Euro 1968


To był niezwykle zacięty, aczkolwiek zarazem bardzo dziwny turniej, który ostatecznie zakończył się szczęśliwym triumfem gospodarzy – Włochów. Wielu zapyta mnie – dlaczego EURO 1968 było aż takie nadzwyczajne i czym zapisało się w historii europejskiego futbolu? A no dlatego, że nie na co dzień w finałowej rywalizacji tak dużej imprezy biorą udział zaledwie cztery zespoły, o wyniku półfinału decyduje losowanie, a do wyłonienia Mistrza Europy potrzeba aż dwóch spotkań finałowych.


Udostępnij na Udostępnij na

Droga do piłkarskich finałów EURO 1968 była niezwykle długa i kręta ze względu na wyczerpujące, ponad piętnastomiesięczne eliminacje. Do walki o prawo gry na włoskich boiskach zgłosiły się 32 reprezentacje, które zostały podzielone na osiem grup. Oczywiście w gronie walczących zespołów nie zabrakło reprezentacji Polski, która rywalizowała w grupie 7 z Francją, Belgią i Luksemburgiem. Ostatecznie, Polacy zajęli w końcowej tabeli trzecią pozycję, jednak do pełni szczęścia biało-czerwonym zabrakło zaledwie dwóch oczek.

W drugiej fazie eliminacji wzięli udział zwycięzcy rywalizacji grupowej, którzy grali systemem pucharowym. W najciekawszej parze Anglia zmierzyła się z Hiszpanią. Walka była pasjonująca, jednak do turnieju głównego awansowali „Synowie Albionu”, którzy w pierwszym spotkaniu na Wembley wygrali 1:0, a w rewanżu na Santiago Bernabeu 2:1. Oprócz Anglików prawo gry w finałach EURO 1968 wywalczyli Włosi, Jugosłowianie i reprezentanci Związku Radzieckiego.

Niezwykły półfinał w Neapolu

Całe Włochy były bardzo dobrze przygotowane do zorganizowania tak dużej imprezy piłkarskiej. Imponowały przede wszystkim stadiony, na których odbywały się mecze – San Paolo w Neapolu, Stadio Communale we Florencji i prawie 90-tysięczne Stadio Olimpico w Rzymie.

Na pierwszy półfinał z zaciśniętymi kciukami czekali wszyscy kibice na Półwyspie Apenińskim. Tłumy kibiców w Neapolu, a także przed telewizorami czekały na pojedynek z bardzo groźnym Związkiem Radzieckim. Spotkanie na San Paolo miało być wówczas przełomowe dla reprezentacji Azzurri, która po dwóch triumfach w Mistrzostwach Świata (1934 i 1938) nie odniosła na arenie międzynarodowej żadnego sukcesu, a co więcej, poniosła kompromitujące porażki m.in. z Chile 0:2 na MŚ 1962 czy z Koreą Północną podczas MŚ w 1966 roku.

Prawie siedemdziesiąt tysięcy kibiców na neapolitańskim stadionie-gigancie obejrzało niezwykle dramatyczne widowisko, w którym zabrakło jednak bramek. Remis sprawił, że sędzia główny spotkania – Niemiec, Kurt Tschenscher był zmuszony przeprowadzić…losowanie, które miało zadecydować o tym, która z drużyn zagra w wielkim finale. Nie od dziś wiadomo, że ściany sprzyjają gospodarzą i to właśnie do Włochów uśmiechnęła się piłkarska fortuna 5 czerwca 1968 roku.

W drugim spotkaniu półfinałowym, pomiędzy Jugosławią a Anglią, również nie brakowało wielkich emocji. Mecz był niezwykle wyrównany, a oba zespoły prezentowały się znakomicie. Kiedy wydawało się, że po regulaminowym czasie gry na tablicy wyników będzie widniał remisowy rezultat, w 86. minucie bramkę dla Jugosławii zdobył piłkarz-legenda Dragan Dzajić. Dzięki przepięknej bramce wybitnego zawodnika Crveny Zvezdy Belgrad, jugosłowiańska reprezentacja po raz drugi w historii miała możliwość gry w finale Mistrzostw Europy.

Łatwy brąz Anglików

Radzieccy piłkarze długo nie mogli pogodzić się z kuriozalną i w pewnym sensie niesprawiedliwą porażką w meczu półfinałowym, dlatego do spotkania o 3. miejsce przystępowali w fatalnych nastrojach. Powodów do zadowolenia nie mieli również Anglicy, który dysponowali niezwykle silną kadrą. „Synowie Albionu” na każdym kroku zapowiadali, że do Włoch przyjechali po mistrzostwo, jednak skończyło się na grze o brązowy medal. Mimo wszystko w spotkaniu największych przegranych Anglicy nie zawiedli i wygrywając 2:0 w małym stopniu „posłodzili gorzką herbatę”. Jednym z najlepszych piłkarzy spotkania o 3. miejsce na EURO 1968 był Sir Robert „Bobby” Charlton. To właśnie on w 40. minucie wyprowadził swoją reprezentację na prowadzenie. Przysłowiową „kropkę nad i” postawił Charles Hurst, który dwa lata wcześniej zdobył hat-tricka w finale Mistrzostw Świata przeciwko faworyzowanym Niemcom.

Finał, a właściwie dwa finały

Mistrza Europy kibice mieli poznać 8 czerwca 1968 roku na Stadio Olimpico w Rzymie. Włosi chcieli za wszelką cenę odnieść sukces przed własną publicznością, natomiast Jugosłowianie zamierzali sprawić jedną z największych niespodzianek w historii futbolu. W 39. minucie meczu finałowego na rzymskim stadionie zapanowała konsternacja, ponieważ na listę strzelców wpisał się niesamowity Dżajić. Kilka minut później jugosłowiański lewoskrzydłowy, który wówczas był uznawany za jednego z najlepszych piłkarzy świata, po raz drugi trafił do siatki, lecz tym razem sędzia główny Gottfried Dienst nie uznał prawidłowo zdobytego gola. Wprawdzie Włosi odetchnęli z ulgą, ale bardzo długo nie mogli zdobyć wyrównującej bramki, która przedłużałaby ich nadzieje na końcowy sukces. Dopiero w 80. minucie Angelo Domenghini trafił do jugosłowiańskiej bramki i doprowadził do remisu. Gol zdobyty przez włoskiego zawodnika…nie powinien zostać uznany, ponieważ Domenghi zbyt wcześnie, przed gwizdkiem arbitra wykonał stały fragment gry. W końcówce spotkania żadnej z drużyn nie udało się przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. W przypadku remisu w wielkim finale regulamin przewidywał…powtórkę spotkania w jak najszybszym terminie. Podczas finałowego turnieju we Włoszech kibice przywykli do niespodziewanych i kuriozalnych decyzji, dlatego zarządzenie o rozegraniu drugiego spotkania finałowego zostało przyjęte dość spokojnie.

W drugim finale, choć takie sformułowanie brzmi bardzo dziwnie, Włosi od pierwszego gwizdka dyktowali warunki. Duży wpływ miały na to kadrowe zmiany, które przeprowadził selekcjoner Squadra Azzurra – Ferruccio Valcareggi. Już w 11. minucie Luigi Riva dał gospodarzom zasłużone prowadzenie. Niespełna dwadzieścia minut później gola strzelił Pietro Anastasi i losy tytułu zostały rozstrzygnięte. Jugosłowianie nie zdołali podnieść się po dwóch „nokautach”, choć do ostatniego gwizdka walczyli o honorowe trafienie.

Przypadkowy sukces?

Trzeba przyznać, że Włosi zdobyli mistrzowski tytuł „kuchennymi drzwiami”. Jedyny raz w historii Mistrzostw Europy o awansie do kolejnej fazy turnieju decydował rzut monetą oraz rozegrano…dwa spotkania finałowe. Ponadto, Azzurri prezentowali catenaccio, czyli obronę za wszelką cenę. Wprawdzie była to nudna, mało widowiskowa, ale zarazem bardzo skuteczna taktyka, która przyniosła pierwszą i jak dotąd jedyną okazję wzniesienia Pucharu Henriego Delaunaya. Patrząc na drogę Włochów po złoto nikt chyba nie ma wątpliwości, że sukces sprzed czterdziestu lat nie smakuje im tak dobrze, jak spaghetti, pizza, o triumfie na Mistrzostwach Świata 2006 już nie wspominając.

Wyniki turnieju finałowego ME 1968 (Włochy):

Półfinały:
Jugosławia – Anglia 1:0 (0:0)
Włochy – ZSRR 0:0 (w losowaniu awans uzyskały Włochy)

Mecz o 3. miejsce:
Anglia – ZSRR 2:0 (1:0)

Finał:
Włochy – Jugosławia 1:1 (0:1, 1:1)

Powtórka finału:
Włochy – Jugosławia 2:0 (2:0)

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze