Emil Kot: „Pewien prezes nie widział sensu w zatrudnieniu człowieka od poszukiwania talentów” (WYWIAD)


Rozmowa z człowiekiem, który stworzył największą sieć skautingową w Polsce – „Ty Też Masz Szansę!”

19 lutego 2019 Emil Kot: „Pewien prezes nie widział sensu w zatrudnieniu człowieka od poszukiwania talentów” (WYWIAD)

Emil Kot. Prawdziwy pasjonat działający w imię dobrego celu. Dzięki niemu młode talenty są obserwowane tam, gdzie kluby nie zaglądają. Jego projekt „Ty Też Masz Szansę!” to największa taka inicjatywa w Polsce. Sieci skautów, bazy danych, świat agentów i trenerów. Cała idea jest niczym okno wystawowe na piłkarski świat niższych lig. M.in. o projekcie, skautach, zawodnikach i agentach przeczytacie poniżej.


Udostępnij na Udostępnij na

Na wstępie opowiedz coś o sobie. Czym tak właściwie zajmujesz się na co dzień, bo wydaje mi się, że wieloma rzeczami i jeszcze więcej. Człowiek orkiestra?

Moje główne zajęcie to praca na pełny etat w firmie „Rollecate Facades”. Jest to holenderska firma mająca swój oddział w Anglii. Zajmuje się tam zamawianiem materiałów na projekty budowlane, które prowadzimy w UK. A co dodatkowo? Jestem menedżerem (trenerem) w PFC Victoria Londyn, a także odpowiadam za cały szeroko pojęty pion sportowy.

Do tego dochodzi praca przy projekcie „Ty też masz szansę!” oraz nowo powstałej inicjatywie „Football Scouting Courses”, którą założyłem z Pawłem Wojtasiem kilka tygodni temu. Poza tym sprawy oczywiste – dom, rodzina. Nie nudzę się (śmiech). Czasami tylko żałuję, że doba nie ma 32 godzin. Można by było zrobić dużo więcej.

Zacznijmy w takim razie od projektu „Ty Też Masz Szansę”, którego jesteś założycielem. Jak to wszystko działa? Przedstaw temat tak, jakby stał przed tobą totalny laik w realiach skautingowych.

Jest to nic innego jak dość dobrze rozbudowana siatka skautingowa, która zajmuje się wyławianiem z niższych lig piłkarskich talentów w wieku 16–20 lat. Mówiąc wprost – chłopaków o statusie młodzieżowca. Myślałem dość długo, dlaczego tak wielu młodych chłopców z niższych lig nie otrzymuje swojej szansy gdzieś wyżej. Czemu nikt tam nie zagląda? Sam byłem jednym z wielu, który w wieku 16 lat szybko wdarł się do zespołu seniorów i zaczął występować regularnie w pierwszym składzie na poziomie IV ligi.

Gdyby wtedy istniało #TTMSZ, na pewno byłbym pod lupą (śmiech). Niestety przytrafiła mi się kontuzja kolana, która totalnie wyeliminowała mnie z futbolu. To był jeden z bodźców do założenia projektu – stworzenie szansy młodym chłopakom na rozwój kariery. Drugi to na pewno mecze „trialowe”, które odbywają się praktycznie w całej Anglii.

Stamtąd też czerpałem inspirację. Są to płatne test-mecze połączone z treningiem, podczas których można się dostać do różnych akademii w UK. Można powiedzieć, że połączyłem lokalny skauting z – co warto podkreślić – DARMOWYMI test-meczami. Nie chciałem, aby status społeczny decydował o tym, czy ktoś będzie mógł się u nas zaprezentować, czy też nie.

Mamy aktualnie grupę ponad 50 skautów w całym kraju, która ogląda niższe ligi (głównie IV liga i niższe). Najlepsi dostają się do naszych jedenastek i gramy wtedy mecz 11 vs. 11 na wybranym przez nas obiekcie. Na mecz zapraszamy wszystkie kluby z poziomu centralnego, czyli od ekstraklasy do III ligi włącznie. Na rozgrywki przyjeżdżają skauci, trenerzy, dyrektorzy sportowi czy agencje menedżerskie, dla których jest to gotowe poletko do zagospodarowania.

Po prostu łączymy sznurek między zawodnikiem a klubem bądź agencją. Na to, co się dzieje później, nie mamy już bezpośredniego wpływu. Kluby zapraszają a agenci/agencje organizują testy itd. Nasz cel jest jeden – DAĆ SZANSĘ. To jest najważniejsze. To, czy później dany chłopak to wykorzysta, czy nie, to już jego głowa, nogi i umiejętności. Grunt, że otrzymał swoją szansę.

A na czym szczególnie skupiacie się przy obserwacji zawodników? Rozumiem, że jakieś podstawowe kryteria muszą obowiązywać.

Aktualnie skupiamy się dość mocno na warunkach fizycznych. Taki mamy kraj i taką specyfikę. Trenerzy z nami rozmawiają i po każdej edycji staramy się zebrać jak najwięcej opinii na temat tego, co można zrobić lepiej. Jesteśmy otwarci na krytykę. Tylko ona może nas rozwinąć. Kilku z trenerów od dwóch lat powtarza: „Super zawodnicy, ale gdy pójdą wyżej, będą odstawać fizycznie”. Nasi skauci od IV edycji bardzo zwracają uwagę na ten element.

Bierzemy pod uwagę również aspekt mentalny, sprawdzamy social media, rozmawiamy często z danym zawodnikiem, chcemy wiedzieć wszystko. Wszystko poza umiejętnościami piłkarskimi, które są oczywiście kluczowym elementem. Pewnie zaraz ktoś zada pytanie: „A skąd wiecie, gdzie szukać?”. Otóż każdy z naszych skautów tworzy swoją własną bazę danych. W dzisiejszych czasach w sieci można znaleźć wszystko. Penetrujemy strony internetowe w poszukiwaniu młodzieżowców i ich statystyk w zespołach.

Jeżeli ktoś ma 16 lat i gra regularnie na poziomie IV ligi, to wiadomo, że warto wsiąść w samochód i go obejrzeć. Takich zawodników obserwujemy w pierwszej kolejności. Jeżeli ktoś ma 18 lat i strzelił dziesięć bramek w IV lidze, to czemu go nie obejrzeć? Też zaglądamy. Dodatkowo korzystamy z informacji i zgłoszeń, jakie napływają na naszą skrzynkę internetową. Podsumowując, skauci-wolontariusze szukają talentów po całym kraju i dążą do tego, żeby ci chłopcy grali jak najwyżej.

Co  skłoniło cię do stworzenia projektu „Ty Też Masz Szansę”? Jakaś konkretna motywacja, która istnieje w tobie do dzisiaj?

Nie udało mi się dostać do profesjonalnej piłki ze względu na uraz kolana. Dość długo to we mnie siedziało i nie mogłem się z tym pogodzić. Pamiętam jednak, jak wielu dobrych chłopców „kisiło się” w niższych ligach, mimo że umiejętności miało naprawdę znakomite. Często zastanawiałem się, jakim cudem oni grają na poziomie IV ligi, kiedy spokojnie mogliby poradzić sobie co najmniej w II lidze. Nie dawało mi to spokoju. Z drugiej strony była to po prostu chęć pomocy, nic innego.

Być może #TTMSZ zmieni kogoś życie i będzie po prostu żyło mu się lepiej? Pomagamy spełniać tym chłopakom dziecięce marzenia. Takie, których między innymi mi nie udało się spełnić. Kolejna rzecz to chęć zrobienia czegoś dużego. Czegoś, co zrobi małą rewolucję w polskim środowisku piłkarskim i będzie się o tym mówiło za kilkanaście lat. Chciałbym, żeby nasza inicjatywa zwróciła uwagę na temat skautingu w Polsce. To temat często pomijany, a moim zdaniem bardzo ważny w procesie funkcjonowania profesjonalnego klubu piłkarskiego.

Właśnie, temat skautingu w Polsce wywołuje wiele dyskusji i tworzy dwie strony konfliktu. Jedna twierdzi, że działa dobrze, natomiast druga, iż jest jeszcze dużo do poprawy. A co w twojej opinii jest takim elementem „Ty Też Masz Szansę”, który nie funkcjonuje najlepiej w klubach ekstraklasy? 

Skauting w Polsce rozwija się powoli. Niektóre kluby dopiero budują swoje siatki skautingowe. Mamy Lech Poznań, Legię Warszawa, Pogoń Szczecin, Zagłębie Lubin, Cracovię Kraków, Raków Częstochowa, Widzew, Wisłę Płock, Górnik Zabrze czy GKS Katowice. Każdy z tych klubów w pewnym stopniu inwestuje swoje środki w szukanie kolejnych zdolnych zawodników na terenie Polski. Jeśli kogoś pominąłem, to przepraszam. Liczba klubów zainteresowanych skautingiem powiększa się z roku na rok, i dobrze!

Dalej jednak twierdzę, że przeznaczane są na to zbyt małe środki. W klubach brakuje cierpliwości. Prezesi często chcą tylko tu i teraz. To bardzo mylne myślenie. Czasami trzeba spojrzeć na klub jak na długofalowy projekt. Kiedyś to rozpisywałem pewnemu prezesowi w Excelu, bo nie widział sensu w zatrudnieniu człowieka od poszukiwania talentów. Mam nadzieję, że skauting w Polsce dalej będzie się rozwijał. Jest tutaj jeszcze spore pole do popisu. My, jako #TTMSZ, chcemy być tego przykładem. Przykładem sprawnie działającej siatki.

Nie wiem, czy któryś klub w Polsce ma aktualnie tak rozbudowaną sieć jak my. Oczywiście zaraz ktoś powie: „Nie ilość, ale jakość”. Jednak dzięki tej ilości zaglądamy w naprawdę głębokie zakamarki. Przykłady Krystiana Przyborowskiego czy Janka Szulkowskiego są tutaj najlepsze. Krystianowi zaczęliśmy pomagać, gdy grał w B-klasie. Przeniósł się z niej prosto do III ligi, do Olimpii Zambrów, z którą awansował do II ligi. Zrobił bardzo duży przeskok, ale świetnie się odnalazł.

Przykład z V edycji? Janek Szulkowski znaleziony przez Mateusza Sokołowskiego w A-klasowym Wichrze Kobyłka. Janek tuż po test-meczu został zaproszony na testy do drugoligowej Olimpii Elbląg, na których wypadł naprawdę dobrze. Temat jego transferu ma wrócić latem. Janek trenuje aktualnie z trzecioligowym Świtem Nowy Dwór Mazowiecki i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że podpisze umowę. Który klub zagląda tak nisko? Żaden. Wiadomo, że to dopiero początek drogi takiego chłopaka, ale nikt nie mówi, że musi się tam zatrzymać. Kto wie, czy za 2–3 lata nie zobaczymy Janka w np. I lidze? Wszystko może się zdarzyć.

Słowo klucz w #TTMSZ to „pasja”. Mamy na pokładzie naprawdę bardzo dużo pozytywnie zakręconych osób, które po pracy spędzają godziny na boiskach piłkarskich w niższych ligach. To jest nasz największy skarb – siła ludzi i ich pasji do futbolu. To oni są największymi bohaterami tej historii. To oni jeżdżą i wskazują najlepszych ich zdaniem chłopaków, którym warto pomóc i dać szansę gry w naszym test-meczu.

Wszystko brzmi bardzo pozytywnie, ale na pewno nie zawsze może tak być. Powiedz, zdarzają się w ramach projektu jakieś problemy? Mogą to być zapewne finanse, ale czy istnieją komplikacje w innych aspektach?

Tak, problemem bywają finanse, bo działamy w systemie non-profit. Pieniądze zbieramy na portalu Zrzutka.pl, więc jest to czysty crowdfunding. Sprzedajemy również miejsca na reklamę na naszych koszulkach meczowych. Dzięki temu często udaje się pozyskać stroje za darmo. Tak było chociażby podczas V edycji projektu. Finanse to na pewno pewien problem, ale staramy się kombinować ze środkami na wszelkie możliwe sposoby. Cieszy to, że chłopcy, którym udało się już pomóc, wracają do nas i wpłacają środki na nasze zbiórki. Na V edycję spore kwoty wpłacili choćby Daniel Smuga oraz Dawid Rogalski – duży szacunek.

Bywają oczywiście komplikacje, na które nie mamy wpływu. Zawodnik nie dogadał się z klubem, drużyny nie porozumiały się między sobą, zespół zablokował piłkarza. Są to jednak sprawy, o których mówiłem wcześniej. Nie mamy na to wpływu i wpływu mieć nie będziemy. Nie jesteśmy agencją menedżerską. Dajemy tylko szansę pokazać się szerszej widowni. Dzwoniąc do klubu/zawodnika/agenta bądź wchodząc w środek konfliktu, nic nie zrobimy.

Ale nawet mimo systemu non-profit radzicie sobie świetnie. Często znajdujecie w niższych ligach piłkarzy, którzy później robią skok o kilka poziomów. Ba, nawet na boiska ekstraklasy. Czy oni czymś się wyróżniają oprócz umiejętności?

Przypadki są różne, bo każdy jest inny. Daniela Smugę (Górnik Zabrze) wyróżnia np. ogromna szybkość i swoboda operowania obydwoma nogami. To zwracało szczególną uwagę, gdy obserwowaliśmy jego grę w czwartoligowej Mazovii Mińsk Mazowiecki. On ma też dużą łatwość w grze jeden na jeden, a do tego jest bezczelnie pewny siebie. Niektórzy to lubią, niektórzy nie. Ja z tym w pewnym sensie sympatyzuję.

Dawid Rogalski (Gryf Wejherowo) to człowiek nastawiony na sukces. Ma „mental” na najwyższym poziomie i wie, dokąd zmierza i co chce od życia. Dodatkowo „ma nosa” pod bramką rywali oraz łatwość, jeżeli chodzi o dochodzenie do sytuacji bramkowych. Arek Maj? Jeszcze inny przypadek. Głowa jest bardzo ważna w piłce. W szczególności, gdy trafia się na poziom centralny i pojawiają się pierwsze większe zarobki. Tam jest klucz.

Warto powiedzieć też o tym, czego często brakuje chłopcom, których gdzieś polecamy. Trenerzy mówią, że pod względem piłkarskim nie ma różnicy między nimi, a tym, co mają w drużynach. Często też nie mają pojęcia o taktyce. W klubach na poziomie A-klasy, ligi okręgowej czy nieraz IV ligi nieporuszane są kwestie taktyczne, a jeśli już, to w absolutnych podstawach.

Wcześniej wspominałem już o warunkach fizycznych czy po prostu sile fizycznej, która jest niezbędna, żeby wejść na poziom centralny. Powtarzam jednak chłopakom „JEDŹ I SIĘ SPRAWDŹ”. Nigdy nie wiadomo, komu się wpadnie w oko. Każdy trener ma inne gusta, lubi inne profile zawodników itd. Bywało tak, że ktoś został brutalnie odpalony po jednym treningu w IV lidze, a później podpisywał kontrakt w III lidze.

A jakie masz zdanie o sieci piłkarskich agentów, zwłaszcza w Polsce? W ostatnim czasie na polskim podwórku poznaliśmy niechlubną stronę działania przedstawicieli tej grupy. Domyślam się, że to tylko kropla w morzu pewnych patologii…

Patologia była, jest i będzie, dopóki związek z tym czegoś nie zrobi. Uwolnienie zawodu spowodowało, że na rynku pojawiło się dużo „oszołomów”. Niektórzy z nich oferują chłopakom testy w III lidze, a później pobierają od 100 do 300 złotych z jego miesięcznej pensji, kiedy już podpisze kontrakt. Jeden zawodnik mówił mi nawet, że pewna agencja chciała od niego 5000 złotych w zamian za to, że obejmą go swoim programem rozwoju. Totalne szaleństwo. Nie ma jednak co wrzucać wszystkich do jednego worka, bo są w tym środowisku też normalni ludzie.

Ja staram się zawsze z każdym agentem czy agencją porozmawiać, złapać kontakt i ich poznać. Na #TTMSZ pojawia/pojawiało się sporo agencji – INI Sports Agency, FairSport, FSM, BoxToBox Agency, Daniel Sobis, przedstawiciele Jarosława Kołakowskiego, FMG itd. Zagląda ich do nas naprawdę sporo. Z roku na rok pewnie będzie coraz więcej. Bywają historie, że o jednego zawodnika walczą trzy bądź cztery agencje. A kogo wybiorą, to już wyłącznie ich decyzja.

Podsumujmy zatem: w jakim kierunku zmierza „Ty Też Masz Szansę”? Za rok czy dwa widzisz ten projekt już w zdecydowanie większej i bardziej profesjonalnej formie? Np. kilka meczów w różnych miejscach w Polsce zamiast jednego?

W mojej głowie jest stworzenie największej siatki skautingowej w tym kraju. Chcę, aby każde województwo było penetrowane przez 20–30 osób. W ostatnich tygodniach zrobiliśmy małą restrukturyzację w naszej organizacji pracy, której pomysłodawcą był jeden z naszych skautów – Paweł Wojtaś. Mam nadzieję, że to znowu popchnie nas do przodu. Stworzyliśmy grupę rekrutacyjną i z niecierpliwością czekamy na start rundy rewanżowej. Z miesiąca na miesiąc widać rozwój gołym okiem.

Sam się do siebie uśmiecham, patrząc na to, co dzieje się dookoła. Idziemy w dobrym kierunku. Myślę, że w ciągu najbliższych pięciu lat jeden ze znalezionych przez nas zawodników założy koszulkę z orzełkiem na piersi. To jest też jeden z naszych celów, który chcemy zrealizować. Warto również dodać, że niebawem będziemy mieli własną dedykowaną aplikację na smartfony, która wniesie nas na wyższy poziom funkcjonowania. Pracując z grupą ponad 70 osób, będzie to niezbędne.

W czerwcu rozszerzamy organizację spotkania o kolejne miasto. 22 czerwca odbędzie się test-mecz na boisku w podwarszawskim Milanówku, a 23 czerwca zagramy w Krakowie. W obydwu miastach wystąpią cztery zupełnie inne drużyny. Co za tym idzie? Zaprezentujemy 44 zawodników znalezionych przez nas na terenie całego kraju. Rozwój, rozwój, rozwój. Otwieramy się na kolejne rynki w Polsce. W przyszłości chcemy zorganizować test-mecze również na Podkarpaciu, Górnym Śląsku i w Trójmieście. Krok po kroku cały czas do przodu. Przecież każdy dobrze wie, że… SKY IS THE LIMIT!

I na koniec może jeszcze parę słów o twojej przygodzie w Anglii. Kiedyś byłeś asystentem trenera w Polonii Warszawa, a dzisiaj już sam jesteś trenerem, tylko że na Wyspach Brytyjskich. Jaki potencjał ma XI-ligowa Victoria London (klub polonijny), którą prowadzisz? Gdzie zmierza i co jest w działaniu tego zespołu wyjątkowe?

Moja przygoda z trenowaniem sięga 2008 roku. Wtedy zacząłem pracować z młodzieżą w Marcovii Marki. Od tamtej pory pracowałem chyba we wszystkich możliwych kategoriach wiekowych, kończąc na piłce seniorskiej. Pracowałem również w KS Pniewo w lidze okręgowej, będąc wtedy chyba najmłodszym trenerem w województwie Mazowieckim (byłem za sterami KS-u w wieku 21 lat). „Złapałem bakcyla” na ławkę trenerską w zespole seniorskim. Później Polonia Warszawa no i PFC Victoria.

PFC Victoria London ma duży potencjał. Polaków w UK jest mnóstwo. Tym bardziej w Londynie. Za sobą mamy dwa sezony istnienia, dwa awanse oraz zdobyty puchar ligi. Aktualnie walczymy o trzeci awans z rzędu. Myślę, że szósty bądź siódmy poziom w Anglii jest w naszym zasięgu. Nie mówię o aktualnej drużynie, ale o potencjale polonijnego klubu w Londynie.

Co jest wyjątkowe? PASJA. Pasja zawodników. Nie pobierają za to ani grosza. Jeżdżą, walczą, słuchają wyzwisk, ryzykują swoje zdrowie (co za tym idzie i pracę), ale konsekwentnie prą naprzód. Mam za to do nich ogromny szacunek. Nie wiem, gdzie będziemy za rok, nie wiem, gdzie będziemy za pięć lat. Piłka jest nieprzewidywalna. Grunt, żeby dalej robić swoje z takim samym zaangażowaniem jak do tej pory i będzie dobrze!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze