia szansa dla doświadczonego zespołu niebiesko-żółtych na sukces w mistrzostwach Europy pod przewodnictwem Victorii Svensson.

W fazie grupowej znacznie lepsze wrażenie wywarła Szwecja, która zajęła pierwsze miejsce w grupie C. Piłkarki Trzech Koron były zresztą upatrywane jako jedyny zespół, które może stanąć Niemkom na drodze do obrony tytułu. Norweżki zaś były jedną z dwóch drużyn, obok Angielek, która awans do fazy pucharowej uzyskała rzutem na taśmę, zajmując trzecie miejsce w grupie. Na początek dostała zresztą srogie lanie od Niemek (0:4), z którymi teraz zmierzy się w walce o finał.

– Jestem przekonany, że największe znaczenie miał fakt, że jako pierwsi strzeliliśmy gola. W takich meczach jak derby Skandynawii, gdzie drużyny Szwecji i Norwegii zawsze prezentują najwyższy poziom, właśnie takie elementy mają największe znaczenie – przyznał potem Bjarne Berntsen. Trener Norweżek podkreślał także, jak bardzo dumny jest z postawy swoich piłkarek. Po turnieju opuści bowiem stanowisko selekcjonera.

A pierwszego gola strzeliły Szwedki. W 39. minucie Stina Segestrom interweniowała tak niefortunnie, że pokonała własną bramkarkę. A jeszcze przed przerwą za sprawą Anneli Giske, Hedvig Lindahl musiała skapitulować po raz drugi. – Moim zdaniem w tej sytuacji Norweżka pomogła sobie ręką. Miało to duże znaczenie na końcowy rezultat. Sędzia była dobrze ustawiona, powinna zareagować
ja kurcze nie wiedziałem żę Niemki wygrają